„Jeżeli ktoś działał uczciwie, to czego ma się bać?". Chcielibyśmy sprawdzić, o czym Władimir Putin rozmawiał z Donaldem Tuskiem na molo w Sopocie – powiedział premier Mateusz Morawiecki o komisji ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce. W rozmowie z wprost.pl szef polskiego rządu został zapytany, czy komisja ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce będzie polowaniem na lidera PO Donalda Tuska, odpowiedział, że jest to poważna sprawa, a nie kabaret. – Jeżeli ktoś działał uczciwie, to czego ma się bać? – pytał Morawiecki. Premier zwrócił też uwagę na sytuację w innych krajach, gdzie działają podobne komisje. – Jak we Francji powołuje się komisję śledczą Zgromadzenia Narodowego, badającą ingerencję obcych państw na francuską politykę i ta komisja wzywa Marine Le Pen, to wtedy jest dobrze. A jak my chcielibyśmy sprawdzić, o czym Putin rozmawiał z Tuskiem na molo, to już nie wolno – powiedział szef rządu. Przypomniał, że lider PO sam apelował o powołanie komisji ds. rosyjskich wpływów. Rosyjska propaganda wszechmocna w Europie– Pokazałem przykład Francji, ale jestem orędownikiem pomysłu, żeby taka sama komisja, jak u nas, powstała dla całej Europy. Bo rosyjska propaganda jest na naszym kontynencie wszechmocna. Rosjanie wydają na nią miliardy petrodolarów. Nie zamierzamy jednak czekać aż Europa zdecyduje, co robić i czy robić – mówił Morawiecki. Pytany przez dziennikarzy, czy nie ma obaw, że w świat pójdzie komunikat, że Polska jest pełna rosyjskich wpływów, odparł: „Ten komunikat zależy tak samo od was, jak i ode mnie”. – Chciałbym, żeby to był komunikat o tym, że Polska ma odwagę całkowicie wyplenić rosyjskie wpływy. Od wielu miesięcy mówię o wpływach Rosji w Europie, w Niemczech, w Austrii, we Francji. Trzeba też powiedzieć, że w Polsce również te wpływy były silne. Rosja od 300 lat niezwykle sprytnie posługuje się propagandą. Znają państwo relacje, jakie panowały w XVIII wieku między Wolterem a Katarzyną II, jakim instrumentem w ręku carycy byli oświeceniowi filozofowie i pisarze – powiedział szef rządu. Premier o marszu 4 czerwcaPremier był także pytany o słowa Tuska, który w wywiadzie dla „Newsweeka” mówił, że chce, aby od 4 czerwca, kiedy zaplanowany jest marsz organizowany przez PO, władza zaczęła się bać. – Jeśli czegoś się obawiam, to powrotu do władzy partii niemocy. Szkoda Polski – powiedział Morawiecki. – Wiem od lokalnych samorządowców, że poszła dyrektywa z Platformy, żeby wszyscy funkcyjni: prezydenci miast i burmistrzowie zwozili jak najwięcej działaczy PO, samorządowców, pracowników miejskich spółek i mamy marsz. Nie przeceniałbym tego marszu Platformy i innych sympatyzujących z nią partii – dodał. Na uwagę, że PO ma około 40 tys. członków, a mowa jest o 100 tys. uczestników, szef rządu odparł: „Przyjadą, pomaszerują i się rozejdą”.