Słowa Webera wpisują się w ciąg ataków z Brukseli i Berlina na Polskę, których celem jest wymiana rządu. Podkreślanie na każdym kroku, że PiS to partia prorosyjska i autorytarna jest wygodne dla przedstawicieli unijnych „elit”. Dzięki temu mogą bowiem bagatelizować krytykę pod swoim adresem formułowaną w Warszawie i zarzuty o chęć ograniczania suwerenności krajów członkowskich. Nie od dziś wiadomo, że partia Jarosława Kaczyńskiego, tak dla Brukseli, jak i dla Berlina jest niewygodna, a oba centra nie mogą się doczekać, by w Polsce powstał nowy, spolegliwy rząd, który z radością będzie płynąć w „głównym nurcie” i wykonywać wszelkie dyrektywy. Tyle że wybory się zbliżają, a ich życzenie jest dalekie od realizacji, co powoduje, że coraz częściej nie dbają o zachowywanie pozorów, odsłaniając, tak jak Manfred Weber, swoje rzeczywiste cele. W wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, w której to frakcji znajdują się m.in niemieckie CDU-CSU, a także europosłowie PO i PSL, Manfred Weber powiedział, że opowiada się on za kursem, który „wyklucza radykałów”.„AfD, Le Pen to nasi polityczni wrogowie. Sformułowałem trzy warunki jakiejkolwiek współpracy: za Europą, za Ukrainą, za praworządnością. W ten sposób budujemy zaporę ogniową przeciwko PiS. Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić kraj z powrotem do Europy" – podkreślał Weber.Kolejny dowódSłowa te wywołały polityczną burzę w Polsce, gdyż stały się kolejnym dowodem na próbę wpłynięcia przedstawiciela „elit” unijnych, w tym wypadku przewodniczącego EPL, gdzie stanowisko te do 2022 roku piastował Donald Tusk, na zbliżające się wybory w Polsce.Zobacz także: Suwerenna Polska apeluje do Tuska, by zażądał przeprosin od WeberaZ jednej strony mamy do czynienia z wypowiedzią negatywnie nastawionego do polskiego rządu unijnego polityka, z drugiej zaś polityka niemieckiego, co, biorąc pod uwagę różnice zdań i spory na linii Berlin – Warszawa, nadaje jej dodatkowy kontekst. Ustawianie Polaków po kątachTraktując rząd PiS jako zagrożenie dla Europy, Weber wpisuje się w długie, niestety, tradycje „wychowywania” Polaków, poprzez besztanie ich i ustawianie po kątach. Znamienne były wielokrotnie przywoływane słowa francuskiego prezydenta Jacques'a Chiraca, który powiedział, że straciliśmy szansę żeby „siedzieć cicho”.Tego właśnie oczekuje po Polsce Weber i inni, podobnie myślący politycy, przede wszystkim z krajów, które roszczą sobie prawo do narzucania innym swojej polityki. Gdy zaś spotyka się ona z oporem, gdy broniący się mówią o prawach, które stoją u podwalin UE, wtedy, zamiast merytorycznej dyskusji, mamy do czynienia z sypaniem, jak z rękawa, oszczerstwami.Oszczerstwami – co trzeba podkreślić – podsycanymi przez polską, totalną opozycję, która wielokrotnie udowodniła, że w atakach na rząd na arenie międzynarodowej nie zna żadnych granic.Stek bzdurTo właśnie jej przedstawiciele dostarczają od lat amunicji do walki z PiS na arenie międzynarodowej, poprzez formułowanie tak bzdurnych haseł, jak choćby nieustanne porównanie polskiego rządu do Rosji i Białorusi. Wciąż skarżą się też na masowe prześladowanie opozycji, krzyczą, że niszczone są „wolne media”, że kończy się demokracja, że następuje klerykalizacja państwa, że kobiety pozbawiane są swoich praw, rozumianych jako prawo do aborcji, że prześladowane są mniejszości seksualne, a na granicy z Białorusią zabijani są masowo migranci. Czytaj także: Wypowiedź Webera pokazuje, czyim poparciem cieszy się TuskPiS na wszelkie sposoby łączony jest z neonazizmem, ksenofobią, antysemityzmem. Na porządku dziennym jest mówienie o rozdawnictwie, grabieży majątku narodowego, a każdy prorozwojowy projekt traktowany jest jako wyrzucanie pieniędzy w błoto. Atak za atakiemKrytykowana była też walka o dywersyfikację energetyczną i współpracę, rzekomo nadmierną, z państwami naszego regionu, zamiast koncentrowaniu się na tym, co proponuje Berlin i Paryż. Polskiemu rządowi za to, że sprzeciwił się przyjmowaniu nielegalnych migrantów i systemowi kwot tak i teraz, jak i w 2015 roku – zarzuca się ksenofobię, rasizm i brak humanitaryzmu.Po co CPK, skoro jest lotnisko w Berlinie, po co przekop Mierzei Wiślanej, po co mur na granicy z Białorusią?! Do niedawna krytykowano też rozbudowę armii, jednak po inwazji rosyjskiej propaganda ta zmieniła lekko narrację na „po co” kupowanie broni od USA i Korei Południowej, jak można od Niemiec. Na Niemcy, jak przekonała się Ukraina, zawsze przecież można liczyć, prawda? To w końcu nasz „ambasador w Europie”, dobry sąsiad, który pomaga nam się „europeizować”. „Im gorzej, tym dla nas lepiej”Strach przed tym, że po tylu latach rządzenia PiS wciąż ma duże szansę na kontynuowanie sprawowania władzy, a wyborcy, nie wiedzieć czemu, gremialnie nie głosują na PO, powoduje, że przedstawiciele opozycji w PE mają satysfakcję, że należne nam unijne pieniądze wciąż znajdują się w zamrażalce, czy gdy na Polskę mają spaść unijne kary.W myśl zasady „im gorzej, tym dla nas lepiej” totalna opozycja dodatkowo podjudza unijne środowiska do kolejnych ataków na rząd PiS, licząc, że w końcu zyska to poklask większości Polaków. Stąd też zapewnienia, że jak tylko wygra ona wybory, to wszystko, co miało trafić z KPO do Polski, spłynie do nas raz dwa. Nagle wszyscy zaczną nas też klepać po plecach i znów – jak zaznaczył w swojej wypowiedzi Weber - będziemy w Europie.Nadzieje WeberaA wtedy koniec z tematem reparacji wojennych, przypominaniem o potrzebie wypełniania przez Berlin zobowiązań wobec NATO, krytykowaniem narzucania nam „zielonych” kryteriów. Koniec z bliskimi relacjami z USA, Europa ma być samodzielna, a to oznacza takie samo traktowanie Stanów Zjednoczonych jak i Chin. #wieszwiecejPolub nasNikt z Warszawy też nie krytykowałby już Niemiec za relacje z Moskwą czy Pekinem, a także za jakość pomocy Ukrainie. Nikt nie sprzeciwiałby się też porzuceniu unijnego weta i wizji federalizacji UE.Taka wizja przyświecała wypowiedzi Webera. Tylko chyba nie zdaje on sobie wciąż sprawy, że większość Polaków negatywnie oceni połajanki ze strony niemieckiego polityka, więc jego działania uzyskają przeciwny do zamierzonego skutek.Petar PetrovićAutor jest dziennikarzem Polskiego Radia