Wcześniej uznano go za zmarłego. W ramach odwetu za atak na miasto Sahed izraelskie wojska zbombardowały w środę cele w Libanie. Wśród 11 ofiar są dzieci. Jedno z nich dzięki bohaterskiej akcji służb ratunkowych udało się uratować. Mały Hussein Ali Amer spędził pod gruzami kilka godzin. Poprzedniego dnia bojownicy libańskiego ugrupowania terrorystycznego Hezbollah ostrzelali leżące na północy Izraela miasto Safed, zabijając 20-letnią żołnierkę i raniąc osiem osób. Saudyjska telewizja Al Arabiya informowała, że celem Hezbollahu była baza sił powietrznych Izraela w rejonie góry Meron i inny obiekt wojskowy.W odwecie, Izrael przeprowadził w środę nalot na miasto An-Nabatijja w południowym Libanie. Był to najkrwawszy atak na ludność cywilną od początku wojny w Strefie Gazy. Zginęło w sumie 11 osób, wśród nich głównie członkowie rodziny Barwaji. Państwowa Narodowa Agencja Informacyjna Libanu podała w czwartek, że wśród wydobytych ciał znalazł się m.in. Hussein Barwaji, jego dwie córki, siostra i wnuk. Drugiego z wnuków cudem udało się uratować. Mały Hussein stracił matkę i brata. Sam spędził pod gruzami własnego domu co najmniej kilka godzin. Dzięki brawurowej akcji ratowników dziecko udało się wyciągnąć i natychmiast przewieźć do szpitala. Jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Jak podaje libańska Narodowa Agencja Informacyjna, celem nalotu był apartament mieszkalny obok stacji benzynowej Palestine na ulicy Marjayoun. Izraelski pocisk rakietowy zniszczył mieszkanie i budynek.Na miejsce ataku przybyło kilka karetek pogotowia z różnych organizacji humanitarnych i obrony cywilnej, które natychmiast zaczęły usuwać gruz. Atak powietrzny spowodował również znaczne uszkodzenia budynków i pojazdów w pobliżu docelowej lokalizacji.Na granicy Libanu i Izraela od 7 października dochodzi do systematycznej wymiany ognia. Środowe ostrzały były jednak bardziej śmiercionośne niż zazwyczaj.