Ruskie trolle uwijają się jak w ukropie. Kreml rozsiewa coraz bardziej absurdalne tezy. Wyniki badań popularności Putina zaprezentowane przez niezależne Centrum Lewady rozczarowują. Okazuje się bowiem, że wciąż popiera go zdecydowana większość Rosjan. Dzieje się tak pomimo tego, że siły Kremla od półtora roku dokonują zbrodni na Ukrainie, końca wojny nie widać, Rosjanie ponoszą ogromne straty w ludziach, a zachodnie sankcje powodują, że pogarsza się ich jakość życia i perspektywy na przyszłość. W tym czasie na froncie Kreml nie potrafi osiągnąć nawet minimalnych celów, jednak w szerzeniu propagandy osiągnął mistrzowski poziom. Szef niezależnej rosyjskiej pracowni badania opinii publicznej Centrum Lewady Lew Gudkow przytoczył niedawno dane, świadczące o tym, że poparcie dla Putina nadal utrzymuje się na wysokim poziomie, a jedynie 15–20 procent Rosjan sięga po niezależne źródła informacji. Jaka jest tego przyczyna? W końcu przed inwazją poparcie dla dyktatora spadało z miesiąca na miesiąc.Od dłuższego już czasu Kreml sączy Rosjanom mieszaninę strachu przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu i nienawiścią do niego. Po inwazji proces ten uległ wzmocnieniu. Efektem jest „ruski mir” i jego „opici” propagandą Putina mieszkańcy.Ta wybuchowa mieszanka przynosi efekty. Rosjanie żyją w bańce informacyjnej, w swoim własnym świecie, w którym system wartości wywrócony jest do góry nogami, w którym poklask zdobywa się przez apelowanie o mordowanie Ukraińców, gdyż uważa się ich za faszystów dążących za pomocą zachodniej broni do zniszczenia Rosji.Otumanienie totalitarnym reżimemDziś dla większości Rosjan, jak zwraca uwagę Gudkow, problemem nie jest korupcja, która wcześniej była przyczynkiem rosnącego społecznego niezadowolenia. Teraz nagle ci sami ludzie – urzędnicy i politycy – stali się i kompetentni, i… religijni.„Otumanienie totalitarnym reżimem” – takiego określenia użył szef Centrum Lewady dla opisania stanu świadomości większości swoich rodaków. Ci zaś mogą mieć obawy, że wojna na Ukrainie zakończy się porażką, jednak wypierają to na razie ze świadomości.Na działania propagandy Kreml wydaje coraz większe środki. W tym roku ponad połowę przeznaczył na Wszechrosyjską Państwową Kompanię Telewizyjną i Radiową (VGTRK), RT (dawniej Russia Today) i Rossiya Segodnya. To przynosi efekty. Putin może być zadowolony z efektów urabiania umysłów swoich rodaków.Bieda-paradaPomimo tego, że niedawne uroczystości 9 maja, obchodzonego tam jako Dzień Zwycięstwa, okazały się bieda-uroczystością i stały się jedynie okazją do przejazdu kilku staroci i powtórzenia przez Putina komunałów o tym, jak Zachód uparł się, by rękami Ukrainy zniszczyć Rosję, i jak tylko on może do tego nie dopuścić – to jednak liczy się to, co Rosjanie widzą i słyszą z ekranów.Dlatego też Kreml starał się przypisać najpierw Ukrainie, a potem USA zdarzenie, które opisał jako „atak drona na Kreml z zamiarem przeprowadzenia zamachu na życie Władimira Putina”. W kolportowanie takiego zarzutu zaangażował się strategiczny poziom rosyjskiej propagandy, wraz z rzecznikiem Kremla Dmitrijem Pieskowem i szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem.To zaś stało się kolejną okazją do groźby użycia „wszelkich sił” wobec „agresywnego” Kijowa. A przy tym wysłania sygnału do państw zachodnich, że przesyłając nowoczesne uzbrojenie Ukraińcom, ryzykują reakcję Moskwy, co w domyśle może doprowadzić do eskalacji konfliktu.Niemcy na celownikuMoskwa może być też zadowolona, gdy obserwuje efekty pracy swoich trolli w Niemczech. Społeczeństwo naszych zachodnich sąsiadów wciąż jest najbardziej na Zachodzie podatne na rosyjską manipulację, a to wpływa bezpośrednio na postawę władz w Berlinie, które od początku inwazji wykazywały chłodną postawę wobec dramatu Ukraińców.„Bild”, który poprosił o analizę ekspertów z Centre of Information Resilience (CIR), zwracał niedawno uwagę, że w Niemczech „prorosyjskie poglądy są sprytnie rozpowszechniane za pośrednictwem wielu różnych kanałów”, a „pod wpływem propagandy pozostają zarówno osoby niemiecko-, jak i rosyjskojęzyczne”.Dzieje się tak m.in. poprzez działalność niemieckojęzycznych rosyjskich mediów państwowych: RT DE i SNA (niemiecka wersja Sputnika), których informacje są następnie rozpowszechniane przez inne niemieckie portale internetowe i przez ekstremistycznych blogerów. Szerzeniem rosyjskiej propagandy w sieci zajmują się też influencerzy i rosyjskie ambasady.Szczególnie groźna jest też postawa partii skrajnie prawicowych i lewicowych, jak AfD i Die Linke, które opowiadają się za skończeniem przekazywania broni Ukrainie, co ma w ich mniemaniu przyspieszyć rozmowy pokojowe. W rzeczywistości pewne jest, że Putin wykorzystałby negocjacje do narzucania Kijowowi swojego dyktatu, a ewentualny rozejm posłużyłby mu do przygotowania się do skuteczniejszych ataków.Nie ma co liczyć, że krwawy dyktator zakończy wojnę. Dziś jest ona jednym z czynników utrzymujących go u władzy, a przy tym wymuszających na społeczeństwie posłuszeństwo.Uderzenia w PolskęOstrze kremlowskiej propagandy wciąż jest też wymierzone w Polskę. Pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP Stanisław Żaryn zwraca uwagę, że rosyjskie ośrodki propagandowe nagłaśniają korzystne dla Moskwy opinie i komentarze z zagranicy do realizacji swoich celów.Część z nich wymierzona jest w Polskę, tak jak choćby artykuł austriackiego publicysty opublikowany w niemieckim portalu DWN, który zarzuca Polsce działania prowokacyjne wobec Rosji „grożące wybuchem III WŚ”. Teza ta współbrzmi z rosyjską retoryką, przedstawiającą nasz kraj jako „podżegacza wojennego”, który ma swoje cele w związku z wojną na Ukrainie.Stanisław Żaryn zwrócił przy tym uwagę, że w ostatnim czasie mamy do czynienia ze wzrostem agresywności rosyjskiej propagandy, co należy uznać za reakcję „na zdecydowane kroki Polski wobec Rosji, tj. prokuratorskie zajęcie środków z kont ambasady rosyjskiej i przejęcie przez Skarb Państwa na mocy decyzji sądu budynku szkoły dla dzieci rosyjskich dyplomatów, Kreml prowadzi przeciw Polsce kampanię oskarżeń o łamanie stosunków dyplomatycznych”.Stąd też agresywne wypowiedzi ambasadora Rosji w Polsce Siergieja Andriejewa, groźby zabicia polskiego ambasadora w Rosji, a także próba staranowania przez rosyjski myśliwiec Su-35 polskiego samolotu patrolowego nad Morzem Czarnym.Chcą nas osłabićRosyjska propaganda stara się osłabiać pozycję Polski na arenie międzynarodowej, przedstawiając nasz kraj jako agresywny, kłótliwy i nieprzewidywalny. Wciąż też kolportowane są kłamstwa na temat imperialnych ambicji Warszawy, co ma tłumaczyć intensywne zbrojenia polskiej armii, a także chęć… zajęcia zachodniej Ukrainy.Kremlowska propaganda głosi też, że w Polsce narastają antyniemieckie tendencje, co może skończyć się atakiem naszego kraju na… Niemcy, a dowodem na przygotowywanie się do tego miały być prowadzone niedawno obok Szczecina manewry polskiej armii.#wieszwiecejPolub nasTo zaś pokazuje, że Rosjanie w realizacji swoich celów gotowi są wykorzystywać najbardziej absurdalne tezy. Dążą więc do stworzenia chaosu uderzają w politykę rządu, przede wszystkim obronną i wspierającą Ukrainę, a także marginalizują nasz kraj na arenie międzynarodowej. Wciąż też starają się zohydzać Ukraińców w Polsce, a samych Ukraińców straszyć „niebezpiecznymi ambicjami” Polaków.Trzeba mieć świadomość, że zbliżające się wybory parlamentarne dadzą Moskwie kolejne możliwości podejmowania prób ingerowania w polską przestrzeń informacyjną, a ruskie trolle znów będą uwijać się jak w ukropie.Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia