Rok temu serce jego żony stanęło. Rok temu życie Dawida Kubackiego wywróciło się do góry nogami. Z dnia na dzień wycofał się z walki o Kryształową Kulę, przerwał udział w cyklu Raw Air i wrócił do Polski. Do żony, której serce nagle przestało bić. – Tamtego dnia z Martą i dziećmi miała być moja mama, ale wujkowie dali znać, że oni przyjadą, bo tak im się wszystko poukładało, że mają czas, żeby Martę i dziewczynki odwiedzić. Serce Marty stanęło o godzinie 9:05, a gdyby w naszym domu byli wtedy nie wujkowie, tylko mama, to mama poszłaby na mszę o godzinie dziewiątej, wróciłaby dopiero po godzinie i wiadomo co by było… – opowiedział w rozmowie ze Sport.pl. Tą sprawą żyła cała Polska. Walczący o triumf w Pucharze Świata Dawid Kubacki, niemalże pewny skończenia sezonu na podium, nagle opuścił resztę zespołu i wrócił do Polski. Plotki, domysły, rozmaite rozważania szybko ucięto fatalną wiadomością: jego żona, Marta, walczyła o życie w szpitalu. Kubacki prosił o modlitwę. Po fakcie cytował zresztą lekarzy, którzy przekonywali, że to, że wciąż mogą być razem, trzeba postrzegać w kategoriach cudu.Poszło o problemy z sercem. Schorzenie, wadę, która bezobjawowo funkcjonowała w jej ciele przez 31 lat. Gdy wreszcie dała o sobie znać, to na całego. – Niby po fakcie sobie analizujemy, że czasem Marta się gorzej czuła, że łapała jakąś zadyszkę, ale przecież przy dwójce małych dzieci to jest normalne, człowiek takie rzeczy jak zmęczenie czy niedospanie uznaje za coś oczywistego – tłumaczy Kubacki w rozmowie z Łukaszem Jachmiakiem. Jeden z najlepszych polskich skoczków nie ma wątpliwości: nad wszystkim czuwała Góra. – Tamtego dnia z Martą i dziećmi miała być moja mama, ale wujkowie dali znać, że oni przyjadą, bo tak im się wszystko poukładało, że mają czas, żeby Martę i dziewczynki odwiedzić. Serce Marty stanęło o godzinie 9:05, a gdyby w naszym domu byli wtedy nie wujkowie, tylko mama, to mama poszłaby na mszę o godzinie dziewiątej, wróciłaby dopiero po godzinie i wiadomo co by było…Najgorsze godziny w życiuKubacki, jak reszta kadry, był wtedy w dalekiej Skandynawii. Walczył w cyklu Raw Air, radził sobie bardzo dobrze. Gdy dostał telefon, świat mu się zawalił. – To najgorsze godziny, jakie przeżyłem. Po naszym porannym rozruchu, w dniu konkursu, dostałem informację, co się stało. Zostawiłem wszystko (...) i pędem ruszyłem tylko z małym plecaczkiem, z dokumentami. Okazało się, że tego dnia były dwa samoloty do Polski i na ten o 13 nie zdążyłem, a następny był bodajże o 19. W hotelu co pięć minut kursowałem z pokoju na stołówkę po kawę. Na pewno wypiłem jej kilka litrów. Naprawdę nikomu nie życzę, żeby przeżywał coś takiego i bardzo się cieszę, że to wszystko się tak dobrze skończyło – powiedział 33-latek.Kubacka ma wszczepiony rozrusznik serca. Jak przekonuje mąż, „żyje w miarę normalnie”. Kilkanaście dni temu tańczyła na Balu Mistrzów Sportu. Sam Kubacki wrócił do skakania. I to też uważa za cud. – Jestem wdzięczny, że to ciągle mam. Bo wiem, że mógłbym już nie mieć. Bo sytuacja mogła wyglądać zupełnie inaczej - tak, że musiałbym ze sportu zrezygnować. Zagrożenie było duże, dlatego dziś inaczej do wszystkiego podchodzę i cieszę się każdą chwilą. Nawet jak nie idzie, a przecież nam w tym sezonie nie idzie od samego początku – wyjaśnił.