Spotkał się wyrazami uznania wszystkich klubów, w których grał. Reprezentował barwy Ajaksu Amsterdam, Juventusu Turyn, Interu Mediolan, Barcelony, Milanu, Paris Saint-Germain czy Manchesteru United. Przez ostatnie dwie dekady zasłużył na miano piłkarskiej legendy. Kontrowersyjny, ale genialny. Zlatan Ibrahimović z końcem sezonu 2022/23 – mając niemal 42 lata – zawiesił buty na kołku. Mało który piłkarz wywołuje tak skrajne emocje. Jedni go kochają, drudzy nienawidzą. Niewątpliwie jednak jest jednym z najlepszych napastników w historii.Jest szalenie ambitny, o czym świadczy fakt, że tak długo chciał grać na najwyższym poziomie.Styl gry i charakter miał oryginalny. Nigdy nie gryzł się w język. Na boisku często dawał ponieść się emocjom. Był impulsywny, agresywny, ale przede wszystkim świetnie grał w piłkę.Potrafił przyjąć piłkę stopą z wysokości, do której obrońcy ledwo doskakiwali. Rywale się go bali, a bramki zdobywał jak na zawołanie. Strzelał z każdej pozycji i każdą częścią ciała. Niestety w tym sezonie wiek nie dał o sobie zapomnieć: więcej czasu spędził w gabinetach lekarskich niż na boisku.Syn bałkańskich imigrantówDzieciństwo piłkarza nie było usłane różami. Rodzice pochodzili z Bałkanów, a w poszukiwaniu lepszego życia osiedlili się w Malmö. Szybko się jednak rozwiedli.Ojciec nie mógł odnaleźć się w nowym kraju i coraz częściej sięgał po alkohol. Z kolei matka pracowała po kilkanaście godzin dziennie, aby wyżywić dzieci.Dlatego rzadko bywała w domu. A jeśli już była, to Zlatan nie dostawał od niej potrzebnego wsparcia. Pewnego razu „Ibra” spadł w przedszkolu z dachu. Wracając do domu liczył na pocieszenie od swojej matki. Ta jednak spoliczkowała go, krzycząc: „Coś ty tam robił? Co za idiota wspina się na dach?”.Przemoc fizyczna wobec dzieci była czymś normalnym w jej domu. Zwykła bić dzieci drewnianą łyżką. Jeśli ta się złamała, dziecko musiało ją odkupić. Takie zasady panowały w domu Zlatana.Po jakimś czasie zamieszkał z ojcem, ale trafił z deszczu pod rynnę. Wprawdzie nie bił syna, ale dużo pił i nie interesowało go życie Zlatana. Piłkarz wspominał, że wracając do domu często był głodny, a w lodówce zazwyczaj nie było nic, oprócz piwa.Aby zapełnić brzuch, jadł tostowy chleb. Jego charakter właśnie w tamtym okresie był hartowany. Niewiele jednak brakowało, a piłkarski świat nigdy by o nim nie usłyszał. Futbol albo kryminałOd najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie dwoma rzeczami: futbolem i kradzieżami. Kiedyś stwierdził: „Gdyby nie piłka, prawdopodobnie byłbym kryminalistą”.Był najlepszy na boisku, ale równie dobrze wychodziło mu przywłaszczanie sobie rowerów. Szkoła też go zbytnio nie interesowała. Jak sam wspomina, chodził tam, bo były darmowe obiady.Już jako młody chłopak przejawiał oznaki arogancji wobec trenerów i kolegów z drużyny. W czasach juniorskich rodzice dzieci podpisali nawet petycję o wyrzucenie Zlatana z młodzieżowej drużyny Malmö FF. Całe szczęście trenerzy widzieli w nim ogromny potencjał i nigdy go nie skreślili. I to pomimo tego, że pewnego razu młody „Ibra” ukradł rower jednemu z klubowych asystentów.To właśnie futbol i upór w dążeniu do celu doprowadziły go na szczyt. Pomimo głodu oraz braku ciepłych relacji z rodzicami, ciężko trenował, aby wyrwać się z biedy. Już jako junior wyraźnie wyróżniał się na tle rówieśników. Uwielbiał podpatrywać sztuczki brazylijskich piłkarzy, a jego idolami byli Rivaldo, Bebeto i Ronaldo. Dzięki konsekwencji i ciężkiej pracy spełniły się jego dziecięce marzenia. Jako nastolatek zadebiutował w pierwszej drużynie Malmö, a kilka lat później mógł zmierzyć się w derbach Mediolanu ze swoim z największym idolem z dzieciństwa – Ronaldo.„Tylko Bóg to wie. Właśnie z nim rozmawiasz”Od zakompleksionego chłopaka z rozbitej imigranckiej rodziny stał się jedną z najbardziej pewnych siebie i zarazem kontrowersyjnych postaci w historii futbolu. Jego zuchwałość często przekraczała granicę dobrego smaku. Na pytanie dziennikarza, czy Szwecja awansuje na mundial w Brazylii, odpowiedział: „Tylko Bóg to wie. Właśnie z nim rozmawiasz”.Media stały się dla niego narzędziem do budowania kultu wokół siebie. Wielu wytykało piłkarzowi arogancję, ale ten nic sobie z tego nie robił, często sprowadzając na siebie kłopoty.„Dajcie spokój, chcecie porównywać piłkę kobiecą do męskiej? To nawet nie jest śmieszne! A jak dziewczynom tak źle, to mogę im dać rower z moim autografem”.Ta opinia wywołała ogromną burzę w mediach. Reprezentantka Szwecji Nilia Fisher przyznała, że jego wypowiedzi obrażają ją nie tylko jako sportowca, ale przede wszystkim jako człowieka. A to niejedyna kontrowersyjna wypowiedź na temat kobiet z ust piłkarza.Pewnego razu dziennikarz zapytał „Ibrę” co kupi żonie na urodziny. – Nic, ma już Zlatana – odpowiedział pewny siebie. O ile ten żart został ciepło przyjęty przez opinię publiczną, to jednak Szwed często przesadzał. Podczas gry dla Barcelony paparazzi sfotografowali Zlatana z Gerardem Pique na parkingu. Podczas jednego z wywiadów dziennikarka przypomniała tę sytuację i zapytała piłkarza o orientację seksualną.– Jeśli chcesz się przekonać, czy jestem gejem, wpadnij do mnie. I weź ze sobą siostrę – odpowiedział.Olbrzymie ego Ze Szwecji odchodził w 2001 r. za spore jak na tamte czasy 8 mln euro. Zdecydował się na Ajax Amsterdam, choć widział go w Arsenalu sam Arsene Wenger. Przed podpisaniem kontraktu zaprosił go na testy, jednak Zlatan był zbyt dumny i odmówił. Holandia szybko okazała się zbyt mała na jego talent i po trzech latach przeniósł się do Juventusu Turyn. We Włoszech odnalazł się znakomicie. W pierwszym sezonie wygryzł ze składu legendarnego Alessandro del Piero i był jednym z najlepszych zawodników swojego zespołu.W 2004 r. zajął ósme miejsce w rankingu Złotej Piłki. Nadszedł feralny rok, kiedy Juventus został zdegradowany do Serie B. Piłkarz nie zamierzał grać na zapleczu elity i szybko wymusił transfer do Interu Mediolan.Tam trzykrotnie sięgał po scudetto, będąc kluczowym zawodnikiem zespołu, niemniej zapragnął wejść na sam szczyt, dlatego przeszedł do Barcelony. Zdaniem „Ibry” poprzednie kluby były zbyt słabe, aby zdobyć upragnioną Ligę Mistrzów i dopiero transfer do hiszpańskiego giganta miał ziścić te marzenia.Blaugrana w 2009 r. sięgnęła głęboko do portfela, sprowadzając go za 45 mln euro, w dodatku do Interu powędrował Samuel Eto’o. Mimo świetnego wejścia do zespołu jego przygoda nie trwała długo. Konflikt z GuardioląPoczątkowo nic nie wskazywało na to, że Zlatan zakończy karierę w Blaugranie po zaledwie kilkunastu miesiącach. W pięciu pierwszych meczach strzelił pięć goli i wydawać się mogło, że napastnik na stałe zadomowi się w katalońskim klubie.Co więcej, Zlatan schował swoje ego do kieszeni i dostosował się do reguł panujących w klubie, takich jak na przykład zakaz przyjeżdżania do klubu sportowymi autami, które kochał. Zaakceptował nawet fakt, że to nie on, a Leo Messi jest największą gwiazdą. Jednak jego subordynacja nie trwała długo.Po jakimś czasie trener przesunął Messiego ze skrzydła na bardziej centralną część boiska, tym samym Zlatan nie mógł w pełni rozwinąć skrzydeł. W swojej autobiografii „Ja, Ibra” wspomina tamten okres w następujący sposób: „Guardiola kupując mnie, kupił najlepsze ferrari. Gdy masz ferrari, wlewasz do niego najdroższą benzynę i wciskasz gaz w podłogę. A on traktował mnie jak fiata”.Piłkarz i trener popadli w konflikt. Według Ibrahimovicia Guardiola zaczął go ignorować. – Za każdym razem, kiedy wchodziłem do pokoju, w którym piliśmy kawę, on wychodził. Kiedy mijaliśmy się na korytarzu, patrzył się w podłogę. Nie zachowywał się jak mężczyzna – wspominał.Gwoździem do trumny był przegrany półfinał Ligi Mistrzów z Interem Mediolan, który wówczas trenował Jose Mourinho. Po meczu „Ibra” zdemolował szafkę, krzycząc do Guardioli: „Nie masz jaj! Robisz pod siebie ze strachu na widok Mourinho!”. Po tym wybuchu było jasne, że Zlatan długo już w klubie nie pobędzie i może szukać sobie nowego miejsca. Na ratunek przyszedł agent piłkarza Mino Raiola.Więcej niż biznesPierwszy raz spotkał się z Raiolą, kiedy grał w Ajaksie. Przyszedł na spotkanie, spodziewając się poważnie wyglądającego biznesmena w garniturze, ze złotym zegarkiem na nadgarstku. Tymczasem zobaczył „grubasa w dżinsach i w opiętej na brzuchu koszulce”. W ręce trzymał wydrukowane kartki A4 ze zdjęciami piłkarzy oraz ich statystykami.– Christian Vieri – 26 meczów, 24 gole. Filippo Inzaghi – 25 meczów, 20 goli. David Trezeguet – 24 mecze, 20 goli. A ty? 25 meczów, 5 goli. Twoje statystyki mnie brzydzą. Myślisz, że jesteś taki kozak, bo zdobyłeś kilka bramek? Że zrobisz na mnie wrażenie tym drogim autem, zegarkiem, skórzaną kurtką? Powiem ci tak: jesteś zerem. Jesteś g***em. Nie jesteś nawet w połowie tak dobry, jak ci się wydaje. Musisz ciężko harować, żeby do czegokolwiek dojść – powiedział. Zdębiały „Ibra” nie wiedział, co powiedzieć, ale stanowczość agenta od razu przypadła mu do gustu. Jeszcze przed przyjazdem do swojego domu zadzwonił do niego z informacją, że koniecznie chce z nim pracować. Relacje biznesowe przerodziły się w wieloletnią przyjaźń. To właśnie dzięki niemu piłkarz zaczął trenować jeszcze ciężej, co zaowocowało pierwszym dużym transferem do Juventusu. Raiola aż do swojej śmierci reprezentował interesy „Ibry”.Najbardziej spektakularną transakcję Raiola przeprowadził, kiedy Szwed był skonfliktowany z Barceloną. Prezes katalońskiego klubu chciał wypchnąć Zlatana z drużyny, jednak ten zagrał w grę podyktowaną przez swojego agenta.Aby jak najbardziej zejść z ceny, piłkarz powiedział włodarzom klubu, że interesuje go jedynie transfer do Realu Madryt. „Duma Katalonii” chciała go sprzedać gdziekolwiek, ale z pewnością nie do największego rywala.Agent za kulisami rozmawiał z AC Milan i kiedy pojawiła się oferta z włoskiego klubu, opiewająca na 24 mln euro, zarząd Barcelony się na nią zgodził. Dzięki pokerowej rozgrywce, Zlatan wrócił do Włoch. I to za śmieszną kwotę.Książę ParyżaW wieku 28 lat Zlatan miał na swoim koncie występy w trzech najlepszych włoskich klubach. W Mediolanie nie osiadł jednak na długo. Milan wywalczył mistrzostwo po siedmiu latach przerwy. Ibrahimović strzelił 14 goli oraz zanotował 12 asyst. Drugi sezon w Serie A w wykonaniu Szweda był jeszcze lepszy – 28 goli i 8 asyst. W Mediolanie czuł się jak Bóg, jednak to było dla niego za mało. Chciał zdobyć Ligę Mistrzów, z której Milan dwukrotnie z nim w składzie odpadał w ćwierćfinale. Na horyzoncie pojawił się nowy projekt: Paris Saint Germain. Szejkowie skusili piłkarza nie tylko ambitnymi planami, ale także ogromnymi pieniędzmi i statusem niepodważalnej gwiazdy. Włodarze klubu robili wszystko, aby ego piłkarza było zaspokajane.Pewnego razu Ibra stwierdził, że kuchnia w klubowej restauracji jest w porządku, ale trochę zbyt monotonna. Co zrobiło PSG? Zwolniło dwóch szefów kuchni, a na ich miejsce sprowadzono kucharzy z renomowanych paryskich restauracji.Szybko zadomowił się w nowym klubie, a kibice z miejsca go pokochali. Dostał przydomek „Książę Paryża”. Po jego przyjściu klub zdobył mistrzostwo Francji pierwszy raz od 1994 r. Odchodząc z PSG, po czterech latach, był klubową legendą. Zdobył 156 bramek we wszystkich rozgrywkach, będąc najskuteczniejszym strzelcem w historii klubu. Jednak Ligi Mistrzów wygrać się nie udało…„Nie będę królem. Będę Bogiem”W 2016 r. spekulowano o transferze „Ibry” do MLS, ten jednak chciał jeszcze spróbować swoich sił w Anglii i tak trafił do Manchesteru United. Legendarny Eric Cantona zaczepił Szweda w mediach, mówiąc że Zlatan co najwyżej może być księciem Manchesteru, ale tytuł królewski należy się jemu.Ibra odpowiedział w swoim stylu - “Nie będę królem. Będę Bogiem”. Wejście do „Czerwonych Diabłów” miał bardzo dobre – 28 meczów, 17 bramek, 5 asyst. Niestety przytrafiła mu się fatalna kontuzja więzadeł krzyżowych, której nabawił się w półfinałowym meczu Ligi Europy z Anderlechtem Bruksela. Zerwał dwa więzadła w kolanie w wieku 36 lat i mało kto spodziewał się, że wróci do gry. Jednak znów się zawziął.– Bliscy mi ludzie wiedzą, co robiłem – ćwiczyłem po pięć, sześć godzin dziennie. Gdy tylko to wszystko się zdarzyło, przyrzekłem sobie, że poddanie się nie wchodzi w grę – mówił. Do gry wrócił po siedmiu miesiącach, ale nie był to ten sam zawodnik, co przed kontuzją. „Czerwone Diabły” nie zdecydowały się przedłużać z nim kontraktu na kolejny sezon. I tak wylądował w Stanach Zjednoczonych.Last dance?Po transferze do Los Angeles Galaxy wielu uważało, że to piłkarska emerytura. Dopiero zmagał się z ciężką kontuzją, a na karku miał już 37 lat.Tymczasem w MLS odnalazł w sobie starego Zlatana, który strzelał jak na zawołanie. Pierwszą bramkę zdobył w debiucie, oddając strzał z woleja z 30 metrów. Dalej bawił się mediami i dziennikarzami. Powtarzał, że to on jest najlepszym piłkarzem w lidze. W jednym wywiadzie dziennikarz zasugerował, że dobrze spisuje się też Carlos Vela, najlepszy strzelec ligi. „Ibra” szybko skontrował rozmówcę. – Ma 29 lat, jest w życiowej formie i gra w MLS. Gdzie ja byłem, gdy miałem 29 lat? W Europie. To duża różnica – wyjaśnił. Po dwóch latach gry za oceanem jego dorobek był naprawdę imponujący: 56 meczów, 52 gole, 14 asyst. 38-letni piłkarz chciał jeszcze raz spróbować swoich sił w topowym klubie. Zgłosił się po niego Milan, w którym grał wówczas Krzysztof Piątek.Być może to właśnie słaba dyspozycja Polaka skłoniła właścicieli klubu do ściągnięcia Szweda. „Ibra” przyszedł do Milanu w połowie sezonu i od razu wygryzł Piątka ze składu. Piłkarski świat był zdumiony, jak dobrze „podstarzały” Szwed sobie radził w lidze włoskiej. W 18 meczach zdobył 10 bramek. Dla porównania Piątek rozegrał tyle samo spotkań i strzelił zaledwie cztery gole. – To już jest czas, by powiedzieć: żegnajcie. Odchodzę. Kończę karierę piłkarską. To pożegnanie z piłką, ale nie z wami – powiedział do kibiców Milanu w ostatnim meczu tego sezonu. Te słowa sugerują, że być może Szwed zostanie na San Siro w innej roli…