Rosyjski opozycjonista zmarł nagle w łagrze. Warunki, w których Władimir Putin trzymał swojego najbardziej zaciekłego przeciwnika, pozwalają kwalifikować to, co się stało, jako polityczne morderstwo – powiedział w rozmowie z TVP Info prof. Władimir Ponomariow, przedstawiciel jednego z opozycyjnych ugrupowań w Rosji. W piątek w kolonii karnej zmarł Aleksiej Nawalny; miał 47 lat. Wiadomość o śmierci Aleksieja Nawalnego przekazała federalna służba więzienna Okręgu Jamalsko-Nienieckiego, gdzie od grudnia dysydent był przetrzymywany w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.Czytaj więcej: Aleksiej Nawalny nie żyje„Gdyby Nawalny wyszedł, to byłby koniec reżimu Putina”– Jestem jeszcze wstrząśnięty, przed chwilą rozmawialiśmy z wicemarszałkiem Senatu i nagle dostaliśmy tą wiadomość. To jest straszny cios w stosunku do wszystkich ludzi w Rosji, którzy w ten czy inny sposób walczą z reżimem putinowskim – przyznaje prof. Władimir Ponomariow, przedstawiciel Kongresu Deputowanych Ludowych Rosji w Europie.Przyznał, że choć był wstrząśnięty, to śmierć Nawalnego go nie dziwi. – Dla mnie było jasne nawet kilka tygodni temu, że Putin zrobił już ostatni krok. (...) Nie ważne co było konkretnym powodem (śmierci), czy u Nawalnego zatrzymało się serce. Warunki, w których Putin trzymał swojego najbardziej zaciekłego przeciwnika, pozwalają kwalifikować to co się stało jako polityczne morderstwo – ocenił rosyjski działacz opozycji antyputinowskiej.Wskazał, że w kolonii, gdzie przebywał Nawalny, zamykano „najstraszniejszych morderców”. – I wśród nich pojawił się człowiek, który jako pierwszy pokazał korupcję tego reżimu – podkreślił.Rozmówca TVP Info pytany, czy wierzył, że Aleksiej Nawalny opuści kiedykolwiek zakład karny, przyznał, że „osobiście w to nie wierzył”. – Dlatego że jego wyjście oznaczałoby koniec reżimu putinowskiego – dodał Ponomariow.