Były premier, senator PSL w programie „Gość Poranka”. Premier Donald Tusk na czwartek zwołał szczyt rolniczy w Warszawie. Szef rządu spotka się z przedstawicielami wszystkich protestujących grup rolniczych. Niewykluczone, że w związku z napływem ukraińskich produktów rolnych premier zdecyduje o czasowym zamknięciu granicy z Ukrainą.O to, co w tej sytuacji powinien zrobić rząd, senator Waldemar Pawlak był pytany na antenie TVP Info.Pawlak w TVP Info: Polska, może na tym zarabiać– W tej chwili trzeba postawić sprawy w taki konkretny sposób: tzn. Zamiast rozdrabniania się na różne dopłaty do kukurydzy, do tego, owego, powiedzieć – zbieramy te dopłaty do kupy, dorzucamy środki europejskie i podwajamy dopłaty. Wtedy pomagamy wszystkim rolnikom, i tym większym, i tym mniejszym. I zamykamy temat – powiedział były premier i były prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wskazywał, że nie brakuje krajów zmagających się z ubóstwem żywnościowym. Jego zdaniem Europa powinna stworzyć „specjalny fundusz”, który pomagałby tym krajom. Gość Justyny Dobrosz-Oracz dopytywany, czy granica polsko-ukraińska powinna być czasowo zamknięte, jak zasygnalizował w środę premier, zaznaczył, że rozwiązanie widzi w zagospodarowaniu tych towarów i surowców, które można przetworzyć i „zarabiać na wartości dodanej”.„Trzeba myśleć praktycznie”– Gdybyśmy w większym zakresie, szybciej uruchomili większą dolewkę do biopaliw i gdybyśmy biopaliwa dodawali do paliw, które eksportujemy na Ukrainę, to moglibyśmy kukurydzę ukraińską, rzepak przerobić na biopaliwa i jeszcze na tym zarobić. Trzeba na to patrzeć w ten sposób, że w handlu z Ukrainą Polska ma cały czas nadwyżkę – powiedział „Gość Poranka” TVP Info. Senator PSL zauważył, że z uwagi na toczącą się na Ukrainie wojnę i związane z nią ryzyko, trzeba myśleć o praktycznych podejściach: „Wszelkiego rodzaju inwestycje w przetwórstwo powinny być lokalizowane po polskiej stronie”.Justyna Dobrosz-Oracz pytała, także senatora PSL o proponowany przez ludowców jeszcze za rządów PiS „system kaucyjny” (mówiono np. o kaucji w wysokości 1 tys. zł za tonę wjeżdżającego do Polski zboża). Zdaniem Pawlaka postulat jest nadal aktualny, a rzekome problemy „z brakiem kadr” to mrzonka. „PiS potrafił robić kontrole, tylko nie na granicy”– To rozwiązanie polegające na tym, by dokładnie sprawdzać, kontrolować towary, które przepływają. (…) Opowiem o swoim osobistym doświadczeniu: jak swego czasu krytycznie wypowiedziałem się na temat poprzedniego rządu, to do mojego gospodarstwa, ale też synów, wjechała kontrola z ARMiR, taka kompleksowa, że chodzili z GPS-em i sprawdzali czy z dokładnością do paru metrów te uprawy są zadeklarowane – powiedział polityk.Dodał, że podobny przypadek był, „gdy rzecznik PiS nakłamał o imporcie zboża” i skupowaniu go przez Młyny Polskie. – Jak powiedziałem, że to kłamstwo, to dosłownie w kilka godzin, po południu w piątek, do Polskich Młynów z Sochaczewie przyjechała inspekcja sanepidu i dziewczyny były zestresowane, bo miały zadanie przeprowadzić „kontrolę wynikową” – czyli nieważne co, ale coś macie znaleźć. Okazało się, że w ogóle nie było żadnych nieprawidłowości – relacjonował Pawlak. – Czyli PiS potrafił robić kontrole w kraju, ale nie potrafił robić kontroli na granicy – podsumował „Gość Poranka”.