Polska zrobiła wiele dla powstania koalicji F-16 dla Ukrainy. Na tę chwilę Ukraińcy czekali bardzo długo. Wszystko wskazuje na to, że już niedługo będą mieli do dyspozycji w walce z najeźdźcą samoloty F-16. Polska co prawda nie przekaże swoich maszyn, ale będzie szkolić na nich ukraińskich pilotów. Dziś śmiało można powiedzieć, że gdyby nie zaangażowanie Warszawy na rzecz stworzenia koalicji F-16, szansa na ich dostarczenie obrońcom byłaby o wiele mniejsza. Rosja tymczasem ma prawo do obaw. Tym bardziej że nie dość, iż na Ukrainę trafia kolejny nowoczesny sprzęt, to jeszcze zbliża się moment rozpoczęcia przez nią kontrofensywy, która może doprowadzić nie tylko do zmian na froncie, ale i podważenia władzy obecnej ekipy na Kremlu. Amerykanie w końcu podjęli decyzję w sprawie zgody na przekazywanie F-16 Ukrainie, a także szkolenia na nich ukraińskich pilotów. Była to decyzja i słuszna i logiczna. Wojny na Ukrainie nie widać końca, a Rosja wciąż ma środki, by ją prowadzić. Pomimo surowych sankcji znajduje sposoby na ich częściowe obchodzenie m.in. dzięki pomocy takich krajów, jak: Chiny, Iran czy Indie.Putin wciąż też nie zrezygnował ze swoich planów podbicia tego kraju i ustanowienia w nim powolnych sobie władz. „Ruski mir” nadal jest żądny krwi. Nawet jeśli w dużej części jest karmiony krwią Rosjan.Ukraińcy zaś dzielnie znoszą wszystkie wojenne trudy, pokazują się z doskonałej strony na froncie, dobrze wykorzystują zachodnią broń, a społeczeństwo nadal w znakomitej większości chce się bronić przed agresją okupanta.„Żadnych negocjacji z Putinem” – to hasło dominuje i kształtuje ukraińską politykę. Zachód zaś oficjalnie odpowiada na to innym – „nic o Ukrainie bez Ukrainy”. Nawet jeśli w rzeczywistości wielu jego liderów domaga się negocjacji, nawet za cenę daleko posuniętych ustępstw wobec Putina.Nie naciskajcie na „negocjacje”Prowodyrami w tej kwestii są Olaf Scholz i Emmanuel Macron, którzy wielokrotnie, mniej lub bardziej dosłownie, wypowiadali się w ten sposób i sugerowali, że bez względu na walki na froncie i tak trzeba namawiać Kijów do takiego rozwiązania.Obaj wciąż znajdują się pod „urokiem” Kremla. Są przekonani, że rządzący Rosją reżim jest niezniszczalny, że nie może upaść, ulec zmianie, że należy zaakceptować to, że Moskwa, jak czegoś chce, to musi to otrzymać.Na szczęście, to nie te dwa państwa mają decydujący wpływ na pomoc Ukrainie. USA deklarują dziś, że dostarczenie Ukrainie F-16 to priorytetowe zadanie, i zapewniają, że ma do tego dojść w najbliższych miesiącach. – Prezydent Biden wyraźnie podkreślił, że zaczniemy szkolić ukraińskie wojsko do pilotowania F-16. I będziemy współpracować z naszymi sojusznikami i partnerami, aby zapewnić Ukrainie samoloty F-16 – mówił rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller. Z kolei sekretarz Sił Powietrznych USA Frank Kendall nie wykluczył dostarczenia Kijowowi przez USA własnych myśliwców.Koalicja F-16 nabiera kształtówTemat przekazania F-16 i szkoleń omawiany był podczas czwartkowego spotkaniu Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy. Po zakończeniu rozmów szef Pentagonu Lloyd Austin poinformował, że w nadchodzących tygodniach USA wraz z Danią i Holandią stworzą wspólne ramy szkoleń ukraińskich pilotów na samolotach F-16, a pomoc zadeklarowały Norwegia, Belgia, Portugalia i Polska. Austin powiedział przy tym, że rozpoczęcie pracy szkoleniowej na F-16 to dowód na długoterminowe zaangażowanie USA na rzecz bezpieczeństwa Ukrainy, ocenił jednak, że priorytetem dla Ukrainy są wciąż naziemne systemy obrony powietrznej, gdyż to one są „najskuteczniejszym, najszybszym i najtańszym sposobem, by kontrolować przestrzeń powietrzną”. Ukraina potrzebuje, jak ocenił szef Pentagonu, dużej liczby nowoczesnych samolotów, gdyż Rosja dysponuje około tysiącem myśliwców czwartej i piątej generacji.Moskwa tymczasem – jak można było przewidzieć – zareagowała na zapowiedzi dostarczania F-16 Ukrainie oburzeniem i groźbami. Jej propagandyści wykorzystują to zaś do podtrzymywania swojej narracji, że siły rosyjskie walczą na Ukrainie z całym Zachodem i dlatego nie są w stanie zrealizować początkowych założeń „operacji specjalnej”.Rosja „gołąbkiem pokoju”Kreml nieustannie straszy też konsekwencjami za pomoc przekazywaną przez sojuszników Kijowowi, co ma powodować wydłużenie wojny i kolejne straty w ludziach. W domyśle, gdyby Ukraińcy rzucili broń i się poddali, to wojna by się skończyła, a w tym i ofiary śmiertelne. Wystarczy się poddać. A Putin już sam wymierzy sprawiedliwość. Jakie to proste, prawda?I chociaż brzmi to absurdalnie, to jednak taka retoryka trafia do części świata politycznego i medialnego na Zachodzie i umacnia w ten sposób głosy tych, którzy optują za „pokojem” i „negocjacjami”, będącymi niczym więcej niż przyjęciem przez Kijów dyktatu Moskwy.Więcej broni to skuteczniejsza kontrofensywaDecyzja USA w sprawie F-16, a także zapowiedzi dostarczania kolejnych partii nowoczesnego uzbrojenia dają nadzieję na przejęcie inicjatywy na froncie przez Ukrainę i rozpoczęcie przez nią kontrofensywy.Wspomniany powyżej Lloyd Austin oceniał, że chociaż Rosja nie wygra wojny na Ukrainie, to i Ukraińcom nie będzie łatwo wypchnąć ze swoich terytoriów sił okupanta. Wyraził przy tym opinię, że będzie to długa i trudna walka.Polska zdaje sobie z tego sprawę, dlatego skupia się zarówno na pomocy humanitarnej Ukrainie, jak i militarnej oraz politycznej. I chociaż nasz kraj nie przekaże jej swoich F-16, gdyż ma ich za mało, to jednak nie dość, że zadeklarował szkolenie na nich ukraińskich pilotów, to również w dużym stopniu przyczynił się do zadeklarowania przez Zachód zgody na dostarczanie tych myśliwców.Tym samym kolejny już raz polski upór w sprawie pomocy Ukrainie przyniósł efekty – poprzez przełamywanie kolejnych „czerwonych linii”.Niemieckie manipulacjeWarto przypomnieć, jak Berlin liczył, że zyska poklask, przesyłając 5 tysięcy hełmów czy zbutwiałe rakiety, by – po bezpośrednich interwencjach w Berlinie premiera Mateusza Morawieckiego – ostatecznie zmienić zdanie i wysyłać zarówno nowoczesne systemy obronne, jak i czołgi Leopard 2.Ukraińcy tymczasem nie ukrywają, że od dłuższego czasu czekali na decyzję w sprawie F-16 i z jak wielkimi nadziejami do nich podchodzą. Rzecznik Sił Powietrznych Ukrainy płk Jurij Ihnat wyjaśniał, że jego kraj potrzebuje przynajmniej 150 takich myśliwców, by wymienić posowiecką flotę powietrzną.Dzięki nim – jak oceniał – Ukraina będzie mogła zniwelować przewagę, jaką teraz posiadają Rosjanie w powietrzu, a przy tym „zamknąć niebo” nad Ukrainą i odzyskać przewagę na okupowanych przez Rosjan terenach.Zwracał przy tym uwagę, że F-16 mogą niszczyć dokładnie określone cele, jak choćby pociski manewrujące, kierowane bomby lotnicze czy lotnicze pociski kierunkowe, a przy tym atakować rosyjskie magazyny broni i logistykę. Pomogą one także, we współpracy z obroną naziemną, w eliminowaniu rosyjskich rakiet manewrujących i dronów kamikadze, jak również w chronieniu ukraińskich wód terytorialnych na Morzu Czarnym i Morzu Azowskim, po których poruszają się m.in. transporty zboża.Teraz najważniejsze, by F-16 dotarły jak najszybciej i by można je było wykorzystać zarówno do obrony ukraińskiego nieba, jak i do odzyskania ukraińskich terytoriów.Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia