Szefowa KE powiela swoje wcześniejsze błędy – ocenia ekspert. Trzeba przyjąć bardziej radykalne środki, przykładowo: odmówić wszystkim nielegalnym migrantom możliwości procedowania wniosków azylowych w UE i za wszelką cenę odsyłać ich z powrotem do miejsca, z którego wypłynęły, albo do innych krajów – mówi w rozmowie z portalem tvp.info prof. Tomasz Grzegorz Grosse, europeista z Uniwersytetu Warszawskiego. Komentując plan zaproponowany na Lampedusie przez szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen ekspert ocenia, że to „tradycyjna, nieskuteczna metoda” powielania starych błędów w polityce migracyjnej UE. W niedzielę Ursula von der Leyen z premier Włoch Giorgią Meloni pojechała na Lampedusę. W ostatnich dniach na wyspę trafiło ponad 8,5 tys. migrantów – więcej niż populacja wyspy. Przewodnicząca Komisji Europejskiej wezwała państwa członkowskie Unii, aby wykorzystały dobrowolny mechanizm solidarnościowy i zabrały migrantów z Włoch. „Błędna postawa Ursuli von der Leyen” – Mamy tutaj w gruncie rzeczy bardzo błędną postawę Ursuli von der Leyen, która stara się rozwiązać ten kryzys tradycyjnymi, nieskutecznymi metodami – poprzez przesyłanie tych imigrantów do innych państw członkowskich. Ta forma pomocy jest kompletnie nieskuteczna w tym sensie, że ona zamiast ten kryzys likwidować, przenosi go do innych państw członkowskich – komentuje w rozmowie z portalem prof. Tomasz Grzegorz Grosse. Europeista zauważa, że Niemcy na swój sposób odpowiedziały na ten apel jeszcze przed wezwaniem szefowej Komisji Europejskiej – kilka dni wcześniej zawiesiły bowiem swój udział w mechanizmie solidarnościowym i wstrzymały jakikolwiek napływ imigrantów z Włoch. Francuzi z kolei – przypomina – wprost zamknęli swoją granicę z Włochami właśnie po to, by obecny kryzys nie przelał się do Francji. „UE musi odsyłać migrantów z powrotem” – Premier Giorgia Meloni zwraca coraz bardziej odważnie uwagę na to, że trzeba przede wszystkim skupić się na tym, by zatrzymać falę migrantów, by oni nie dopływali do Lampedusy czy innych portów na południu Unii Europejskiej. I to jest przede wszystkim ten wysiłek, który stara się podjąć między innymi przez prowadzone negocjacje z władzami Tunezji. Unia Europejska już zaproponowała miliard euro pomocy m.in. na wzmocnienie tunezyjskiej straży przybrzeżnej, by zamknąć dopływ nielegalnej migracji przez Morze Śródziemne. Ale te wszystkie działania, jak pokazują wydarzenia ostatnich dni, są dalece niewystarczające – konstatuje ekspert.Zdaniem rozmówcy portalu tvp.info Unia Europejska powinna przyjąć „bardziej radykalne środki” i proponuje, by „odmówić wszystkim nielegalnym migrantom możliwości procedowania wniosków azylowych w Unii i za wszelką cenę odsyłać ich z powrotem do miejsca, z którego wypłynęli, albo do innych krajów”.– Trzeba, mówiąc krótko, pójść raczej ścieżką australijską czy brytyjską, a nie pozorować działania antykryzysowe przez mechanizmy, które w żaden sposób nie mogą odpowiedzieć na źródło kryzysu, a tylko powodują niesnaski i emocje między państwami członkowskimi czy na końcu wzrost eurosceptycyzmu obywateli UE, którzy po kilkunastu latach kryzysu są głęboko rozczarowani postawą Brukseli w tej sprawie – wyjaśnia prof. Grosse.Prof. Grosse: Albo rozwiązujemy problem, albo zapraszamy kolejne rzesze imigrantów Pytano o to, czy zgadza się z byłą premier Beatą Szydło, że plan Ursuli von der Leyen – zamiast rozwiązywać problem – dodatkowo zachęca imigrantów, by płynęli do Europy, ekspert z UW przyznaje, że jest w tym dużo racji. #wieszwiecejPolub nas – Premier Szydło zwraca uwagę na fundamentalny sygnał, który idzie przez ostatnie lata z Unii Europejskiej – to jest sygnał zachęcający kolejne rzesze imigrantów z Afryki i Azji, żeby przybywali do Europy. A trzeba zmienić narrację i sygnały wysyłane do migrantów na takie, które będą ich zniechęcać do podejmowania tej ryzykownej i kosztownej podróży. Niestety, pani von der Leyen powiela swoje wcześniejsze błędy, jeżeli zachęca do tego, by opróżnić Lampedusę i rozdzielić tych imigrantów po wszystkich państwach członkowskich – to jasny sygnał dla kolejnych ochotników, żeby przybywać na Lampedusę, bo oznacza udrożnienie tego kanału migracji. To raczej zachęta niż krok w kierunku zablokowania nielegalnej migracji do Unii Europejskiej – wskazuje europeista.Francja solidarna, tylko nie z Włochami Zwraca także uwagę na postawę Francji, która kilka miesięcy temu była głównym pomysłodawcą mechanizmu solidarnościowego, a dziś zamyka granice z Włochami. – Francja – jeśli chodzi o ten mechanizm solidarnościowy – od samego początku była solidarna ze wszystkimi, ale nie z Włochami. Od samego początku w ramach dobrowolnej relokacji Francuzi nie objęli, jednostronną decyzją rządu, Włoch. W tej chwili są pod ogromną presją – z jednej strony migracyjną, bo gros imigrantów przedostających się do Włoch ląduje później we Francji; z drugiej strony są pod presją własnej opinii publicznej. Tutaj nie jest przypadkiem, że pani Marine le Pen zyskuje na popularności w sondażach. Francuskie społeczeństwo radykalizuje się, jeśli chodzi o imigrantów i coraz bardziej dobitnie upomina się u polityków, by zakończyli tej kryzys i zamknęli granice przed kolejną falą nielegalnej migracji – podsumowuje prof. Tomasz Grzegorz Grosse. Zobacz także: PO była gotowa na „każdą liczbę” migrantów. Dziś Tomczyk unika odpowiedzi i atakuje dziennikarkę