„O wizy starały się osoby bez zawodu, niepiśmienne”. Obywatele krajów afrykańskich, którzy mieli być sprowadzeni do Polski, nie mieli zawodu, często byli niepiśmienni, nie wiedzieli, jaką pracę mieli podjąć – zeznał we wtorek były radca ambasady RP w Dakarze Maciej Kowalski. Przed komisją stanął także były wiceminister rolnictwa Lech Kołakowski, który opowiedział o roli resortu. Przed komisją śledczą ds. afery wizowej stawił się we wtorek Maciej Kowalski, były radca ambasady RP w Dakarze, a obecnie konsul w Tunisie. Rozpoczynając przesłuchanie szef komisji Michał Szczerba (KO) poinformował o mailu z końca września 2022 r., który wysłał do ówczesnego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka Lech Kołakowski (wówczas wiceminister rolnictwa), przekazując prośbę firmy Carmain sp. z o.o. o przyspieszenie otrzymania wiz dla 39 osób z krajów afrykańskich, plus dwojga dzieci jednej z kobiet. Mail został przesłany do departamentu konsularnego MSZ, a potem do Macieja Kowalskiego. Sytuacja niestandardowa Świadek przyznał, że była to sytuacja niestandardowa, bo choć umawianie dodatkowych spotkań poza kolejnością nie jest niczym nadzwyczajnym w pracy konsulów, natomiast w ogromnej większości jest to interes uzasadniony, jak np. ułatwienia w wydaniu wiz dla sportowców. Kowalski podkreślił też, że placówka w Senegalu jest mała i obciążona pracą. Dodał, że w jego przekonaniu wnioski tych osób wskazanych w mailu, nie rokowały pozytywnego rozpatrzenia. Uzasadnił, że w rubryce zawód nie zostało nic wpisane i trudno powiedzieć, czym te osoby się zajmowały. – W mojej ocenie nie miały stałej pracy, były często niepiśmienne. Nie wykazywały znajomości języków obcych. Miały nikłą wiedzę, co mają robić – zeznał świadek. Dodał, że przeprowadził rozmowy z kilkoma aplikantami, a wniosek wizowy jednej z kobiet przesłał do wicedyrektor departamentu konsularnego MSZ Beaty Brzywczy, by pokazać jej „z jaką kategorią spraw mamy do czynienia”. Zaznaczył, że wniosek zawierał tylko ubezpieczenie i zezwolenie na pracę wydane przez wojewodę, a ta kobieta miała pracować jako opiekunka osoby starszej. Presja Szczerba zwrócił uwagę, że według maili, te osoby, po zdobyciu doświadczenia w Polsce, miały wrócić do Afryki, by rozwijać ten kraj, a w innych miejscach była mowa o tym, że miały zbierać borówki. Świadek poinformował, że tylko część z tych osób była zarejestrowana w systemie, proces ubiegania się o wizę reszty nie był jeszcze nawet zainicjowany. Świadek zeznał też, że pracowniczka firmy Carmain kontaktowała się z placówką w Dakarze i próbowała wywrzeć presję. Dodał, że nie pamięta, czym dokładnie się zajmowała ta firma, natomiast, według niego, w praktyce było to sprowadzanie obcokrajowców do pracy. Jak zeznał, powiadomił ambasador w Senegalu o sprawie tych 39 aplikantów wizowych. Przed komisją stanął także Lech Kołakowski, który był pytany przez wiceszefa komisji Daniela Milewskiego (PiS) m.in. o prace nad programem ułatwiającym obcokrajowcom przyjazd do pracy w rolnictwie w Polsce i udział w nich ówczesnego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka.– Decyzja, aby w resorcie rolnictwa – jak zeznał Kołakowski – zorganizować spotkania z przedstawicielami kierownictw MSZ, MSWiA, Rodziny i Pracy (...), ale też z przedstawicielami organizacji tych wszystkich branż rolnych i firm, które mogły uczestniczyć w pomocy odnośnie pracowników cudzoziemskich została podjęta w związku z oczekiwaniami przedstawicieli związków w branży rolnictwa. B. wiceminister rolnictwa: Procedury wizowe zbyt przewlekłe– Minister Wawrzyk był też wśród wiceministrów z tych czterech resortów, którzy byli na spotkaniu – dodał.Dopytywany przez Milewskiego o konkluzje tych rozmów, Kołakowski odpowiedział, że ustalono wówczas, by „podjąć działania, które uproszczą procedury związane z pracownikami sezonowymi w rolnictwie”.– Wynikało to z tego, że jak zgłaszane było zapotrzebowanie przez tych pracodawców rolnych, procedury trwały tak długo, że finał tej procedury był taki, że pracownik mógł przyjechać w połowie czy pod koniec prac sezonowych – wyjaśnił b. wiceminister, dodając, że chodziło o przygotowanie odpowiednich aktów prawnych, co było czynione w sposób transparentny. – I tu resortem kluczowym jest MSZ, nie resort rolnictwa – powiedział świadek, wyjaśniając, że wkładem resortu rolnictwa było jedynie ustalenie zapotrzebowania co do liczby pracowników i rodzajów branż rolnych. – Generalnie podstawowych pracowników do prostych prac fizycznych, ale też w trudnych warunkach. I to był wkład merytoryczny. I na tym się kończyła rola resortu – mówił.