Przypominamy sprawę 1,2 mln dol. i 500 mln starych zł, które kierownictwo PZPR otrzymało w 1990 r. od KGB. W europarlamentarnej debacie nt. rosyjskiej ingerencji w procesy demokratyczne w Unii Europejskiej pojawił się też wątek polskiej ustawy powołującej specjalną komisję ds. zbadania wpływów Rosji. Projekt krytykowali polscy europosłowie należący do grupy socjalistów, w tym Włodzimierz Cimoszewicz; wcześniej głos zabierał też były premier Leszek Miller, który – jak przypomniał na antenie TVP Info dziennikarz śledczy Piotr Nisztor – był jedną z głównych postaci w sprawie tak zwanej moskiewskiej pożyczki. Przypominamy o hojnej dotacji rosyjskiego KGB z początku lat 90. Parlament Europejski kończy właśnie prace nad raportem ws. obcych – w tym rosyjskich – ingerencji w procesy demokratyczne UE. W środę wieczorem na ten temat odbyła się też debata, w której nie zabrakło wątku polskiej ustawy powołującej specjalną komisję ds. zbadania wpływów Rosji. Polska znów tematem debaty w PE. Mocne słowa Szydło W czasie debaty można było usłyszeć wiele głosów krytyki ze strony polityków reprezentujących w Brukseli polską opozycję. Mowa była o tym, że komisja to „młot na opozycję”, że za jej sprawą chce się pozbawić praw wyborczych politycznych konkurentów. Europosłowie PiS bronili ustawy, podkreślając, że jest zgodna z Konstytucją RP, zgodna z prawem europejskim. Wskazywano przy tym, że podobne komisje powołano w samym Parlamencie Europejskim i innych państwach członkowskich. – Taki mój apel do KE, by miała pewną refleksję: nie zawsze trzeba tak schematycznie podchodzić do tego, co dzieje się w poszczególnych państwach członkowskich tylko dlatego, że opozycja z tego państwa aktualnie atakuje dany rząd – tłumaczyła Beata Szydło. Była premier wskazywała, że podobne komisje mają przecież „eliminować rosyjskie wpływy z życia politycznego w poszczególnych państwach członkowskich” – W naszym przypadku chodzi o to, by zbadać, jakie wpływy miał Putin na to, co działo się w Polsce – podkreśliła. #wieszwiecejPolub nasDziałań polskiego rządu bronił też Dominik Tarczyński (PiS), podkreślając, że rosyjskie wpływy być może bardziej niż w Polsce powinno się zbadać w samej Brukseli.– Nie macie prawa wymachiwać palcem przed polską twarzą. Nie macie prawa, dopóki nie rozliczycie się z afery korupcyjnej, z najazdu służb niemieckich, belgijskich. Rozliczcie się i nie pouczajcie nas o praworządności. (...) Rozliczcie się z Katargate, rozliczcie się z sędziów TSUE, którzy jechali na polowania z lobbystami. Wtedy będziecie mieli prawo mówić o praworządności – zaznaczył. Byli członkowie PZPR atakują komisję ds. rosyjskich wpływów Głos zabierali także przedstawiciele lewicy, reprezentujący Grupę Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów. Włodzimierz Cimoszewicz (SLD) grzmiał, że Polska „jest jeden krok od stania się autokracją antydemokratyczną”. Przywołał postać amerykańskiego senatora Josepha McCarthy’ego, który prowadząc antykomunistyczną kampanię, oskarżał politycznych przeciwników o związki z Rosją. – Tańczy w piekle, a po dziesięcioleciach zapomnienia jego duch się odrodził, tym razem w moim kraju – stwierdził, nazywając komisję „polowaniem na czarownice”. Europoseł z tej samej grupy, Łukasz Kohut, stwierdził nawet w czasie debaty, że polityka PiS prowadzi do „sowietyzacji” i powołując komisję, działa... na rzecz Putina. Miller i sprawa „moskiewskiej pożyczki” Wcześniej w podobnym tonie głos zabierał zresztą Leszek Miller, były członek PZPR, później premier Polski, a teraz również europoseł w grupie Socjalistów. „Apel Dudy o powołanie komisji badającej rosyjskie wpływy na szczeblu europejskim, jest słuszny. Trzeba zacząć od przesłuchań wszystkich uczestników spisku zawiązanego przez Kaczyńskiego i Morawieckiego z promoskiewskimi formacjami z Francji, Włoch i Hiszpanii, tuż przed rosyjską inwazją na Ukrainę” – pisał w mediach społecznościowych po podpisaniu przez prezydenta ustawy powołującej komisję. Skąd taki opór polityków z PZPR-owskim rodowodem? Warto przy tym wspomnieć o tzw. moskiewskiej pożyczce – to ponad milion dolarów amerykańskich i 500 mln starych złotych, które kierownictwo PZPR otrzymało od Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) w styczniu 1990 r. Miliony z KGB, ukręcone śledztwo i promocja Millera – To było bardzo jasne wskazanie na to, że ta PZPR-owska linia, zakończona formalnie tym słynnym „wyprowadzeniem sztandaru”, wcale się nie skończyła. W III RP w dalszym ciągu postkomuniści to były osoby wspierane przez Związek Radziecki, przez KGB, bo te pieniądze pochodziły właśnie z KGB, tej najciemniejszej sowieckiej instytucji – tłumaczył w TVP Info Piotr Nisztor. Dziennikarz przypomniał, że jedną z osób, które odegrały ważną rolę, uczestnicząc w „moskiewskiej pożyczce”, był właśnie Leszek Miller, który dziś tak głośno krytykuje komisję o wpływach Rosji. – Będąc premierem, osobiście mianował wiceszefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego człowieka, który będąc prokuratorem, umorzył śledztwo ws. „moskiewskiej pożyczki – podkreślił Nisztor. Czytaj więcej: Cenckiewicz o „moskiewskiej pożyczce”: akt zdrady, dowód na spisek okrągłostołowych elit