Krzysztof Wiśniewski zaginął niemal 20 lat temu. Krzysztof Wiśniewski w grudniu 2004 roku w Gorzycach wyszedł z baru i ślad po nim zaginął. Do domu miał niespełna kilometr, jednak nigdy do niego nie dotarł. Rodzina apeluje o pomoc i liczy, że po nagłośnieniu sprawy w mediach zgłoszą się świadkowie, którzy wiedzą co stało się z młodym mężczyzną. Nie mogę się z tym pogodzić. Jak człowiek może wyjść i nie wrócić do domu – mówi matka zaginionego. Rodzina nie wierzy, że Krzysztof z własnej woli zerwał kontakt z bliskimi. Nie zabrał ubrań ani dokumentów. Według krewnych, mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku lub przestępstwa. Ale sprawa pozostaje niewyjaśniona mimo upływu lat. 23-letni mężczyzna 30 grudnia 2004 roku wieczorem wyszedł z domu do nieistniejącego już baru VIP w Gorzycach w pow. tarnobrzeskim. Tuż przed godziną 23 opuścił lokal, ale nie poszedł w stronę domu tylko w kierunku drogi relacji Sandomierz - Stalowa Wola. Rodzina uważa, że musiał być z kimś umówiony. Jednak tu ślad się urywa. W barze pracowała wówczas siostra zaginionego. Krzysztof zostawił jej klucze i kartę do bankomatu. Kilkuset potencjalnych świadków Bar znajdował się tuż obok firmy, w której Krzysztof pracował. O godz. 23 kończyła się akurat druga i zaczynała trzecia zmiana – kilkuset pracowników. Rodzina i policja proszą o pomoc i kontakt osoby, które mogą coś wiedzieć na temat zaginięcia.