Artur Balazs w TVP Info. Sytuacja jest o wiele trudniejsza, bo istotnym elementem tego konfliktu jest Komisja Europejska i jej decyzje – powiedział w programie „Gość 19.30” były minister rolnictwa Artur Balazs, odnosząc się do protestów rolników. W jego ocenie potrzeba „nowej relacji” z Ukrainą i zmian dotyczących kwot dostępu do europejskiego rynku. – Bo bez tego sytuacja do końca się nie ureguluje, każdy inny element nie będzie kompletny i będzie powodował, że to sito będzie nadal dziurawe – mówił. Artur Balazs podkreślał, że od dłuższego czasu sytuacja rolników jest dość dramatyczna, bo „w zasadzie nie mogą ulokować na rynku żadnego produktu po cenie opłacalnej”. Jak ocenił, nadal brak jest perspektyw, by ta sytuacja jakoś się zmieniła.– Jestem z nimi, jestem po ich stronie, oni też w moim imieniu bronią interesów rolniczych – podkreślił.Jak mówił, pod koniec lat 90., kiedy został ministrem, rolnicy również protestowali.– Wszystkie drogi w Polsce zostały zablokowane, dochodziło wtedy do regularnych bitew między rolnikami, a policją. Tego teraz na szczęście nie ma, ale sytuacja nie jest łatwiejsza – mówił.Balazs: Sytuacja jest wyjątkowo trudnaBalazs ocenił, że parlament jest dobrym miejscem do stworzenia klimatu do prawdziwych, merytorycznych rozmów między rolnikami, a reprezentantami rządu. – Dzisiaj nie było ministra rolnictwa, ale widzę, że minister Siekierski i Kołodziejczak stale są z rolnikami, jeżdżą na te blokady, strajki, rozmawiają, szukają rozwiązania – dodał. W jego ocenie sprawa jest teraz o wiele bardziej trudna, bo istotnym elementem tego konfliktu jest Unia Europejska oraz Komisja Europejska i jej decyzje. – Ta decyzja związana z Zielonym Ładem i decyzja, która skumulowała problemy rolników, czyli otwarcie rynku europejskiego na produkcję rolną z Ukrainy, potentata światowego w tym zakresie – zwracał uwagę. Jednocześnie wskazał, że dzisiejsze rozmowy nie mogły się skończyć porozumieniem, bo „marszałek Sejmu mógł wyrazić tylko werbalną wolę”.– A ta sytuacja jest niezmiernie skomplikowana i moim zdaniem po stronie KE była skrajna nieodpowiedzialność dotycząca otwarcia granic na tak wielkiego potentata bez żadnych ograniczeń. Czekają nas nie tylko trudne rozmowy tu w Polsce, ale jeszcze trudniejsze w Brukseli – wskazał.Jak mówił, potrzeba nowej relacji z Ukrainą i zmian dotyczących kwot dostępu do rynku. – Bo bez tego sytuacja do końca się nie ureguluje, każdy innym element nie będzie kompletnym i będzie powodował, że to sito będzie bardzo dziurawe – mówił.Według byłego ministra dobrze, że jest wola rządu, żeby szukać rozwiązania. – Polska może jednostronnie wprowadzić embargo na wszystkie produkty pochodzenia rolniczego z Ukrainy, ale nie będzie to do końca mechanizm skuteczny, ponieważ kraje sąsiednie ich nie wprowadzą, a więc one tranzytem przez Polskę przejadą i z tych krajów mogą z powrotem wrócić do Polski – mówił zaznaczając, że największą odpowiedzialność za ten kryzys ponosi KE.„Lobby przy ukraińskim rządzie”– Rozmowy z samą Ukrainą problemu nie rozwiążą, bo po stronie Ukrainy i według mnie też w okolicy ukraińskiego rządu istnieje lobby wielkich latyfundiów i oligarchów, które jest niezmiennie mocne i na to nie pozwolą – dodał.– Trzeba powiedzieć, że tam ulokował się też istotny kapitał z Europy Zachodniej, który też dba o swoje interesy i może dlatego tak trudno nam jest w KE rozmawiać, że częściowo jest to kapitał reprezentowany przez te najmocniejsze państwa – ocenił. Według byłego ministra decyzje muszą zapaść na poziomie KE.– To KE musi określić dostęp do naszego rynku i okres referencyjny, tzn. okresy, z których zostanie wyliczone ten kontyngent. Kontyngent powinien dotyczyć całej UE, ale powinien być określony na poszczególne kraje, bo część krajów chętnie kupi zboże, bo ma taką potrzebę – zaznaczał. Na koniec stwierdził, że „każdy tydzień, każdy miesiąc utrzymania obecnego stanu rzeczy będzie trudniejszy w perspektywie wyjścia z tej sytuacji”. – Europa będzie musiała z tego wyjść, bo nie uda się otworzyć tak rynku, bo te produkty też nie odpowiadają normom sanitarnym, dobrostanowi zwierząt, a więc tym kryteriom bezpieczeństwa żywności, które najwięcej kosztują – mówił. I zaznaczał, że Europa musi się przed tym bronić i określić dostęp do rynku europejskiego. Im szybciej to zrobi, tym konsekwencje będą mniejsze – dodał.