Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych wydała zalecenie. Niestety nie żyjemy w świecie idealnym. Często zdarza się, że jesteśmy w stu procentach przekonani, że w ważnych sprawach mamy rację, ale opinia publiczna pozostaje na nas głucha. W takich sytuacjach warto uzbroić się w cierpliwość, bowiem zdarza się, że nasz głos zostaje dosłyszany po długich latach. Wtedy z delikatnym uśmiechem na ustach możemy powiedzieć – „a nie mówiłem?” W ostatnich dniach mam niewielkie powody do prywatnej dumy. Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych wydała zalecenie, zgodnie z którym miasto nazywane dotąd „Kaliningrad” ma zostać przemianowane na „Królewiec”. „Kaliningrad”, nazwa miasta honorująca Michaiła Kalinina, sowieckiego zbrodniarza, wreszcie zniknie z polskich map. To dla mnie szczególnie ważne, pochodzę z Elbląga, miasta niemal graniczącego z Obwodem Królewieckim. Lewicowo-liberalne elity, które od lat rządzą w Elblągu, z tak niechętnym na modernizację portu w Elblągu prezydentem Witoldem Wróblewskim na czele, przez lata współpracowały z rosyjskim sąsiadem. Działo się to, chociaż z wielu stron płynęły ostrzeżenia, wskazujące, że wszelka forma współpracy z Rosjanami jest tak naprawdę napędzaniem potęgi tego bandyckiego państwa. Jednym z symboli dobrych relacji Elbląga z ówczesnym Kaliningradem było powstanie ronda Kaliningradzkiego, znajdującego się na wjeździe do mojego rodzinnego miasta. Od samego początku nazwanie miejsca publicznego nazwą gloryfikującą sowieckiego zbrodniarza było dla mnie czymś niewyobrażalnym. Był to dla mnie i wielu ludzi z mojego otoczenia rażący przykład zgody na brak rozliczenia elit rosyjskich ze swoją historią. Czy nie myliliśmy się? Czy dziś Rosja nie prowadzi wojny w imię odbudowy Związku Radzieckiego? Nazwa, która hańbi Po powstaniu ronda Kaliningradzkiego przystąpiliśmy do działania. Jak przed równo dekadą (!) pisał portal Money.pl: „Grupa kibiców piłkarskich z Elbląga domaga się od władz miasta zmiany nazwy ronda Kaliningrad (…). W zamian proponują uhonorowanie w tym miejscu Żołnierzy Wyklętych. (…) Zbiórkę podpisów pod petycją z żądaniem zmiany nazwy ronda zorganizowała grupa kibiców miejscowego klubu piłkarskiego Olimpia Elbląg. Jak poinformował PAP w poniedziałek jeden z inicjatorów tej akcji Mateusz Kosiński, do końca kwietnia petycja wraz z listami poparcia zostanie przekazana władzom miasta. „Mamy już poparcie ok. 400 osób, ale będzie więcej. Chcieliśmy nagłośnić sprawę, żeby pokazać, że nazwy miejsc publicznych w naszym mieście nie są obywatelom obojętne” – powiedział Kosiński. Autorzy petycji napisali, że chociaż od II wojny światowej minęło już przeszło 70 lat, to „nie wszystkie państwa potrafiły rozliczyć się ze zbrodni tych ponurych czasów”. W ich ocenie świadczyć może o tym nazwa partnerskiego miasta Elbląga, która pochodzi od nazwiska Michaiła Kalinina. Jak przypomnieli, Kalinin – od 1925 r. członek biura politycznego KC WKP(b) – był współodpowiedzialny za masowe zbrodnie podczas sowieckiej kolektywizacji, a jego podpis widnieje na decyzji o zamordowaniu polskich oficerów w Katyniu”. Niestety wtedy samorządowe elity mojego miasta pozostały głuche na nasze głosy. Nie będę ukrywał, że dziś, dziesięć lat po tych wydarzeniach, wielką radość sprawia mi, że hańbiąca nazwa miasta zniknie ze wszystkich polskich map. Szkoda, że by społeczeństwo przejrzało na oczy, musiały wydarzyć się tak drastyczne wydarzenia... To nie była walka z wiatrakami Moja historia, w sposób oczywisty wzbudziła u mnie skojarzenia z filmem „Naszość – tylko dla nienormalnych” w reżyserii Magdaleny Piejko. Film przedstawia historię Akcji Alternatywnej „Naszość”, pod wodzą nieocenionego Piotra Lisiewicza, która w latach dziewięćdziesiątych, organizowała szalone happeningi, w których zwracała uwagę na liczne patologie rodzącej się trzeciej RP: uwłaszczenie się komunistów, degrengoladę sądownictwa i organów ścigania, brak sprawiedliwej transformacji ustrojowej, ale również wskazywała na odradzający się imperializm w Rosji. Niestety, mimo że akcje „Naszości” były niezwykle pomysłowe i barwne, społeczeństwo przez lata pozostawało głuche na przekazywane w nich treści. Film Magdaleny Piejko powoli pojawia się na ekranach polskich kin, warto więc śledzić, czy nie zawita i do Państwa miasta. Należy pokazać go szczególnie przedstawicielom młodego pokolenia – zarówno przykład mojej nieco beznadziejnej walki z nazwą „Kaliningrad”, czy licznych problemów podnoszonych przez „Naszość” pokazuje, że jeśli jest się przekonanym o słuszności, to mimo przeciwności losu warto taką walkę prowadzić. Nawet jeśli wszyscy wkoło mówią, że to walka z wiatrakami.