Znamy ustalenia śledczych. W galarecie wieprzowej, którą w Nowej Dębie zatruły się trzy osoby, został znaczenie przekroczony azotyn sodu – wynika z badań Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, do których dotarło radio Lublin. Substancja jest używana do peklowania mięsa, ale w tym przypadku jej stężenie było toksyczne dla człowieka. – W badaniach próbek galarety znaleziono bardzo wysoką zawartość tej substancji – wyjaśnia Radiu Lublin dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, prof. Stanisław Winiarczyk. – Stężenie azotynu sodu wahało się od 16 do 19 tysięcy miligramów na kilogram produktu. Badanie nieznanej substancji dostarczonej przez prokuraturę w postaci białego proszku wykazało, że jest to czysty chemicznie azotyn, który prawdopodobnie mógł być dodany omyłkowo do galarety – dodał profesor. Według prof. Winiarczyka, „wprawdzie azotyn sodu jest używany do peklowania mięsa, ale nie w takim stężeniu”. – Zawartość tzw. peklosoli azotynu sodu nie przekracza pół procenta, natomiast dopuszczalna ilość dodatku azotynu sodu w procesie peklowania surowca mięsnego waha się od 100 do 150 miligramów na kilogram surowca. Proszę porównać 100, 150 miligramów do 16 lub 19 tysięcy miligramów – podkreślił dyrektor PIW w Puławach. Naukowcy z Puław zbadali także mięso przekazane przez śledczych. Wprawdzie również znaleziono tam śladowe ilości azotynu sodowego, ale jego stężenie nie było groźne dla człowieka. Dorabiali sprzedażą własnych wyrobów mięsnych W połowie lutego w szpitalu zmarł 54-letni obywatel Ukrainy Jurij N. Mężczyzna zjadł galaretę wieprzową kupioną na targowisku w Nowej Dębie. Domowymi wyrobami sprzedawanymi z samochodu zatruły się także dwie inne osoby: 67- i 72-latka. Do sprawy zatrzymano małżeństwo spod Mielca: 55-letnią Reginę S. i 56-letniego Wiesława S. Usłyszeli oni zarzuty narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. – Przyznali się, że hodują trzodę i dla podreperowania budżetu domowego wyrabiają wędliny, które sprzedawali na terenie Nowej Dęby – mówiła podinspektor Beata Jędrzejewska-Wrona, rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu.