Pacjentka martwiła się o córkę. Kamila Parys urodziła się z wadą serca i jako niemowlę przeszła operację kardiochirurgiczną. Już jako dorosła osoba zachorowała na raka piersi; poddano ją z tego powodu pełnemu cyklowi chemioterapii. Wydawało się, że leczenie onkologiczne kończy się sukcesem, ale pacjentka czuła się coraz gorzej – była bardzo osłabiona, męczyły ją najprostsze czynności, miała gorączkę, a jej ciśnienie tętnicze wynosiło zaledwie 40/70 mm Hg. W takim stanie została przyjęta do Kliniki Kardiologii i Wad Wrodzonych Dorosłych w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Diagnoza i leczenie – W badaniu echokardiograficznym zobaczyliśmy zmiany, jakich żaden z lekarzy w klinice – a jeden z nich wykonuje takie badania od 40 lat – nigdy nie widział. Na lewej zastawce widać było wegetacje wskazujące na zakażenie bakteryjne, a po prawej stronie, w komorze – trzy wielkie kule, które mogły oznaczać infekcyjne zapalenie wsierdzia, ale też nie można było wykluczyć, że to problem wynikający z choroby nowotworowej. Byliśmy przerażeni, bo wiedzieliśmy, że pani ma małą córeczkę. Rozpoczęła się wielka walka o jej życie – opowiadała prof. Agata Bielecka-Dąbrowa, kierująca Kliniką Kardiologii i Wad Wrodzonych Dorosłych. W diagnozowanie i leczenie kobiety, które trwało ponad 7 tygodni, włączyło się kilkudziesięciu medyków – lekarzy kardiologów, onkologów, radiologów, hematologów, ale także diagności laboratoryjni i mikrobiolodzy. Ognisk choroby szukano w całym ciele. Czytaj także: Lekarze usunęli pacjentce ogromny guz. Ważył prawie 20 kg – Dostrzegliśmy zmiany w piersi pacjentki, więc obawialiśmy, się, że nastąpiła wznowa nowotworu, co na szczęście zostało wykluczone. Potem okazało się, że pani Kamila ma silną niedokrwistość, brak płytek krwi i leukocytów, więc obawialiśmy się, że jest to problem hematologiczny – wykluczyła go biopsja szpiku. Już po pewnym rozpoznaniu zapalenia wsierdzia, wielkim wyzwaniem, jakiego podjął się wielodyscyplinarny zespół, było opracowanie antybiotykoterapii – dodała Bielecka-Dąbrowa.Antybiotyków nie można było bowiem zastosować według schematu; pacjentka miała silnie uszkodzoną wątrobę i szpik – najprawdopodobniej w wyniku przebytej wcześniej chemioterapii. Przyczyną chory ząb – Po nitce do kłębka udało nam się ustalić, że prawdopodobnym sprawcą nieszczęścia było leczenie zęba bez zabezpieczenia antybiotykowego. Niby prosty zabieg, a doprowadził do śmiertelnego zagrożenia życia pacjentki, która już w trakcie chemioterapii wymagała przetoczeń krwi i podawania czynników wzrostu. Pani Kamila walczyła na granicy życia i śmierci. Nie mówiliśmy jej o tym, ale byłam zmuszona uprzedzić rodzinę, że musi być przygotowana na najgorsze – wyjaśniła kardiolog. Pacjentka w stanie agranulocytozy była całkowicie pozbawiona własnej odporności. Chirurg szczękowy, poproszony o konsultację, jeszcze tego samego dnia przyjechał do Instytutu z innego szpitala. – Zabrał się do pracy w weekend, w swoim wolnym czasie. Usunął pacjentce kilka zębów, dzięki czemu mogliśmy posunąć się dalej z leczeniem – podkreśliła profesor z łódzkiej kliniki. Według kardiolog dr Doroty Mrozowskiej, w czasie hospitalizacji 29-latka była poddawana nieustannej diagnostyce – badaniom krwi, posiewom, badaniom obrazowym i konsultacjom specjalistów.– Po dwóch tygodniach zobaczyliśmy odpowiedź na leczenie, a potem znowu pojawiły się komplikacje ze strony wątroby i nerek, związane z silną antybiotykoterapią. Najbardziej baliśmy się jednak powikłań hematologicznych i spadku odporności pani Kamili. Gdy wchodziliśmy do jej izolatki, ubieraliśmy się w specjalne kombinezony, maseczki, rękawiczki. Był problem z duża niedokrwistością, potem ze zmniejszoną krzepliwością krwi. Całe leczenie trwało ponad 7 tygodni – dodała lekarka. Kontrola lekarska Życie pacjentki udało się uratować, ale bakterie zniszczyły jej zastawkę serca przedsionkowo-komorową, więc w najbliższym czasie czeka ją operacja – tym razem już planowa. Zdaniem kardiologów, jako osoba po operacji serca, kobieta nadal będzie narażona na stany zapalne i będzie musiała pozostawać pod kontrolą specjalistów. – W porównaniu z tym, co było wcześniej, teraz czuję się wspaniale. W czasie choroby najbardziej bałam się o córkę (Anię), wiedziałam, że nie mogę jej zostawić – powiedziała Kamila Parys.Czytaj także: Przez całą ciążę była dializowana. Urodziła zdrowe dzieckoJak wyjaśniła, nie przypuszczała, że leczenie kanałowe zęba, który ukruszył się w czasie chemioterapii, może doprowadzić do tak drastycznego pogorszenia zdrowia. – Nikt mi wtedy nie powiedział, że potrzebuję podania antybiotyku – zaznaczyła Parys. #wieszwiecejPolub nasMimo dramatycznego przebiegu leczenia pacjentka dobrze wspomina pobyt w Klinice Kardiologii. Jak mówi, czuła, że została otoczona troskliwą opieką – zarówno przez lekarzy, którzy badali ją „od stóp do głów”, jak i przez pielęgniarki. Teraz 29-latka ma w planach dokończenie studiów psychologicznych, które musiała przerwać z powodu choroby.