„Człowiek może przystosować się do każdej sytuacji”. Przy Puszkińskiej rozlega się kolejny alarm. Zdaje się, że w trzecim roku wojny prawie nikt już na niego nie reaguje. Życie musi toczyć się dalej. Idąc w stronę portu i silosów ze zbożem Dima mija odeską operę. Od ponad roku architektoniczna „Perła Południa” nie jest zasłonięta workami z piaskiem jak podczas II wojny światowej. Spektakle znów się odbywają, a słynne odeskie restauracje, kawiarnie i bary są otwarte. „Obłoki” kuszą gości pięknymi widokami. Z przeszklonego tarasu można podziwiać statki na redzie. Tutaj, przy suto zastawionych stołach, bawi się najlepsze i najbogatsze towarzystwo. Kelnerzy przeciskają się przez tłum ostrożnie. Nikt nie chce zniszczyć gościom ich drogich kreacji. Atrakcją „Obłoków” są nieregularne pokazy „fajerwerków” podziwiane z tarasu. Zapewnia je ukraińska obrona przeciwlotnicza, walcząca z rosyjskimi dronami i rakietami. Dmytro Oleszko do stałych bywalców knajpy nie należy. Przed wojną był nauczycielem, dziennikarzem i artystą. Dziś zmienił fach. Kiedy przyjeżdża reporter z Zachodu, Dmytro pakuje kamizelkę kuloodporną i jedzie. Zabiera spragnionych obrazków z wojny dziennikarzy w okolice Chersonia, a nawet dalej, do samego piekła – na Zaporoże i Donbas. Robi to jednak coraz rzadziej. Po dwóch latach wojna spowszedniała. A jak nie ma zainteresowania, to nie ma pieniędzy. „Jak w amerykańskim blockbusterze” – Świata nie ciekawią ukraińskie problemy, a nie jest lepiej niż było. Wojna się ciągnie, miasta i wsie są zniszczone, przelewamy krew. Sytuacja jest taka, że potrzebujemy konsolidacji naszych sojuszników. Musimy zrobić wszystko, żeby przełamać obecną sytuację – mówi Dima. Wie co mówi. Zajęcie przez Rosjna Awdiijwki było dla Ukraińców przebudzeniem: nagle dotarło do nich, że sytuacja na froncie jest trudna. Na razie jednak sytuacja w Odessie jest nieco lepsza niż przy rosyjskich liniach.Dima idzie spokojnie na próbę. Jako kierownik dziecięcych studiów teatralnych znów uczy aktorstwa, dramatu i języka scenicznego. Bo życie musi toczyć się dalej... Po drodze mija blockpost, czyli wojskowy posterunek i dalej przez park kieruje się w stronę zbombardowanego soboru Przemienienia Pańskiego. Jakimś cudem odłamki po uderzeniu rosyjskich rakiet w największą prawosławną świątynię miasta nie uszkodziły sąsiedniej szkoły, w której przed wojną ukraińskie dzieci uczyły się polskiego. – Wszystko jest jak w amerykańskim blockbusterze. Codziennie mamy alarmy, codziennie atakują nas Szahedami. A gdy obrona przeciwlotnicza zbije te Szahedy, to potem ich fragmenty spadają na budynki, w których mieszkają ludzie. Trzy tygodnie temu obok mojego bloku rakieta spadła na inny blok, gdzie mieszkali ludzie, to nie był żaden ważny obiekt – relacjonuje Dima. Ubezpieczenie na wypadek uderzenia rosyjskiego drona Odessa to nie Kijów, więc korki w ciągu dnia są mniejsze. Dima nie chce spóźnić się na próbę, więc wyjątkowo zamawia Ukłona, czyli ukraińskiego odpowiednika Ubera. W taksówce słyszy patriotyczne pieśni w wersji elektronicznej i reklamy firm ubezpieczeniowych. „Ubezpiecz swoje mienie na wypadek uderzenia rosyjskiego drona!” – zachęcają niemal radośnie. Zza szyby widzi billboardy zachęcające młodych mężczyzn do wstąpienia do wojska. Trzeci rok wojny przynosi nadzieje na pojawienie się w końcu na ukraińskim niebie amerykańskich F-16, ale i obawy, że wojna wkroczy do dużych miast i zabierze dwudziestoparolatków na front. Coraz głośniej w Ukrainie mówi się o konieczności obniżenia wieku poborowego z 27 do 25 albo nawet 22 lat. Dima ma 35 lat i ze sporą nadwagą nie trafi do okopu. Ale wielu mężczyzn na wszelki wypadek nie wychodzi z mieszkań. – Nie potrzebujemy tylko żołnierzy, którzy będą szli na szturm. Dziś potrzebujemy w wojsku różnych ludzi. I nie zawsze z wojenkomatu idziesz na front. Ale ludzie się też zwyczajnie boją tego, co może się tam wydarzyć. To nie jest prosta sytuacja – zaznacza Dmytro. „Nie czekamy na żadnego Harrego Pottera”Mężczyzna koncentruje się więc na pracy z młodzieżą. Organizuje spektakle i angażuje się jako wolontariusz w pomoc ukraińskiej armii. We wrześniu pomógł Exenowi, popularnemu użytkownikowi polskiej wersji portalu X (czyli dawnego Twittera) w dostarczeniu terenówki z Polski żołnierzom, którzy strącają Szahedy w okolicach Chersonia. Samochód kupiono z pieniędzy zebranych w zbiórce internetowej. Dmytro wątpliwości co do losów wojny nie ma.– Możemy pokonać to absolutne zło, które nas spotkało, ale potrzebujemy konsolidacji z naszymi partnerami i dostaw broni. Człowiek może przystosować się do każdej sytuacji. I dziś, jakby nie było ciężko i strasznie, to pracujemy codziennie. Każdego dnia żołnierze proszą nas o pomoc. Proszę nas o wszystko. Rozumiesz? Jak dasz jakiś samochód z Europy to myślisz, że zrobiłeś wielką sprawę, ale sprawa jest taka, że ten samochód pracuje od jednego do trzech dni na froncie i potrzebny jest następny. Jak przekażesz żołnierzom pociski, to po kilku dniach ich nie ma, więc musisz przekazać kolejne – podkreśla Dima. Ale Zachód jest zmęczony wojną. Kolejne pakiety pomocy nie przychodzą już tak szybko jak kiedyś. Ukraińcy na zmęczenie i przestój pozwolić sobie nie mogą. Eksperci są zgodni, że wojna na Ukrainie może potrwać jeszcze kilka lat. Na razie nie widać szans na jej zakończenie i nie wszyscy mają tyle wiary w zwycięstwo i sił do działania co Dima. Wiele osób po dwóch latach wojny jest w złym stanie psychicznym. „Żyjemy z dnia na dzień” – Nie wiemy, kiedy to się skończy, więc żyjemy tylko z dnia na dzień. Nie czekamy na żadnego Harrego Pottera, który powie „Abrakadabra” i wojna się skończy – zaznacza Dmytro. Po próbie w Teatrze Iluzjon dzieci wróciły do domów i wtedy usłyszały kolejny alarm. Nocne niebo nad Odessą przecięły strużki jasnego światła. To reflektory polujące na rosyjskie drony. Zanim będą mogły je zobaczyć, ich nadejście będzie zwiastował dźwięk. Dima zna go bardzo dobrze. Jakby zaraz miała przejechać obok ciebie motorynka. Dźwięk narasta, aż w końcu przerywa go inny – eksplozji. Dima nie czeka co będzie dalej. Schodzi z żoną Allą i córką Anną do przedpokoju. Już dawno uznali, że to najbezpieczniejsze miejsce w całym domu. Tam dźwięk motorynki straszy mniej. Początek trzeciego roku wojny w Odessie wygląda tak samo jak koniec drugiego. To jest bardzo trudny moment...