Obiektu nie udało się uratować. W Fabryce Lloyda w Bydgoszczy wybuchł w nocy pożar. Straż pożarna poinformowała, że nikt nie został ranny, ale obiektu nie udało się uratować. Służby ustalają, co było przyczyną tego zdarzenia. St. kpt. Karol Smarz z KM PSP w Bydgoszczy poinformował w rozmowie z TVP Info, że zgłoszenie o pożarze pojawiło się chwilę po godzinie 3 nad ranem. – Gdy na miejscu pojawiły się pierwsze zastępy, pożar był bardzo mocno rozwinięty, a ogień obejmował całą powierzchnię dachu – dodał. Przekazał, że obecnie trwa dogaszanie pożaru, który został już całkowicie opanowany. – Nie widzimy możliwości rozwoju zagrożenia pożarowego – zaznaczył. W kulminacyjnym momencie na miejscu pracowało 11 zastępów straży pożarnej, w akcji brało udział ponad 40 strażaków. Smarz przekazał, że na tę chwilę nie ma osób poszkodowanych. Strażacy przeszukują jednak całe pogorzelisko; prace te zajmą jeszcze kilka godzin. „Budynek Fabryki Lloyda kiedyś pełnił funkcję hali produkcyjnej bydgoskiej stoczni. Hala wchodziła w skład większego zespołu obiektów stoczni Bydgoskiego Towarzystwa Żeglugi Holowniczej, które było największym przedsiębiorstwem żeglugi śródlądowej w Bydgoszczy, a od 1920 r. jednym z większych w Polsce. Fabryka produkowała m.in. kotły parowe, żurawie, różnego rodzaju konstrukcje stalowe i łańcuchy holownicze, a także wyspecjalizowała się w urządzeniach do wyposażenia gorzelni. Stąd wywodzą się barki Lemara i Carmen –podano na stronie internetowej Fabryki. Następnie obiekt został odrestaurowany i zaczął pełnić funkcję centrum kultury.