Oblicza agresji na Ukrainę. W sobotę rosyjskie samoloty wojskowe omyłkowo zrzuciły dwie bomby lotnicze w obwodzie biełgorodzkim graniczącym z Ukrainą; nikt nie zginął ani nie został ranny; w jednej ze wsi ewakuowano około 150 mieszkańców – ujawnił niezależny rosyjski kanał na Telegramie ASTRA. Ukraińskie media informują z kolei o funkcjonującym w Rosji zorganizowanym systemie werbowania zagranicznych studentów na wojnę z Ukrainą. Do obu groźnych incydentów doszło na przedmieściach stolicy regionu biełgorodzkiego – Biełgorodu. Bomby burzące FAB-250 znaleziono w miejscowościach Postnikow i Strieleckoje. Jak przekazano, podjęto decyzję o ewakuacji osób zamieszkałych w Strieleckim w promieniu 500 metrów od miejsca zdarzenia.To już kolejny podobny przypadek w Rosji i na okupowanych terenach Ukrainy w ciągu ostatnich kilku tygodni. 31 grudnia ubiegłego roku pocisk omyłkowo spadł w Kraju Stawropolskim, 2 stycznia tego roku rakieta na skutek błędu uderzyła w miejscowość Pietropawłowka w obwodzie woroneskim, a 8 stycznia Rosjanie przypadkowo zrzucili bombę lotniczą na zniszczone w wyniku wojny miasto Rubiżne w regionie ługańskim na wschodzie Ukrainy.Kilka dni później, 13 stycznia, dwa rosyjskie pociski manewrujące Kalibr, które prawdopodobnie miały zostać wystrzelone w kierunku Ukrainy, spadły w Kraju Krasnodarskim w Rosji. 21 stycznia omyłkowo zrzucono bombę lotniczą w Ionowce w pobliżu Biełgorodu.Łatwy cel. Tak „wyławiają” studentówUkraiński rządowy portal wojskowy Centrum Narodowego Sprzeciwu opisuje z kolei kulisy werbowania zagranicznych studentów na wojnę z Ukrainą. Jak wskazuje, obcokrajowcy studiujący w Rosji i nie posiadający środków na utrzymanie stają się łatwym celem szantażu. Takie osoby często wstępują do armii, ponieważ grozi im deportacja.Zagraniczni studenci są „wyławiani” dzięki specjalnie ukierunkowanym ogłoszeniom, pojawiającym się między innymi w mediach społecznościowych. Młodych ludzi przekonuje się, że służba wojskowa zapewni im sfinansowanie dalszych studiów i pobytu w Rosji.Zobacz także: Tortury i niewolnictwo na Białorusi. „Łukaszence trzeba postawić ultimatum”