W Polsce wygrywa dziś na szczęście ludowy, prospołeczny patriotyzm. Choć opozycja usilnie powtarza, że pokona PiS jesienią, widać dobrze, że to rządząca partia wciąż dyktuje warunki kampanii wyborczej. Tusk i pomniejsi liderzy opozycji są wyłącznie rezonerami, mniej lub bardziej udolnie krytykującymi lub parodiującymi obietnice rządzącej partii. Jeszcze tak nie było w III RP, żeby partia rządząca drugą kadencję, dość mocno poobijana realiami ostatnich lat, wciąż stała na czele sondaży. I miała spore szanse na trzecią kadencję. W maju to oczywiście tylko możliwość – ale PiS po drugiej kadencji ma realnie znacznie wyższe notowania niż Platforma w 2015 roku.Lider tej ostatniej partii, choć dziś przedstawia się jako zatroskany o Polskę polityk, wówczas nie miał zamiaru mierzyć się ze społeczno-gospodarczymi skutkami własnych rządów i wybrał intratny brukselski stołek. Najprawdopodobniej nigdy by go nie otrzymał, gdyby nie życzliwa protekcja byłej niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. Dyskusja, jaką wywołała decyzja Jarosława Kaczyńskiego o waloryzacji świadczenia 500 Plus, czyli podniesienie go do kwoty 800 zł, dobrze pokazuje, że to PiS rozdaje wciąż karty. Donald Tusk dziwnie mało mówi ostatnio o „konstytucji i demokracji” – doskonale wie, że tego rodzaju okrzykami, które pasjonują co najwyżej najbardziej zagorzałych fanatyków w jego własnych szeregach, wyborów nie wygra. To PiS tak ustawił debatę, że nawet neoliberalni politycy wreszcie musieli choćby udawać, że troszczą się o kieszeń zwykłych Polek i Polaków. Dobrze to pokazuje walec opinii publicznej, jaki przejechał po balcerowiczowskim doktrynerze z Nowoczesnej Michale Przybylaku. Jego narzekania o „niepracujących matkach”, którym tak świetnie żyje się ze świadczeń socjalnych, zbulwersowały i tych z prawa, i tych z lewa. I część tych z centrum.Dodajmy do tego, że Przybylak nie ma nic przeciwko ciężkiej pracy mniej zamożnych Polek w niedzielę – to zdeklarowany zwolennik przywrócenia wszystkich handlowych niedziel. A jak wiadomo, niedziele w handlu to kasjerki w pracy. Czyli matki – także małych i nieco większych dzieci. To trzeba mieć w pamięci – Nowoczesna i Platforma w jednym stoją domu. Ten dom nazywa się Koalicja Obywatelska, choć ze zwykłymi obywatelami i obywatelami Polski niewiele miał i ma wspólnego. To była, jest i będzie koalicja sporej części bogatych i najbogatszych. Tych wszystkich, którzy bardzo chętnie przez dekady widzieli w mniej zamożnych Polkach i Polakach bardzo tanią siłę roboczą.Niedawny bluzg Tuska na rzekomych „królów życia” z czasów PiS doskonale pokazał, co ten polityk, odmieniający dziś przez wszystkie przypadki swoją świeżo nabytą „wrażliwość społeczną”, tak naprawdę sądzi o pięćsetplusowej polityce. To nie był nigdy wypadek przy pracy – Tusk i całe jego polityczne zaplecze oraz niemal wszyscy „obywatelscy” koalicjanci od zawsze byli skrajnymi neoliberałami. Oni nienawidzili polityki społecznej, bo psuła im wizję państwa i rynku, która opierała się na wyzysku milionów zwykłych ludzi. Głodowe stawki i dwucyfrowe bezrobocie to nie jest żaden mit – to była rzeczywistość dla rodziców dzisiejszych młodszych i starszych nastolatków. Przecież PiS to nie jest tylko 500 czy 800 Plus. To realny i znaczący wzrost płacy minimalnej – wzrost, który ostatniej zimy, wraz z PiS-owskimi tarczami, sprawił, że wielu ludzi zachowało optymizm na przyszłość. Przeciwko Platformie i Nowoczesnej oraz pokrewnym im formacjom przemawiają nawet statystyki dotyczące użłobkowienia – to ostatnie realnie wzrosło już w czasach PiS. I to pozwala wielu kobietom szybko wrócić na rynek pracy. Nie miejmy złudzeń. Wysokie notowania PiS to efekt doskonałej świadomości społecznej dotyczącej tych i wielu innych faktów. Medialne bańki czasem zagłuszają tę prostą wiedzę – ale mainstream od zawsze w Polsce przegapiał i lekceważył wiedzę potoczną i powszechną, nazwijmy ją wiedzą ludową. Ludzie traktują pryncypialne pokrzykiwania Tuska o podniesieniu 500 Plus od 1 czerwca jako pusty, przedwyborczy gest. Doskonale zdają sobie w większości sprawę, że to strategia pod publiczkę, obliczona na wyborczy efekt. Widzą też, że opozycja nawet na moment nie przejęła przedwyborczej dyskusji – żadne z jej haseł, żadna z zapowiedzi, żadna z kalumnii pod adresem PiS nie wpłynęła znacząco na sondaże. Liczyli na ciężką zimę i dalszy wzrost inflacji – mocno się przeliczyli. Pozostali z pustymi rękoma – bo nikt już nawet nie wierzy w osławioną wspólną listę, która miała być wunderwaffe lidera Platformy. I dziś Tusk musi udawać, że w sprawach 500/800 Plus jest bardziej pisowski niż PiS. To tak, jakby sam siebie spoliczkował, ze słowami: „800 Plus, głupcze!”. Ale jest jeszcze jedna, bardzo znamienna rzecz. Czy zwrócili państwo uwagę, że od jakiegoś czasu Tusk na spotkaniach fotografuje się jedynie na tle biało-czerwonej flagi? Zniknęły gdzieś niebieskie flagi z żółtymi gwiazdami. To również wielkie zwycięstwo PiS. Choć lepiej będzie powiedzieć – to wielkie zwycięstwo ludowego patriotyzmu. To zwycięstwo tych, którzy postawili na świętowanie 11 listopada, 3 maja, powstania wielkopolskiego, powstań śląskich – dziś nawet nasi liberalno-lewicowi Europejczycy, poza sektą tęczowej lewicy, stawiają na biało-czerwone barwy. Choćby i wbrew swoim realnym przekonaniom i gustom. W Polsce wygrywa dziś na szczęście ludowy, prospołeczny patriotyzm. A z pewnością – jest znacznie mocniejszy niż w poprzednich dekadach III RP, gdy liberalny mainstream czuł się zwycięski i bezkarny. I to jest dobra zmiana, której skutki mogą być dalekosiężne dla losów naszego kraju.