Prezydent i premier w trakcie ważnej misji. Po raz pierwszy od ćwierćwiecza dwie najważniejsze osoby w Polsce jednocześnie spotkają się z prezydentem USA. To, jak pisze „Washington Post”, „gest, który pokazuje, z jak poważną sytuacją mamy do czynienia”. Andrzej Duda i Donald Tusk chcą „przełamać ukraiński impas” i wywalczyć więcej pieniędzy na walkę z Władimirem Putinem. Apele prezydenta cytują największe zagraniczne media. We wtorek Andrzej Duda i Donald Tusk wybrali się razem do Waszyngtonu, gdzie odbędą serię spotkań – w tym to najważniejsze, z prezydentem USA Joe Bidenem. Choć wizyta przypada w 25. rocznicę wstąpienia Polski do NATO, nikt na miejscu nie zamierza świętować. Wręcz przeciwnie. Po poniedziałkowym orędziu prezydenta Andrzeja Dudy, wzmocnionym głośnym artykułem na łamach „Washington Post”, cały świat dyskutuje nad propozycjami złożonymi przez polską głowę państwa.– Konieczne jest zwiększenie poziomu wydatków na obronność z 2 do 3 proc. PKB przez wszystkie państwa Sojuszu. Będę do tego przekonywał naszych sojuszników. Będę to robił zarówno podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych, jak i w kolejnych miesiącach przed lipcowym, jubileuszowym szczytem NATO w Waszyngtonie – mówił prezydent, dość jasno określając, o co toczy się gra w Białym Domu. „Duda i Tusk spotkają się z amerykańskimi ustawodawcami, prosząc ich o przyjęcie pakietu zapewniającego pomoc wojskową dla Kijowa i przełamanie impasu między dwiema partiami Kongresu” – czytamy na stronach agencji Euronews. Przypomnijmy, podczas gdy amerykański Senat przyjął dwuczęściowy pakiet o wartości 118 miliardów dolarów (108 miliardów euro), w tym 60 miliardów dolarów (55 miliardów euro) na finansowanie Ukrainy, republikańskie przywództwo w Izbie Reprezentantów odmówiło poddania go pod głosowanie.Razem w słusznej sprawie„Duda i Tusk lecą lobbować dla Ukrainy” – pisze „Kyiv Independent”, zwracając uwagę na to, że polska armia lądowa ma wkrótce zostać najliczniejszą w Europie. Polakom przypisuje się niejako rolę „ambasadorów”, którzy prowadzą dyplomatyczną grę w słusznej sprawie. Fakt, że prezydent i premier polecieli do Waszyngtonu ramię w ramię również robi wrażenie na komentujących. I – jak podkreślają publicyści „Washington Post” – „pokazuje, z jak poważną sytuacją mamy do czynienia”. Zwłaszcza, że taka sytuacja ma miejsce po raz pierwszy od ćwierćwiecza.„Niezgoda w kraju, jedność za granicą” – tak z kolei Anna Grzymała-Busse w opinii dla portalu Brookings, trafnie oddaje panujące w kraju nastroje pomiędzy dwoma największymi obozami politycznymi. Sam prezydent w orędziu mówił sporo o „jedności”, a wtórowali mu – dość nieoczekiwanie – najważniejsi politycy rządzącej koalicji. W programie „Gość 19.30” wicemarszałek Sejmu, Piotr Zgorzelski, wielokrotnie podkreślał, że zgadza się ze słowami Dudy. – Bez względu na to, przez jakich obywateli zostali wybrani, bez względu na to, jakie organizacje polityczne reprezentują, wszyscy politycy powinni być teraz skoncentrowani na czymś, co jest najważniejsze, czyli bezpieczeństwie Polski – tłumaczył.Gra BidenaAmerykańskie media zwracają uwagę, że podczas gdy Tusk i Duda walczą o zwiększenie wydatków na obronność i – co za tym idzie – „bezpieczne jutro” dla Polski i Europy, także Joe Biden może skorzystać na ich wizycie.Amerykański prezydent, któremu lada moment przyjdzie walczyć o reelekcję z Donaldem Trumpem, chce utrwalić wizerunek polityka, który jest głęboko zaangażowany w walkę o pokój na świecie i sprawy NATO. Wszystko to w czasie, gdy lider Republikanów publicznie ogłasza, że nie tylko nie wsparłby Europy w ew. wojnie, ale też „zachęcił Putina do ataku”. Trumpowi nie podoba się, że nie wszystkie kraje w równym stopniu angażują się w spełnianie wymogów dot. obronności. Na Starym Kontynencie nikt nie ma wątpliwości: bez wsparcia USA, pokój w Europie nie jest możliwy. Dzięki tej wizycie, Andrzej Duda i Donald Tusk mogą zapisać się złotymi zgłoskami na kartach historii. Nie tylko polskiej.