Jednostronny pojedynek. Absolutna dominacja na korcie w Indian Wells. Marta Kostiuk chciała powalczyć o pierwszy w karierze finał turnieju rangi WTA 1000, ale zamiast tego dostała surową lekcję tenisa. Iga Świątek wygrała 6:2, 6:1 i to ona – jak przed dwoma laty – zagra o końcowy triumf na kalifornijskich kortach. Od początku turnieju w Indian Wells Świątek dysponowana jest niemal wybitnie. Rzut oka na wyniki nie pozostawia złudzeń – zaledwie trzy stracone gemy z Collins, cztery z Noskovą, trzy z Putincewą i cztery z Wozniacki (rywalka skreczowała na początku drugiego seta). Wiadomo było, że Kostiuk – dla której już sam udział w półfinale jest ogromnym sukcesem – musi wspiąć się na wyżyny, by choćby postraszyć Polkę. Nie wspięła się.Ukrainka wygrała pierwszego gema, rozpoczęła odważnie, pokazała, że może być groźna, po czym... zupełnie zgasła. Iga wygrała pięć gemów z rzędu, a to, kto wygra pierwszego seta, szybko stało się formalnością. Polka była skoncentrowana, silna, popełniała niewiele błędów i bezlitośnie wykorzystywała każde zawahanie rywalki. Jeszcze gorzej było w partii drugiej. Polka prowadziła już 3:0, a Kostiuk zaczęła narzekać na drobne problemy ze stopą. Wizyta lekarza pomogła o tyle, że Ukraince niedługo później udało się „urwać” gema. Trzeciego w meczu i – jak się okazało – ostatniego. Świątek wygrała pewnie z rok młodszą koleżanką 6:2, 6:1 i to Polka zagra w 10. w karierze finale turnieju rangi WTA 1000. Rywalką: CoCo Gauff lub Maria Sakkari.