„Bardziej jest to próba wykorzystania i wykreowania przez nieprzyjazne rządowi media i środowiska polityczne w Polsce problemu natury polityczno-międzynarodowej”. Takie czy podobne komisje były powoływane w innych państwach w minionych latach, m.in. w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, w Niemczech czy we Francji – powiedział w rozmowie z portalem tvp.info po konferencji prasowej poświęconej dezinformacji sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Marcin Przydacz. Jak podkreślił, „nie jest tak, że jest to pierwszy temat w dyskusjach międzynarodowych, jeśli chodzi o Polskę”. Marcin Krężelok (portal tvp.info): Jak Kancelaria Prezydenta wpisuje się w walkę z dezinformacją?Marcin Przydacz: Ostatnie miesiące, a nawet lata, unaoczniły, jak wielkim problemem jest pewnego rodzaju brak świadomości – także i społecznej – co do możliwości oddziaływania dezinformacyjnego z kierunku wschodniego. Ta słabość, która dotyczy przecież nie tylko Polski, ale i szeregu państw zachodnich, musi być w jakimś sensie mitygowana i wypełniana aktywnością instytucji państwa polskiego, w tym także i Kancelarii Prezydenta, dyplomacji prezydenckiej. Przedstawiamy fakty naszym partnerom na Zachodzie, tłumaczymy także rzeczywistość tutaj wewnątrz, przekazując motywy stojące za konkretnymi decyzjami i tym samym zwalczając propagandę czy działalność dezinformacyjną z kierunku wschodniego.W ostatnim czasie szef brytyjskiego MSZ James Cleverly oraz rzecznik rządu RFN stwierdzili bardzo klarownie, że Ukraina ma prawo zaatakować cele na terytorium Federacji Rosyjskiej. Czy Pan jako osoba w Kancelarii Prezydenta odpowiedzialna za Biuro Polityki Międzynarodowej zgadza się z tymi stanowiskami?Rzeczywiście odnotowaliśmy te wystąpienia. Polska od zawsze opowiada się za dalszym wsparciem Ukrainy, za możliwością wspierania Ukrainy także w kontekście przesyłania sprzętu wojskowego o dalszym zasięgu, tak by obrona ukraińska mogła skutecznie paraliżować linie logistyczne rosyjskie, bo tylko w ten sposób będzie w stanie efektywnie walczyć o odzyskanie swojego terytorium. Natomiast celem zasadniczym, tak jak przedstawia to państwo ukraińskie i tak, jak to widzimy my, jest odzyskanie kontroli nad terytoriami, które dzisiaj są okupowane przez Federację Rosyjską i temu ma służyć wsparcie Ukrainy, aby stworzyć trwałe warunki pokoju, a te warunki pokoju muszą być oparte na zasadach prawa międzynarodowego, które mówi w sposób jasny, że Ukraina powinna funkcjonować w ramach międzynarodowo uznanych granic i o te granice toczy się tak naprawdę na Ukrainie walka.Czy sądzi Pan, że podpisana przez prezydenta ustawa o powołaniu komisji ds. rosyjskich wpływów będzie miała wpływ na relacje z naszymi partnerami zagranicznymi?Takie czy podobne komisje były powoływane w innych państwach w minionych latach, m.in. w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, w Niemczech czy we Francji. Odnotowujemy pewne emocje związane z tą ustawą. Tłumaczymy to oczywiście zarówno w wewnątrzkrajowej debacie w Polsce, jak i w jakichkolwiek rozmowach dyplomatycznych, jeśli te kwestie się pojawiają. Mogę jednak powiedzieć, że nie jest tak, iż jest to pierwszy temat w dyskusjach międzynarodowych, jeśli chodzi o Polskę. Bardziej jest to próba wykorzystania i wykreowania przez nieprzyjazne rządowi media i środowiska polityczne w Polsce problemu natury polityczno-międzynarodowej. Na tym etapie raczej to jest wewnętrzna emocja i próba wywołania jakiegoś konfliktu. Trzeba po prostu na spokojnie doprowadzić do sytuacji, w której ta komisja będzie mogła działać, sprawdzać i weryfikować fakty i jedynymi osobami, które mają prawo się czegokolwiek obawiać, są oczywiście te osoby, które w sposób aktywny działały nie na rzecz interesu państwa polskiego, ale na rzecz interesu obcych państw. Zobacz także: Postkomuniści w PE atakują komisję derusyfikacyjną. Przypomniano o „moskiewskiej pożyczce” [WIDEO]