14 maja w stolicy Armenii miała miejsce niezwykła uroczystość. 14 maja w stolicy Armenii miała miejsce niezwykła uroczystość. Z pozoru nic nowego – oto kolejny chaczkar w Erywaniu, mieście, które słynie z tych symboli ormiańskiej kultury. A jednak chaczkar wyjątkowy, będący dosłownie kamieniem węgielnym pod budowę mocnych relacji polsko-ormiańskich. Armenia to pierwszy chrześcijański kraj świata. Za sprawą św. Grzegorza Oświeciciela już w 301 roku król Armenii Tiridates III ustanowił chrześcijaństwo religią państwową. Stało się to na 12 lat przed zniesieniem prześladowań chrześcijan w Rzymie przez Konstantyna I Wielkiego. I 656 lat przed chrztem Polski.Ormiański kościół przez wieki zachowywał autonomię od Rzymu a stara, ormiańska kultura zachowała wiele oryginalnych cech. Wśród nich charakterystyczne pomniki, będące też po trosze czymś w rodzaju naszych, polskich kapliczek. To chaczkary – rzeźbione pomniki kamienne płyty z wulkanicznego tufu. Słowo „chaczkar” oznacza po ormiańsku „drzewo-krzyż” i nawiązuje do ormiańskiej tradycji, według której krzyż, na którym umarł Chrystus został opleciony kwitnącą roślinnością. Stąd bogata roślina ornamentyka chaczkarów.Do panteonu upamiętnionych chaczkarem dołączył PolakChaczkary nie są jednak jedynie symbolem religijnym. W kulturze ormiańskiej sacrum łączy się z profanum i nikt nie zapomina, że historia człowieka jest pisana przez Stwórcę. Dlatego chaczkary są stawiane dla upamiętnienia szczególnych wydarzeń czy wielkich dokonań historycznych postaci z panteonu długiej ormiańskiej historii. Niedawno do tego panteonu wielkich upamiętnionych chaczkarem dołączył Polak. Już samo uhonorowanie nie-Ormianina jest tutaj bardzo znaczące. W tym przypadku znaczenia nawarstwiają się jednak jak skały w armeńskich górach. 14 maja minister w KPRM Jan Dziedziczak wziął udział w uroczystości odsłonięcia i poświecenia chaczkaru upamiętniającego dwa ważne wydarzenia. Najnowszy pomnik w Erywaniu, jak głosi tablica na nim umieszczona: „został ustanowiony w 20. rocznicę historycznej wizyty w Armenii Wielkiego Syna Narodu Polskiego, Papieża Jana Pawła II oraz z okazji Jubileuszu upamiętnienia 1700-lecia przyjęcia Chrztu przez Armenię”. Ceremonii poświęcenia chaczkaru dokonał nuncjusz apostolski w Armenii oraz duchowni Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego. To ważny szczegół, do którego za chwilę wrócimy. Towarzyszył im przedstawiciel rządu Republiki Armenii, wysoki komisarz ds. diaspory Zareha Sinanyan i armeńscy parlamentarzyści. Polski Sejm reprezentował Wojciech Kossakowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości z Ełku.Symbol wielkiej bliskości Polaków i OrmianDla nas znamienne jest, że kiedy w Polsce trwa walka z pamięcią o wielkości Karola Wojtyły, 3 tys. km na wschód Ormianie dołączają polskiego papieża do grona bohaterów swojej historii. Wizyta Jana Pawła II w Armenii w 2001 roku była w tym kraju wydarzeniem doniosłym i jednoczącym. Kościół ormiański jest bowiem podzielony. Istnieje ormiański Kościół apostolski, który chlubi się ciągłością swojego istnienia i niezależnością od Rzymu. Jego głową jest urzędujący w Eczmiadzynie katolikos. Istnieje też ormiański Kościół katolicki, zachowujący swoją autonomię i wyjątkowy charakter, ale uznający zwierzchności biskupa Rzymu. Jan Paweł II swoją wizytą pogodził obydwa wyznania. A nawet uczynił gest, który do pory pamiętają Ormianie, kiedy rozmowa z nimi schodzi na tematy religii. Polski papież nie tylko wspólnie modlił się z katolikosem Karekinem II, ale zatrzymał się także u niego w gościnie. Było ze strony naszego papieża świadome złamanie protokołu dyplomatycznego, według którego Ojciec Święty powinien zatrzymać się w siedzibie nuncjusza. Było to przez Ormian odczytane jako symbol przekraczania podziałów między chrześcijańskimi Kościołami, ale przede wszystkim symbol wielkiej bliskości Polaków i Ormian. Dzisiaj Ormianie, z którymi na ten temat rozmawiałem, twierdzą, że historyczna wizyta papieża właśnie dlatego była tak bardzo symboliczna, szczera, głęboka i przyjacielska, bo z Rzymu przyleciał do nich syn polskiego narodu.Tak jak Jan Paweł II jednoczył chrześcijan różnych Kościołów za życia, tak łączy i po śmierci. Stąd znacząca obecność przy wyświęcaniu chaczkaru duchownych obu Kościołów. I przedstawicieli rządów i parlamentów obydwu krajów. Którzy, dodajmy, mieli o czym ze sobą rozmawiać – zarówno o wspólnej przeszłości, jak i przyszłości.1700-letnia chrześcijańska kultura, z której Ormianie są tak bardzo dumni, stała się również przyczyną ich poważnych problemów. Chrześcijańska (i nieprawosławna!) Armenia znalazła się na pograniczu kultur i kontynentów, otoczona od wschodu i południa przez ludy muzułmańskie. Jednocześnie Armenia utraciła niepodległość, co spowodowało, że ogromne ilości Ormian (dzisiaj powiedzielibyśmy wprost: uchodźców) trafiło do Europy i Polski.Diaspora ormiańska w PolsceNasza dzisiejsza gościnność i hojność okazywana w ostatnim czasie uchodźcom z Ukrainy wpisuje się w piękną narodową tradycję. W średniowieczu bezpieczne schronienie znaleźli w Polsce Żydzi (warto przypomnieć Statut kaliski księcia Bolesława Pobożnego), trochę później, w czasach Kazimierza Wielkiego – Ormianie. Stąd wielowiekowa obecność diaspory ormiańskiej w naszym kraju. Diaspory bardzo zasłużonej dla kultury, rozwoju gospodarczego i wielokrotnie biorącej udział w walce o niepodległość ich nowej ojczyzny.Choć dzisiaj Armenia odzyskała niepodległość, jej byt państwowy pozostaje nadal zagrożony. Od początku XX wieku toczy się spór z Azerbejdżanem o zamieszkały przez Ormian obszar Górskiego Karabachu. W ostatnich latach dwukrotnie przeistoczył się w wojnę. Strzały na armeńsko-azerbejdżańskim pograniczu rozległy się znów w kwietniu, po obu stronach zginęli żołnierze. Rzecznik praw obywatelskich Armenii dokumentuje przypadki ostrzału ludności i infrastruktury cywilnej. W dodatku konflikt z Azerbejdżanem sprawia, że Armenia musi oglądać się na wsparcie Rosji. Ta z kolei nie ma specjalnie ochoty interweniować, choć teoretycznie gwarantuje Armenii a także Górskiemu Karabachowi bezpieczeństwo.Spór jest hamulcem rozwojowym dla ambitnego kraju, którego naród przez wieki dowodził swoich zdolności biznesowych. Trudno nie odczytać więc symbolicznie, że kilka dni po odsłonięciu chaczkaru Jana Pawła II premier Armenii Nikol Paszynian złożył bardzo zdecydowaną ofertę pokojową Azerbejdżanowi. Czy będziemy świadkami kolejnego cudu Jana Pawła II i na Kaukazie Południowym zapanuje pokój? Kto nie wierzy w cuda, może z kolei skupić się na działaniach ministra Jana Dziedziczaka, który aktywizuje armeńską Polonię. W ślad za ministrem Dziedziczakiem 23 maja br. do Erywania udał się dyrektor Instytutu Rozwoju Języka Polskiego im. św. Maksymiliana Marii Kolbego prof. Jacek Gołębiowski. Jak podaje Instytut: „W rozmowach poruszono tematy dotyczące współpracy polsko-armeńskiej, przede wszystkim w sektorze edukacji i nauki, z położeniem szczególnego nacisku na zorganizowanie kursów języka polskiego w Armenii, będących odpowiedzią na duże zainteresowanie strony armeńskiej nauką naszego ojczystego języka. Wskazano także na konieczność wypracowania wspólnych działań i podjęcia różnorodnych inicjatyw promujących język i kulturę obydwu państw.”. Tyle oficjalny komunikat, ale nieoficjalnie można dopowiedzieć, że ważą się losy wielu ciekawych inicjatyw adresowanych do Ormian w Polsce i Polaków w Armenii. Czy na tradycyjnej bliskości naszych narodów uda się zbudować trwałą polityczno-gospodarczą relację? Najbardziej przeciwni temu będzie z pewnością gospodarz Kremla, bo dobre relacje Gruzji, Armenii, Azerbejdżanu i Turcji oznaczały koniec rosyjskich wpływów w tej części świata.Sprawa komplikuje się jednak ostatnio ze względu na coraz wyraźniejszy prorosyjski kierunek rządu w Tbilisi. Kiedy jednak postrzegana tradycyjnie jako prozachodnia Gruzja odwraca się od Europy, tym ważniejsza staje się relacja Warszawa–Erywań. I w Armenii, i w Polsce powinniśmy trzymać mocno kciuki za jej rozwój. I w kontekście podpisanej wczoraj przez prezydenta Andrzeja Dudę uchwały o powstaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów bardzo czujnie obserwować tych, którzy próbują wbić klin pomiędzy Polaków i Ormian.