Rosyjski imperializm niezmiennie musi posiłkować się terrorem. „Murawjow zuch. Wiesza, rozstrzeliwuje. Daj mu, Boże, zdrowie” – pisał ktoś zaskakująco życzliwy o generale-gubernatorze wileńskim w czasie powstania styczniowego Michaile Murawjowie. Ten rosyjski zbrodniarz rozpoczął tłumienie buntu od egzekucji księży. Mija właśnie 160 lat od rozstrzelania ks. Stanisława Iszory. Murawjow nie był wyjątkiem. Rosyjski imperializm od zawsze stosował represje wobec duchownych jako metodę podboju czy pacyfikacji przez sterroryzowanie ludności cywilnej. Tak działał carat, Związek Sowiecki, tak działa też dziś zbrodniczy reżim Władimira Putina. Michaił Nikołajewicz Murawjow był weteranem wojen napoleońskich, jako młody oficer został ranny pod Borodino. Po powrocie z wojaczki pomagał ojcu w kierowaniu szkołą wojskową, ale i jemu nie było po drodze z caratem. Już w 1816 roku razem z braćmi Aleksandrem i Mikołajem zaangażował się w działalność spiskową w organizacjach w wojsku Unia Zbawienia i Unia Dobrobytu. Po 1820 roku Michaił nieszczególnie już angażował się w działalność wywrotową, skupił się na zarządzaniu majątkiem żony Pelagii Szeremietiewej w guberni jarosławskiej. Różnie potoczyły się losy braci. Mikołaj również został generałem, Aleksander – dekabrystą. Podobnie jak mąż siostry żony Pelagii Iwan Jakuszkin. Reżim nie zapomniał o niewdzięcznym oficerze. W 1826 roku Murawjow został aresztowany po powstaniu dekabrystów, do którego doszło 26 grudnia 1825 roku. Trzeba przyznać, że mu się upiekło. Spędził pięć miesięcy głównie w szpitalu gruźliczym w Sankt-Petersburgu, po czym został uniewinniony i zwolniony. Aleksander i Iwan Jakuszkin mieli mniej szczęścia – zostali zesłani na 20 lat na Syberię. Funkcjonariusz reżmuUwolnienie było przełomowym momentem w życiu Murawjowa. Ze spiskowca, choćby biernego, stał się zaciekłym obrońcą caratu, konserwatystą i nacjonalistą. Droga kariery stała otworem po uniewinnieniu od zarzutów współpracy z dekabrystami, a także dzięki wsparciu wpływowych przyjaciół i koligacjach rodzinnych. Już w 1827 roku 31-letni oficer został wicegubernatorem witebskim, a w kolejnym roku – gubernatorem mohylewskim. Był typowym rusycystą. Chciał ujednolicić nielegalnie zajęte podczas rozbiorów ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego z Rosją: to, co teraz Władimir Putin i jego bandyci próbują robić na okupowanych terytoriach Ukrainy. Murawjow wiedział, że kluczowym elementem jest zwalczanie polskich wpływów. Bezwzględnie tłumił powstanie listopadowe na Litwie. Właśnie bezwzględność w umacnianiu caratu i ściąganiu podatków sprawiły, że utalentowany urzędnik trafił do otoczenia cara.W 1839 roku został członkiem tajnej rady cesarskiej i dyrektorem departamentu podatkowego, a więc ministrem finansów. Dalej były między innymi godność senatora i członkostwo w Radzie Państwa, połączone z awansem na stopień generała lejtnanta. W swojej działalności zajmował się między innym chłopami i naturalnie był zwolennikiem utrzymania ich poddaństwa. Gdy nie udało mu się zapobiec projektowi objęcia uwłaszczeniem również chłopów państwowych – co zamierzał wprowadzić zaskakująco liberalny car Aleksander II – jesienią 1862 roku zrezygnował z funkcji ministra dóbr państwowych. Samodzierżawca nie zapomniał o swoim wiernym obrońcy i już 1 maja 1863 roku powierzył mu funkcję generała-gubernatora Litwy, czyli – jak zwał reżim – Kraju Północno-Zachodniego. Głównym zadaniem było stłumienie kolejny zrywu niepodległościowego – powstania styczniowego. Terror wobec ludności cywilnejMurawjow otrzymał nieograniczone pełnomocnictwa i w imieniu cara rozpoczął brutalne represje. Jego stutysięczna armia ścigała i rozbijała oddziały powstańcze, ale działania militarne to była tylko jedna strona walki Polakami i Litwinami niegodzącymi się na służenie tyranowi. Generał-gubernator stosował terror wobec ludności cywilnej – kazał między innymi palić wsie podejrzane o sprzyjanie powstańcom. Stosował metodę gnojenia, tak można określić zmuszenie szlachty do skierowania wiernopoddańczego adresu do cara. Na majątki szlachty nałożył kontrybucję w wysokości 10 procent ich wartości i bezwzględnie ją egzekwował, a miał w tym już duże doświadczenie. Zastraszał też duchownych, żądając od nich publicznego potępienia powstania. Szalał terror, jakiego nie powstydziliby się naziści. Sam Murawjow pochwalił się, że represjonowano około 9,5 tysiąca osób. Urzędnik skrzętnie wyliczył, że powieszono 127 osób w guberniach litewskich (wileńska, kowieńska, grodzieńska, witebska, mińska, mohylewska) oraz 50 w guberni augustowskiej. Byli to w większości schwytani powstańcy, ale rosyjski terror często jest ślepy, co widać na przykładzie Wielkiego Terroru w latach 30. i 40. następnego wieku.Dalej – wylicza Murawjow – 972 osoby zesłano na roboty katorżnicze, 345 przymusowo wcielono do wojska, 864 skazano na służbę w rotach aresztanckich, czyli kompaniach karnych. Zsyłka na Syberię objęła 1427 nieszczęśników, zaś 1529 wysłano na osiedlenie w głębi Rosji. 4096 osób osadzono pod nadzorem na państwowych ziemiach w odległych guberniach rosyjskich, przy czym wszystkie zsyłki i przesiedlenia wiązały się jednocześnie z konfiskatą majątków skazanych. Brednie Putina, MiedwiediewaGenerał-gubernator czuł, że ma misję, która przywodzi na myśl współczesne brednie Putina, Dmitrija Miedwiediewa czy prokremlowkich propagandystów. Był przekonany, że dawne Wielkie Księstwo Litewskie było państwem rusko-litewskim, a „wredny” element polski doprowadził do oderwania tych ziem od „ruskiego pnia” w wyniku Unii polsko-litewskiej. Mając takie ideologiczne zaplecze, nie dziwi brutalność w tłumieniu powstania, dla niego była to bowiem próba „przywrócenia” zakłóconego porządku, czyli narodowości rosyjskiej i prawosławia. Stąd próby wyrugowania Polaków z terenów Litwy i dzisiejszej Białorusi. Wprowadził więc między innymi zakaz nabywania ziemi przez Polaków i w ogóle katolików, sprowadzał rosyjskich kolonistów jako przeciwwagę, a skonfiskowane majątki oddawał Rosjanom, przy czym obrotni urzędnicy otrzymywali ulgi. Innymi metodami były rusyfikacja w szkołach, zamykanie szkół nierządowych czy zamiana litewskiego alfabetu łacińskiego na grażdankę. Represje dotknęły przede wszystkim katolików, również litewskich. Na rozkaz Murawjowa zlikwidowano 27 z 46 klasztorów katolickich. Do tego utrudniano pielęgnowanie wiary, kościoły zamykano albo przerabiano na cerkwie, niszczono przydrożne kapliczki i tak dalej. Murawjow szczególnie cenił sobie jednak publiczne egzekucje przez powieszenie, dzięki czemu doczekał się przydomka „Wieszatiel”. Ponoć zaczęto go tak określać już 1833 roku, gdy miał powiedzieć, że nie pochodzi z tych Murawjowów, którzy są wieszani – w 1825 roku powieszono dekabrystę Sergiusza Murawjowa-Apostoła – ale z tych, którzy wieszają. Faktem jest natomiast, że generał-gubernator w Petersburgu generał piechoty książę Aleksandr Suworow, wnuk słynnego feldmarszałka Suworowa, nazwał Murawjowa „ludożercą”.Zamiłowanie do wieszaniaMiał patologiczne zamiłowanie do wieszania, chętnie brał udział w masowych egzekucjach. 24 czerwca 1863 roku sam odczytał podczas odpustu w Choroszczy wyrok na 11 skazanych, których następnie powieszono.Z takim człowiekiem los skrzyżował Stanisława Iszorę, skromnego 25-letnia księdza. Był on synem Stanisława, dziedzica majątku Cesarka pod Wiłkomierzem w środkowej Litwie i Marii Szantyr. Po wyświęceniu od 1861 roku był wikarym w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny we wsi Żołudek w powiecie lidzkim. Ks. Iszora zaangażował się w ruch niepodległościowy. 8 lutego 1863 roku, już po wybuchu powstania styczniowego, do jego wsi dotarli powstańcy z partii Ludwika Narbutta i duchowny odczytał z ambony Manifest Rządu Narodowego. Zachęcał do udziału w zrywie i choć nie miał zgody nieobecnego proboszcza, zaraz wszystko zrelacjonował swojemu przełożonemu. Co się działo później, pewności nie ma, wiadomo, że duchowny opuścił swoją parafię. Przypuszcza się, że mógł odejść z oddziałem jako kapelan, ale bardziej prawdopodobne jest, że w obawie przed represjami wyjechał do Wielkopolski. Niezależnie, która wersja jest prawdziwa, jego dalsza postawa dowodzi odwagi, ale też wystawia fatalne świadectwo jego parafianom. Ci donieśli okupantom o wydarzeniach w kościele, w efekcie Rosjanie aresztowali proboszcza.#wieszwiecejPolub nas18 lutego ks. Iszora oddał się w ręce rosyjskich władz w Lidzie, żeby dowieść niewinności swojego przełożonego. Trafił do więzienia w Wilnie. W pierwszym procesie skazano go na pięć lat katorgi. Z jednej strony dość łagodny wyrok, wzięto bowiem pod uwagę, że sam się zgłosił. Z drugiej strony przewidziano amnestię dla osób, które oddały się dobrowolnie, ale prawdomówność Rosjan wtedy i teraz były na wodzie pisane. Sąd wojskowy poddał wyrok na duchownego rewizji i 1 maja ks. Iszora został skazany na śmierć przez rozstrzelanie. 28 maja Murawjow zatwierdził wyrok, co odbyło się dwa dni po jego przyjeździe do Wilna. Generał-gubernator wyjaśnił we wspomnieniach dlaczego nie okazał litości księżom. „Pragnąc dowieść Polakom, że rząd ich się nie obawia, zająłem się niezwłocznie rozpatrzeniem wyroków na ważniejszych przestępców... Zacząłem od księży jako głównych działaczy buntu. W ciągu tygodnia rozstrzelano dwóch księży” – napisał bez ogródek.Ks. Stanisław Iszora został publicznie rozstrzelany 3 czerwca 1863 roku na placu Łukiskim w Wilnie. Po egzekucji zwłoki odważnego duchownego zakopano w miejscu kaźni.Mieszkańcy Wilna w nocy wygrzebali ciało i pochowali na Górze Zamkowej. Miejsce jego spoczynku stało się miejscem pielgrzymek patriotów marzących o wyzwoleniu spod rosyjskiego panowania. Dwa dni później wykonano egzekucję na drugim wspomnianym przez „Wieszatiela” księdzu – był nim Rajmund Ziemacki, syn Andrzeja Ziemackiego, uczestnika insurekcji kościuszkowskiej i powstaniec listopadowy. Podczas walk w 1831 roku został ranny i potem ukrywał się w lasach. Po wybuchu powstania styczniowego wygłosił kazanie, w którym wezwał chłopów do walki z zaborcą. Zaraz po nim został aresztowany.Prześladowania duchownychRównież szczątki ks. Ziemackiego zostały potajemnie wygrzebane. Złożono je w twierdzy na Wzgórzu Giedymina w Wilnie. W 2017 roku odkryto je podczas umacniania wzniesienia. 22 listopada 2019 roku jego szczątki zostały uroczyście pochowane w kolumbarium kaplicy Cmentarza na Rossie.Należy zwrócić uwagę, że śmierć obu dzielnych duchownych wpisuje się odwieczną strategię rosyjskiego imperializmu, która nakazuje prześladowania duchownych, jako element terroru wobec mieszkańców krajów podbijanych bądź okupowanych, ale próbujących wybić się na niepodległość. Trzeba pamiętać, że rosyjski imperializm jest zjawiskiem, które przybiera wiele zbrodniczych oblicz, ale zawsze dąży do tego samego – zniewolenia. Tak działał carat. W jego ślady poszedł sowiecki komunizm. Jednym z pierwszych posunięć bolszewików – wojujących ateistów – po przewrocie 8 listopada 1917 roku było opublikowanie Dekretu o ziemi, w którym znacjonalizowali także całą własność kościelną. W efekcie między innymi zamknięto prawie wszystkie klasztory katolickie. Komuniści chcieli sprawdzić w praktyce marksistowską teorię o bazie materialnej i nadbudowie ideologicznej. Zgodnie z nią likwidacja bazy materialnej Kościoła katolickiego, ale też kościołów innych wyznań miała sprawić, że religia szybko zniknie. Także jednak ta teoria komunistyczna okazała się chybiona. Wiara nie zginęła, bolszewicy wprowadzili więc terror wobec chrześcijan, a także wyznawców innych religii.Wypowiedzeniem wojny Kościołowi katolickiemu był dekret Rady Komisarzy Ludowych z 23 stycznia 1918 roku O rozdziale Kościoła od państwa i szkoły od Kościoła. Zgodnie z nowym bandyckim prawem Kościół jako instytucja oficjalnie przestał istnieć. Stracił osobowość prawną, a jego konta i rachunki bankowe wraz z przechowanymi na nich środkami, po rosyjsku, skonfiskowano w całości. Wojna z religiąWalka z religią, o różnym natężeniu, trwała przez ponad 70 lat trwania Związku Sowieckiego. Największy terror przypadł na rządy Józefa Stalina. Według niektórych źródeł, całkowita liczba ofiar wśród chrześcijan wyniosła od 12 do 20 milionów. Ich jedyną winą była na ogół wiara w Chrystusa. Tylko w latach 1937-41 podczas Wielkiego Terroru stracono co najmniej 106 300 duchownych, przede wszystkim prawosławnych, ale również katolickich i innych. Już w 1922 roku na Wyspach Sołowskich na Morzu Białym utworzono Sołowski Obóz Specjalnego Przeznaczenia, czyli tak zwane Sołówki. Był to pierwszy rosyjski obóz koncentracyjny w dawnym klasztorze prawosławnym, miejsce kaźni tysięcy chrześcijan. Po zajęciu krajów bałtyckich oraz w wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow, który Putin teraz podważa, komuniści w pierwszej kolejności walczyli między innymi z duchownymi, jako krzwicielami idei narodowych. Zbrodniczy reżim Putina jest kolejnym wcieleniem rosyjskiego imperializmu. Bandycka agresja na Ukrainę wskazuje, że godnie naśladuje komunistyczne idee walki z religią na okupowanych terytoriach. Począwszy od 2014 roku prześladowani są duchowni krymskotatarscy, a w kolejnych latach represje dotknęły między innymi Świadków Jehowy. Po 24 lutego 2022 roku rosyjskie wojsko oprócz szkół czy szpitali zawzięcie bombarduje także kościoły i cerkwie na Ukrainie. W ostatnich miesiącach było wiele doniesień o morderstwach i torturach duchownych na okupowanych terytoriach, nie można więc mówić o jednostkowych incydentach. Jest to systemowe działanie w ramach ludobójczej polityki Putina. Parafrazują słowa mistrza Allana Bullocka, zbrodniczy putinizm nie spadł na Rosję jak grom z jasnego nieba. Był zakorzeniony w jego historii.