Lewica zaproponuje projekt ustawy w tej sprawie. Wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski powiedział, że wprowadzenie 35-godzinnego tygodnia pracy powinno być naturalnym skutkiem rozwoju technologicznego w Polsce. – To światłe myślenie o tym, jak ma wyglądać nowoczesna praca – mówił gość Programu 1 Polskiego Radia. Krzysztof Gawkowski podkreślił, że praca oraz jej wpływ na człowieka przekształca się pod wpływem postępu technologicznego, czego przykładem jest chociażby popularność pracy zdalnej w Polsce. Podkreślił, że na takie zmiany należy reagować.– Pojawia się pytanie, czy 35-godzinny system pracy to nie powinien być standard przyszłości, o którym powinniśmy rozmawiać – przyznał w programie „Sygnały Dnia”.– Można zacząć od programów pilotażowych, sprawdzić jak będzie to wyglądało w określonych warunkach, np. na terenie miasta, w perspektywie lat. Proponujemy, by czas pracy skracać w sposób ustandaryzowany. W jednym roku godzinę, w następnym już dwie, żeby było to przygotowane rozsądnie – dodał.Nowa Lewica, co zapowiedział wczoraj w Programie 1 Polskiego Radia Robert Biedroń, zaproponuje projekt ustawy w tej sprawie. Przedstawiciele koalicji rządowej podkreślają, że potrzeba konkretniejszych ustaleń.Według danych europejskiego urzędu statystycznego Eurostat z 2022 roku typowy tydzień pracy osób w wieku 20-64 lat wynosił w Unii Europejskiej średnio 37,5 godziny. Tylko cztery kraje przekroczyły próg 40 godzin. To Grecja, Polska, Rumunia i Bułgaria.Audyt w NASKGawkowski odniósł się również do informacji o tym, że zespół Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej – Państwowego Instytutu Badawczego – miał być wykorzystywany przez Prawo i Sprawiedliwość do działań partyjnych.Chodzi o powołany w 2022 roku Dział Przeciwdziałania Dezinformacji. Głównym zadaniem zespołu było zapobieganie rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji dotyczących pandemii, wojny na Ukrainie i rosyjskiej propagandy.Gawkowski przyznał, że trwa audyt. Jego zdaniem te wstępne informacje, to wierzchołek góry lodowej.– Wszystko wskazuje, że w tym dziale i różnych instytucjach powiązanych przez KPRM było kilkaset kont opozycyjnych, które były monitorowane. Przede wszystkim skupiano się na tym, żeby szukać haków na opozycje – podkreślił.Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”. Według dziennika Dział Przeciwdziałania Dezinformacji sprawdzał na polecenie KPRM-u, co Polacy piszą w internecie na temat wysłania przez Mateusza Morawieckiego córki do prywatnej szkoły i jak reagują na aferę wizową. Informacjom tym zaprzeczył w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” były rzecznik rządu, poseł PiS Piotr Müller. Polityk zaznaczył, że żadne raporty nie były zlecane do bieżących działań partyjnych, lecz wyłącznie do działań administracji publicznej. Jak dodał, działania w sferze walki z dezinformacją obejmują szerokie spektrum tematów, jak te związane z bezpieczeństwem państwa, ale również tematy związane z bieżącą działalnością rządu.