Na afrykańskiej „wyspie śmierci” już na początku XX w. powstał niemiecki obóz koncentracyjny. Wszystko zaczęło się w epoce kolonialnej, gdy na będących pod zarządem Niemiec terenach Afryki Południowo-Zachodniej, wybuchły powstania tamtejszej ludności. Bunty plemion Herero i Nama zostały brutalnie stłumione, a ocalałych stłoczono w obozach. Najgorszy znajdował się na półwyspie zwanym Wyspą Rekinów lub „wyspą śmierci”. W ciągu sześciu miesięcy 80 proc. więźniów zginęło, a ci, którzy przeżyli, „wyglądali jakby zostali zagłodzeni na śmierć”, „jak kije od miotły, a ich kości były tak cienkie, że można było przez nie patrzeć”. Sprawę opisują niemieckie media, a przodkowie ofiar mówią, że „kolejne pokolenie Niemców w Auschwitz i innych miejscach potwornie udoskonaliło to, co robili na »wyspie śmierci«”. „W 1904 r. lud Herero na terenie ówczesnej Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej (dzisiejsza Namibia) powstał przeciwko niemieckim władcom kolonialnym. Kiedy Niemcy brutalnie zgnietli powstanie, w ślady Herero poszedł lud Nama. Ich powstanie również zostało zdławione” – pisze portal telewizji ARD.Traktowani gorzej niż zwierzętaOcalałych z obu ludów „wtłoczono do obozów internowania: mężczyzn, kobiety i dzieci”. Najgorszy z tych obozów znajdował się obok miasta Luederitz. „Tam ludzie byli traktowani gorzej niż zwierzęta”. Na półwyspie Shark Island (Wyspa Rekinów), zwanym również „Insel des Todes” („wyspą śmierci”), zginęło od 1000 do 3000 osób, dokładna liczba nigdy nie była znana – podaje portal.Czytaj także: Ostra wymiana zdań pomiędzy Dominikiem Tarczyńskim a niemiecką europosłanką„Ludzie wegetowali na kamieniach, bez koców, bez ochrony przed słońcem, bez ochrony przed wilgotnym zimnem” – czytamy. „W ciągu sześciu miesięcy od przybycia 80 procent wszystkich więźniów zmarło. Ich ciała wrzucono do wody, gdzie zostały rozszarpane przez rekiny”.Niemieccy okupanci nazywali te miejsca „obozami koncentracyjnymi”„Anioł śmierci zstąpił na nich z brutalną siłą” – mówi Paul John Isaak, duchowy przywódca Nama. „Ocaleni wyglądali, jakby zostali zagłodzeni na śmierć, ich ciała były tylko skórą i kośćmi. Wyglądali jak kije od miotły, kości były tak cienkie, że można było przez nie patrzeć”. Niemieccy okupanci nazywali te miejsca „obozami koncentracyjnymi”.Prababcia Simy Luipert-Goeieman była więziona na „wyspie śmierci”. Musiała zeskrobywać skórę i włosy zabitych więźniów, w tym członków jej rodziny. Czaszki były przywożone do Cesarstwa, gdzie tzw. naukowcy, zajmujący się rasą dokonywali ich pomiarów. „Celem tej działalności »naukowej« było udowodnienie, że czarni mieszkańcy kontynentu afrykańskiego byli istotami gorszymi, bliższymi małpom niż białym Europejczykom”".Badania nad rasą: Nie traktowali moich przodków jak ludzi„Nie traktowali moich przodków jak ludzi, nawet kobiet i dzieci” – mówi Sima Luipert-Goeieman. „To była część strategii Niemców, aby nas sterroryzować, złamać naszą wolę życia. Dziesiątki lat później kolejne pokolenie Niemców w Auschwitz i innych miejscach miało to potwornie udoskonalić”.Zobacz też: Zbrodnie w niemieckich koloniach. Apel o zakończenie badań nad szczątkamiW 1915 r. Niemcy zostali wyparci z Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej przez wojska brytyjskie i południowoafrykańskie. Najpierw terytorium przejęła Wielka Brytania, później południowoafrykański rząd apartheidu. Dopiero w 1990 r. Namibia uzyskała niepodległość. „I nadal nikt nie przejmował się Herero i Nama, którzy wysuwali coraz głośniejsze żądania”.To było ludobójstwo, ale...„Domagali się rekompensaty finansowej, ale przede wszystkim rozliczenia swojej historii. Nikt nie słuchał”. Wreszcie w 2002 r. niemiecka minister rozwoju Heidemarie Wieczorek-Zeul po raz pierwszy stwierdziła, że wydarzenia z lat 1904–1908 były ludobójstwem – pisze portal ARD.Dopiero w 2015 r. rząd niemiecki „oficjalnie uznał ludobójstwo, ale nie w rozumieniu prawa międzynarodowego. W świetle prawa międzynarodowego oznaczałoby to możliwość żądania wysokich reparacji. Zamiast tego ponownie podjęto inicjatywę pojednania, w ramach której rząd niemiecki zaoferował 1,1 mld euro, rozłożone na 30 lat”.Niemcy zaoferowali 1,1 mld euro, jednak „nigdy nie widzieliśmy tych pieniędzy”„Nigdy nie widzieliśmy tych pieniędzy” – mówią Herero i Nama. Rząd, który jest zdominowany przez inną grupę etniczną, Ovambo, zgarnął to wszystko. Ratyfikacja drugiego porozumienia o pojednaniu nie powiodła się w czerwcu 2021 r. z powodu oporu Herero i Nama. Domagają się oni nowych negocjacji. „Ale Berlin to odrzuca” – wskazuje ARD.#wieszwiecejPolub nasZaledwie dziesięć lat temu w stolicy Namibii Windhoek stanął pierwszy kamień pamiątkowy. W kwietniu na Wyspie Rekinów odsłonięto drugi kamień pamiątkowy. Sima Luipert-Goeieman i Paul John Isaak odczuwają ulgę. Wreszcie i tutaj mają opłakiwać zabitych. Ale ludobójstwo musi być dalej badane naukowo. A 1,1 mld euro odszkodowania to za mało. „Wątpliwe jest, czy uda im się zrealizować swoje żądania. Wygląda na to, że cierpienie dwóch upokorzonych ludów będzie trwało jeszcze długo” – zauważa portal.Czytaj też: Nie 1 ale 477 mld euro. Ile Niemcy zapłacą Namibii za zbrodnie kolonialne?