Dzisiaj sędziowską popularność może zapewnić pisanie bloga! – pisze Miłosz Manasterski. Przed laty sędziowie słynęli z roztropności, sprawiedliwości i mądrych wyroków. Dzisiaj sędziowską popularność zapewniają występy w telewizji, relacje w mediach społecznościowych a nawet pisanie bloga! Dla zwykłego podsądnego opieszałość polskich sądów jest ich największym problemem. Od niesprawiedliwego wyroku można się przecież odwołać. Gorzej jak sprawa ciągnie się latami, a sądu przyśpieszyć się nie da. Kiedy otrzymujemy sądowe wezwania, mamy na reakcję tydzień, góra dwa. Sąd sam dla siebie podobnych ram czasowych nie wyznacza.Polacy pracują coraz wydajniej i często zostają w pracy po godzinach. Na lekturę książki, zajęcie się swoim hobby czy twórczością często brakuje już czasu i siły. Tymczasem niektórzy sędziowie zdają się dysponować nieskończonymi zasobami wolnego czasu. Biegają po telewizjach i radiach, a pomiędzy wizytą w jednym i drugim studio komentują politykę w mediach społecznościowych. Znajdą też zawsze sposobność, żeby iść na jakiś antyrządowy protest albo spotkanie z politykiem opozycji. Bywa to bardzo irytujące dla oczekujących na rozstrzygnięcie sądowego sporu, którego rozprawy są ciągle przekładane.Ostatnio fala niemocy dotarła do Trybunału Konstytucyjnego. Nie każdy (na szczęście) ma sprawę w sądzie. Wszystkich nas jednak dotyczą decyzje Trybunału Konstytucyjnego. Wiadomo, że tak ważne orzeczenia nie mogą być tworzone na kolanie, jak zmieniane co tydzień polityczne stanowiska Platformy Obywatelskiej. I nikt chyba nie ośmieliłby się popędzać sędziów Trybunału, nawet w tak palącej sprawie jak potencjalne uruchomienie wypłaty dla Polski kilkudziesięciu miliardów euro z Funduszu Odbudowy.Rozumiemy doskonale, jak bardzo sędziowie potrzebują czasu do namysłu. Szkoda jednak, że niektórzy myślą w zupełnie innych miejscach niż Trybunał Konstytucyjny, gdzie nie można obecnie zebrać jedenastu sędziów do orzeczenia w tzw. pełnym składzie. Szkoda też, że pochłaniają ich sprawy nie związane bezpośrednio z orzekaniem, a bliższe sprawom personalnym. Niektórzy z tego elitarnego grona poświęcają się nieformalnej komunikacji z dziennikarzami Onetu. Zapewne czytelnicy tego portalu są spragnieni wiedzy prawnej, wszak edukacji w tej dziedzinie nigdy za wiele. Z najnowszego tekstu portalu pt. "Kulisy sytuacji w TK. Przyłębska była potwornie wkurzona" jednak trudno wynieść jakąś wykładnię prawa, chyba że chodzi o tzw. prawo dżungli. Chociaż źródłem autorki, red. Magdaleny Gałczyńskiej jest anonimowy informator z Trybunału Konstytucyjnego, prawdopodobnie jeden z sędziów, to artykuł pasuje do tabloidu, a nie do „Kwartalnika Prawa Publicznego” czy „Zeszytów Prawniczych UKSW”. O prawie nic prawie tam się nie mówi, natomiast mamy dużo domniemanych złych emocji przypisywanych prezes TK, tak jak tytułowe „wkurzenie” i „żądza władzy”. Uważny czytelnik uzna jednak, że to raczej projekcja, a prawdziwe emocje znajdzie przede wszystkim u anonimowego informatora, który kipi złością i żalem, że to nie on szefuje Trybunałowi Konstytucyjnemu. Czy da się bardziej obnażyć słabość środowiska sędziowskiego, które zamiast debatować o stanowieniu prawa donosi dziennikarzom Onetu o tym, kto kogo za co nie lubi i zazdrości służbowego samochodu?Zostawmy już anonimowych informatorów Onetu i skupmy się na tym, co sędziowie TK robią oficjalnie. Na przykład wiceprzewodniczący TK, sędzia Mariusz Muszyński poświęca swój czas i energię m. in. na tworzenie własnego bloga. Nie wiem, czy „Blog o prawie, polityce i życiu” (www.mariuszmuszynski.pl) autorstwa sędziego Muszyńskiego zapewni mu poczesne miejsce w polskiej blogosferze. Warto jednak zauważyć wkład sędziego i poświęcić choć chwilę jego wpisom. Blog jest regularnie aktualizowany, wpisy pojawiają się niemal codziennie, czasem nawet dwa. Znajdziemy tam wiele cennych myśli, jak na przykład ta: „Dotarło do mnie, że dyskutowanie z Wyborczą jest jednak poniżej mojej godności, zawodowej pozycji, a przede wszystkim bez sensu” (wpis „Refleksja” z 7.05.2023 r.).Wiele wpisów poświęconych jest dyskusji z kolegami po fachu, których bez prawnego wykształcenia możemy nie zrozumieć, jak w przypadku wpisu „I kolejny Kryształ Praworządności” (pisownia oryginalna) również z dn. 7.05.2023 r.: „(…) Obaj w swojej pozie sędziowskich dziewic oddają się krytyce. Wysłuchiwałbym z pokorą, gdybym nie wiedział, że to dziewictwo godne żony cezara… (…).” Są też zagadki matematyczne, oczywiście również związane z prawem, jak we wpisie z 10 marca 2023 r.: „Jeżeli mamy 15 członków organu. Z których 5 nie bierze udziału w spotkaniu. 2 osoby uczestniczą w spotkaniu, ale odmawiają udziału w zaproponowanym głosowaniu. Głosuje 8 osób, z czego 1 we własnej sprawie. To czy taką osobę popiera większość? Przecież mamy 7 do 7 plus 1 osoba zainteresowana”. Dziwna jest ta matematyka.Blog skrupulatnie odnotowuje też wszystkie wystąpienia medialne obecnego wiceprzewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego. Jest to lista imponująca, sięgająca ponad stu pięćdziesięciu pozycji. Niejeden publicysta nie mógłby się pochwalić takim dorobkiem, a przecież nie idzie tu o ilość. Liczy się przede wszystkim treść. A jest ona naprawdę interesująca. Przytoczę małą próbkę, którą sędzia Muszyński zapowiada swój artykuł w „Rzeczpospolitej”: „W wymiarze sprawiedliwości powinna odbyć się weryfikacja. I żeby nie było wątpliwości, chodzi mi o weryfikację merytoryczną. Po kolejnych występach tzw. sędziów niezłomnych nie mam najmniejszych wątpliwości, że – przynajmniej w części – sądzą nas merytoryczne matołki. Sądomatołki. ”Tak stworzony językowy neologizm (sądomatołki) należy literacko docenić. Tu jednak przezornie zgłaszam, że sam z całą pewnością nigdy nie ośmieliłbym się go użyć. Ale co wolno wiceprzewodniczącemu Trybunału Konstytucyjnego, to nie nam zwykłym zjadaczom chleba.Sędzia-bloger zresztą pisze szczerze: „Jak każdy, średnio lubię krytykę, ale poddaję się jej, jeżeli krytykujący ma nie tylko rację, ale i – przynajmniej moralną, jeśli nie prawną – legitymizację”. Nie próbuję nawet szukać własnej legitymizacji prasowej czy pisarskiej, a tym bardziej prawnej i moralnej do krytykowania tej twórczości. Wręcz przeciwnie – już czekam na pamiętniki zapowiadane przez sędziego Muszyńskiego w jednym z wpisów. Jestem niemal pewien, że po tej zapowiedzi w kolejce do Trybunału Konstytucyjnego ustawiły się czołowe, międzynarodowe wydawnictwa.Być może wkład wiceprzewodniczącego TK w naszą literaturę będzie jeszcze większy: stanie się on inspiracją dla innych sędziów tej szacownej instytucji. Czy ukaże się cała seria „Pamiętniki Sędziów Trybunału Konstytucyjnego”? Być może te dzieła już powstają, a absencja sędziów na rozprawach wynika właśnie z weny, która na nich spłynęła. Wiadomo jak ciężko sobie przerwać, kiedy mamy twórczy flow!A to się będzie czytało!Trudno, może nie będzie środków z KPO, może nie uda się ustalić, co jest zgodne, a co niezgodne z konstytucją. Ważne, że kolejna Nagroda Nobla w dziedzinie literatury dla Polaka nam to wszystko wynagrodzi! I będzie to taki sukces polskiego sądownictwa, jakiego będą nam na całym świecie zazdrościć.