Norwegowie byli zdecydowanie lepsi. Polska przegrała w Berlinie z Norwegią 21:32 (10:15) w swoim pierwszym meczu grupy D pierwszej rundy mistrzostw Europy piłkarzy ręcznych, których gospodarzem są Niemcy. W meczowej „16” nie znaleźli się Piotr Jędraszczyk, a także chory Michał Daszek. Polacy bilans spotkań mają korzystny, ale ostatnie zwycięstwo nad Norwegią zanotowali w pamiętnym mundialu 2009 w Chorwacji - okraszone rzutem przez niemal całe boisko Artura Siódmiaka.W skandynawskiej drużynie prowadzonej przez Jonasa Wille blisko połowa zawodników wywodzi się z Kolstad Handball, który w Lidze Mistrzów zajmuje siódme, przedostatnie miejsce w grupie A. W tej samej puli rywalizuje Industria Kielce, która w Trondheim nieznacznie wygrała.Mecz rozpoczęła udana kontra Mikołaja Czaplińskiego, a drugą bramkę z 7 metra dorzucił Kamil Syprzak. Gdy dodamy do tego silny i celny rzut Szymona Sićko, to lepszego początku drużyna Marcina Lijewskiego nie mogła sobie wymarzyć. Rywale stosunkowo szybko wyrównali, a wyszli na prowadzenie po kontrze Sebastiana Bartholda, gdy biało-czerwoni grali z pustą bramką. Gwiazdor Norwegów Sander Sagosen nie kazał długo czekać na prezentację swoich wysokich umiejętności i na jego koncie przed końcem kwadransa pojawiły się trzy trafienia. Po niewykorzystanych kilku sytuacjach decyzja trenera Lijewskiego mogła być tylko jedna. Przerwa na żądanie. Po przekazanych uwagach obrona była bardziej szczelna. Dalej jednak w ataku przydarzały się proste błędy, co skutkowało łatwymi bramkami rywali. Przewaga Skandynawów przed przerwą dochodziła do pięciu goli, a wynik w tej części gry ustalił niezawodny Sagosen. Statystyki między słupkami Jakuba Skrzyniarza do jego vis-a-vis Torbjorna Bergeruda, 16:40 procent nie napawały optymizmem.Po zmianie stron gol Sićki (piłka leciała z prędkością ponad 125 km/h) był rzadką okazją do radości polskich kibiców, którzy do Berlina przyjechali m.in. z Nowogardu, Płocka, Gostynina i Szczecinka. Przewaga Skandynawów stopniowo zaczęła niepokojąco rosnąć (14:24). Po trzech kwadransach w obu zespołach na listę strzelców wpisało się po ośmiu graczy. Przy nazwiskach Norwegów było jednak zdecydowanie więcej łupów bramkowych. Na długo przed zakończeniem meczu emocje się skończyły. Choćby punkt był poza zasięgiem Polaków.