Głos w sprawie nalotów zabrały Chiny. Cele rebeliantów Huti w portowym mieście Al-Hudajda zostały w niedzielę ponownie ostrzelane – podał Ansar Allah, portal finansowanego przez Iran ruchu. W rejonie przybrzeżnym zauważono „liczne wrogie amerykańskie samoloty” – przekazał agencji Reutera rzecznik Huti. Katarska telewizja Al Dżazira, powołująca się na źródła lokalne, twierdzi, że nie odnotowano żadnych ofiar, a „dokładny cel ataków jest niejasny”.Od piątku siły powietrzne USA i Wielkiej Brytanii, przy wsparciu logistycznym Australii, Bahrajnu, Kanady i Holandii, przeprowadziły liczne uderzenia na jemeńskie cele, należące do rebeliantów Huti. Militarne uderzenie sił sprzymierzonych było bezpośrednią odpowiedzią na ataki ruchu na statki handlowe na Morzu Czerwonym.Apel ChinSzef chińskiej dyplomacji Wang Yi wezwał w niedzielę do zaprzestania ataków na cywilne statki na Morzu Czerwonym oraz do utrzymania swobodnego przepływu towarów. W zawoalowany sposób skrytykował amerykańskie i brytyjskie naloty na cele Huti podkreślając, że Rada Bezpieczeństwa ONZ nie zatwierdziła tych działań.– Należy unikać dolewania oliwy do ognia napięć na Morzu Czerwonym oraz wzrostu zagrożeń dla bezpieczeństwa w regionie – zaznaczył Wang. Jego zdaniem konieczne jest nie tylko utrzymanie bezpieczeństwa na Morzu Czerwonym, ale też uszanowanie suwerenności państw po obu stronach, w tym Jemenu.Ataki na statki na Morzu CzerwonymWspierani przez Iran, szyiccy rebelianci Huti są jedną ze stron wciąż tlącej się wojny domowej w Jemenie i kontrolują północny zachód tego kraju.Od 19 listopada atakują statki przepływające przez Morze Czerwone twierdząc, że w ten sposób wspierają walczący z Izraelem palestyński terrorystyczny Hamas. Deklarują, że ich ataki obejmują statki związane z Izraelem, choć wiele z zaatakowanych jednostek nie miało powiązań z tym krajem.