Kuriozalny przypadek z Tajwanu. Przez 10 godzin trzymał nogi w wiadrze wypełnionym tzw. suchym lodem, by… odmrozić sobie kończyny, doprowadzić do amputacji i wyłudzić ponad milion dolarów od firmy ubezpieczeniowej. „Pomysłowy” mieszkaniec Tajwanu osiągnął cel, ale tylko w połowie: nogi rzeczywiście stracił, pieniędzy jednak nie zobaczył. W ubiegłym roku do kilku firm ubezpieczeniowych zgłosił się 24-latek z Tajwanu. Sytuacja nie do pozazdroszczenia: w tak młodym wieku stracił obie nogi, od kolan w dół. Do tragedii miało dojść podczas jazdy skuterem w – jak opisywał – „zimny wieczór na północy kraju”. Odmroził nogi, pojawiły się pęcherze. Reszta jest historią…Udokumentowali swój przekrętA raczej: bajką. Firmy ubezpieczeniowe szybko zorientowały się, że w całej opowieści coś się nie zgadza. Pogoda w styczniu nie spada w Tajwanie poniżej 6 st. Celsjusza, a to z kolei oznacza, że nie mogło dojść do żadnego odmrożenia, zwłaszcza w subtropikalnym klimacie. Podejrzany wydał się też fakt, że 24-latek kilka tygodni przed „wypadkiem” wykupił kilka wartościowych pakietów. Polisy przewidywały, że jeśli straci obie kończyny, dostanie ponad milion dolarów. Gdy sprawą zainteresowało się Tajwańskie Biuro Dochodzeń Kryminalnych (CIB), okazało się, że mają do czynienia z kuriozalnym przypadkiem. Oto 24-letni Chang, za – jak twierdzi – namową kolegi, zdecydował się na nietypową próbę wymuszenia. Wsadził obie nogi do „suchego lodu”, czyli granulatu dwutlenku węgla w postaci stałej, którego temperatura wynosi -78,5 stopni Celsjusza. Żeby nie korciło go uciekanie, kolega przywiązał go do krzesła. Spędził tak dziesięć godzin, doprowadzając do odmrożeń czwartego stopnia, sepsy i martwicy kości. Całość, co okazało się dużym błędem, dokumentowano na zdjęciach, do których dotarli policjanci. Podczas nalotu zorganizowanego na dom Changa znaleziono m.in. styropianowe wiadro, z którego korzystał podczas karkołomnej operacji. Z ustaleń śledczych wynika, że z zaplanowanego miliona dolarów udało mu się wywalczyć od firm ubezpieczeniowych… nieco ponad tysiąc. Nabrała się jedna – i to nie do końca, bo wypłaciła tylko skromną część świadczenia.Jak donosi „Daily Mail”, Chang przekonywał, że zrobił to, bo kolega wmówił mu, że jest ścigany przez członków gangu.