Wicekonsul ujawnia. Szkoły prywatne traktują studentów jak sposób zarobku. W Polsce jest kilkanaście uczelni, które brylują w konsulacie generalnym w Mumbaju, jeśli chodzi o wybór przez potencjalnych studentów – zeznawał przed komisją śledczą ds. afery wizowej wicekonsul RP w Mumbaju Mateusz Reszczyk. Reszczyk zapytany, czym dla niego jest afera wizowa, stwierdził, że afera przedstawiona przez media jest tylko fragmentem znacznie większej afery: „afery legalizacyjnej, migracyjnej, dotyczącej poważnych zaniedbań ze strony organów państwa w kwestii legalizacji pobytu, wydawania zezwoleń na pracę i wydawania zgód na studiowanie w Polsce”. Dodał, że ludzie odpowiedzialni za tę aferę to ci, którzy odpowiadali za pracę wojewodów, „za wydawanie dziesiątek, albo setek tysięcy zezwoleń na pracę, bo bez tych zezwoleń nie dałoby się złożyć wniosku wizowego”. „Kilkanaście prywatnych uczelni”Pytany o wizy studenckie Reszczyk wyjaśnił, że uczelnie, które chcą przyjmować studentów z krajów trzecich, muszą zgłosić się do MSWiA i zostać zaakceptowane. Jak zauważył, z jego doświadczeń wynika, że 95 proc. aplikujących o wizę studencką aplikuje do szkół prywatnych. Ocenił, że szkoły prywatne traktują studentów jak sposób zarobku, nie sprawdzają ich kwalifikacji i nie są w stanie sprawdzić, czy np. ukończyli szkołę średnią. Dodał, że uczelnie mają swoich „naganiaczy” w Indiach. Jego zdaniem, w Polsce jest kilkanaście uczelni, które – jak stwierdził – „brylują w konsulacie generalnym w Mumbaju, jeśli chodzi o wybór przez potencjalnych studentów”. Wśród nich wymienił Akademię Finansów i Biznesu Vistulę, Wyższą Szkołę Menedżerską w Warszawie, Wyższą Szkołę Gospodarki Euroregionalnej z Józefowa, „znaną z tego, że studenci jeździli w ramach praktyk na zbieranie pieczarek”. – Takich szkół jest więcej. Część z tych szkół przyjmuje tych ludzi i oni wiedzą, że po studiach będą mogli pracować bez konieczności uzyskania pozwolenia na pracę, ale większość przyjeżdża, lub próbuje przyjechać i wcale nie rozpoczyna studiów – powiedział.Podkreślił, że od trzech lat konsulat RP w Mumbaju sprawdza m.in., czy aplikanci mówią po angielsku w sposób, który umożliwia im studiowanie, a od tego roku usiłuje się dowiedzieć od uczelni, czy studenci podjęli studia. – Nie ma żadnego systemowego sprawdzania uczelni, czy rzeczywiście przyjmują studentów czy tylko pobierają od nich pieniądze, a następnie oni nawet nie rozpoczynają studiów – powiedział. Powiedział, że konsulat wielokrotnie alarmował departament konsularny MSZ o problemach, które istnieją w placówce. Poinformował, że wiosną ub.r. dyrekcja departamentu konsularnego wystosowała do konsulów z krajów, z których napływają do Polski migranci zarobkowi, zaproszenie do „burzy mózgów”. – Konsulowie z całej Azji i Afryki odzywali się ze swoimi uwagami i problemami. (...) Podstawowym zgłaszanym problemem było to, że wojewodowie wydawali bardzo dużo zezwoleń na pracę, które nie były w żaden sposób weryfikowane – wskazał. Dodał, że dyrekcja departamentu konsularnego w 2021 r. napisała, że konsulaty mają nie kwestionować umiejętności pracowników urzędów wojewódzkich. Zapytany, czy złożył doniesienie do prokuratury ws. nieprawidłowości związanych z wydawaniem wiz, odpowiedział, że nie musiał, bo Prokurator Krajowy zgłosił się do niego z prośbą o przesłuchanie. Doprecyzował, że chodzi o delegaturę prokuratury w Lublinie, a przesłuchanie odbyło się 19 grudnia 2023 r.