„Będziemy się osuwać w kierunku partii geriatryczno-kanapowej”. Jeżeli nie staniemy w prawdzie i nie przedstawimy nowych pomysłów, to będziemy się osuwać w kierunku nieliczącej się, kilkunastoprocentowej partii, takiej trochę geriatryczno-kanapowej – ocenił poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Krzysztof Ardanowski. Jego zdaniem Jarosław Kaczyński ma ogromny problem, by pogodzić się z wyborczą porażką. Jan Krzysztof Ardanowski słynie z coraz ostrzejszych wypowiedzi pod adresem kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Najpierw udzielił głośnego wywiadu portalowi Idź Pod Prąd, w którym bronił Andrzeja Leppera, krytykując jednocześnie byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. – Zwolennicy Kamińskiego mówią, że to jest bojownik walczący przeciwko korupcji, który naraził się różnym środowiskom, grupom przestępczym i z tego powodu jest przez obecną władzę tępiony. Ci, którzy nie zgadzają się z taką tezą, mówią z kolei, że on został ukarany nie za walkę z korupcją, tylko za konkretne wydarzenie związane z atakiem na Leppera i próbą wmanewrowanie Leppera w łapówkę – stwierdził.Zapewnił, że jego przełożony nigdy nie aspirował do tego, by w jakikolwiek sposób uczestniczyć w procesie odralniania gruntów, a więc – co za tym idzie – nie mógł przyjmować żadnych łapówek.Geriatryczno-kanapowa partiaArdanowski z niezadowoleniem wypowiadał się też o polityce PiS w ostatnich miesiącach.– To jest głupie, to jest zabójcze i jednocześnie nieskuteczne, jeśli chodzi o odzyskanie w przyszłości władzy. Ja takiego kierunku nie akceptuję – mówił, odnosząc się do roli jego partii jako „totalnej opozycji”. – Trzeba stanąć w prawdzie i rozliczyć się z tego, co było (...). Jeżeli nie staniemy w prawdzie i nie przedstawimy nowych pomysłów, będziemy się osuwać w kierunku nieliczącej się, kilkunastoprocentowej partii, takiej trochę geriatryczno-kanapowej – ocenił polityk.„Kaczyński jest izolowany”Ardanowski pojawił się też w środę u Piotra Salaka w RMF24. I również nie przebierał w słowach. – Mówię to z pewnym smutkiem. Przyszłość Prawa i Sprawiedliwości, to, czy pozostanie na scenie politycznej jako partia, która będzie miała szansę powrotu do rządów, przekonania społeczeństwa do siebie, zależy w dużej mierze od tego, czy przedstawi jakąś wizję dla Polski, czy wskaże, jak zamierza to realizować – mówił w Radiu RMF24 Jan Krzysztof Ardanowski.Pytany o to, dlaczego od 22 lat pozostaje wierny partii, przekonywał, że robi to „dla braci Kaczyńskich”. – Byłem doradcą Lecha Kaczyńskiego. Wizja państwa sprawiedliwego, uczciwego, solidarnego, na czym Lechowi bardzo zależało (…) państwa, które radzi sobie na arenie międzynarodowej, walczy o swoją suwerenność, rozwija się gospodarczo, ale jednocześnie jest silnie zakorzenione w tradycji patriotycznej (...) – to mi się podobało – podkreślał gość Radia RMF24.Ardanowski żałuje, że przez PiS przewinęło się w ostatnich latach „wielu różnych cwaniaków, kombinatorów, którzy zarabiali miliony rocznie w spółkach Skarbu Państwa”. I wspomina „złote czasy”, które skończyły się po wygranych wyborach w 2019 r. – Kiedy byliśmy w opozycji, były wewnętrzne dyskusje, było ucieranie poglądów, szukanie najlepszych, najbardziej optymalnych rozwiązań. Ostatnia kadencja to było wykonywanie poleceń jakiegoś mitycznego kierownictwa – zauważył.– Jarosław Kaczyński nie ma pełnego rozeznania w złożoności polskich spraw. Jest dość skutecznie izolowany przez kierownictwo od faktycznych informacji – ocenił Ardanowski.Były minister rolnictwa nie chciał zdradzić, kto jego zdaniem jest odpowiedzialny za „odcinanie” Kaczyńskiego. – Nie wiem. I też chciałbym to wyjaśnić – zapewniał.PiS boi się zemstyPytany o potencjalny wynik wyborczy Prawa i Sprawiedliwości w wyborach samorządowych, Ardanowski nie ma żadnych złudzeń. – Wybory samorządowe nie będą dobrym wynikiem, wszyscy o tym wiemy – przyznał. – To się liczy według innej logiki – dodał, tłumacząc, że realne poparcie dla danej partii oddają tylko wyniki z sejmików i dużych miast.W samorządach decydują inne mechanizmy: rozpoznawalność ludzi – analizował poseł PiS-u. Stwierdził też, że wielu ludzi nie chce kandydować w wyborach samorządowych, bo boi się zemsty ze strony nowej władzy.Ludzie, którzy pracują w instytucjach administracji państwowej czy samorządowej, obawiają się, że jeżeli będą startowali z listy PiS-u, to będą usunięci z pracy, zwolnieni, ukarani przez nową władzę, tylko dlatego że z sympatią wspierają Prawo i Sprawiedliwość – wyjaśniał.