Lech Kołakowski był „Gościem Poranka”. W 2023 roku, po pięciu kolejnych kadencjach w ławach poselskich, Lech Kołakowski, były wiceminister rolnictwa w rządzie PiS, nie znalazł się na partyjnych listach wyborczych. W rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz przekonywał, że to przez „niezachowanie dyscypliny partyjnej”. „Gość Poranka” skomentował także sprawę afery wizowej i kwestię Zielonego Ładu. Od 2005 r. przez prawie dwie dekady Lech Kołakowski nieprzerwanie zasiadał w ławach poselskich. W międzyczasie był wiceministrem rolnictwa i rozwoju wsi (2021-23), a także doradcą zarządu w Banku Gospodarstwa Krajowego.Z Prawem i Sprawiedliwością łączyła go trudna miłość: odszedł na znak protestu przeciwko tzw. piątce dla zwierząt, by kilka miesięcy później wrócić i znów zasiadać blisko władzy. Łączony z tzw. aferą wizową, na listach w 2023 roku nie znalazł się wcale.– Okazałem się wobec czynników politycznych osobą, która nie zachowała dyscypliny partyjnej – przekonywał, pytany o powody takiego stanu rzeczy.Kołakowski stanowczo zaprzeczył też, jakoby miał z „aferą wizową” cokolwiek wspólnego. – Nie wiedziałem, nie znałem tej sytuacji – stwierdził.Zagrożenie dla Polski„Wnoszę o pilne otworzenie rynku dla pracowników z krajów azjatyckich i afrykańskich” – Dobrosz-Oracz przypomniała pismo, które miał skierować do przełożonych Kołakowski, będąc jeszcze wiceministrem rolnictwa. Sam zainteresowany tłumaczył, że zrobił to pod wpływem „organizacji rolniczych, które zwróciły się do niego z prośbą o pilną pomoc”.Jak wyliczono, w Polsce potrzebnych było „od miliona do półtora miliona pracowników w sektorze rolniczym”, o których sprowadzenie do Polski miał apelować. – W Polsce mamy coraz mniej pracowników w rolnictwie. Wielu rolników zaprzestaje produkcji rolniczej. Jeżeli nie zadbał o to poprzedni rząd, jeżeli nie zadba obecny, to następny będzie musiał się pochylić. To jest kwestia bezpieczeństwa żywnościowego. Potrzeba pracowników – przekonywał.Prowadząca nawiązała też do trwających protestów rolników i sprawy Zielonego Ładu, który je wywołał. Przypomniała, że to Janusz Wojciechowski, komisarz UE ds. rolnictwa, europoseł PiS, chwalił się, że program „wymyślono w Warszawie i jest realizacją założeń partii”.Kołakowski zdementował, jakoby to Prawo i Sprawiedliwość było odpowiedzialne za Zielony Ład. – Nie wiem dlaczego Wojciechowski tak powiedział – oświadczył i dodał, że komisarzowi „mogło zabraknąć czujności”.Gdyby Zielony Ład wszedł w życie, Europa, Polska, jako państwo eksportujące żywność, stałoby się importerem. To byłoby zagrożenie bezpieczeństwa żywnościowego – przekonywał były wiceminister rolnictwa.Zielony Ład to unijny plan mający pomóc przekształcić UE w nowoczesną, zasobooszczędną i konkurencyjną gospodarkę, w tym doprowadzić do neutralności klimatycznej państw członkowskich do 2050 roku. Zakłada wiele zobowiązań m.in. właśnie dla rolników – chodzi o ograniczenie wysokich emisji dwutlenku węgla pochodzących z działalności rolniczej.