Teraźniejszość przyniosła nam wielki i niespodziewany rozwój botów. Jak my, dorośli, postrzegamy i oceniamy roboty, było badane już wielokrotnie na przestrzeni ostatnich dekad. Wnioski z tego były na ogół takie, że dopóki przed nami nie stoi android czy humanoid, a powiedzmy robot kuchenny czy do robienia kawy na stacji benzynowej, to nie mamy oporów, żeby mu „nastukać”. Zwłaszcza, gdy zawodzi, psuje się. Różnica między C-3PO a R2-D2, czyli androidem a wyładowaną informacjami i samobieżną „puszką po konserwach”, jest zatem dla dorosłych czytelna. Mamy pełną świadomość, że roboty nie muszą wyglądać czy zachowywać się jak ludzie, choć czasem właśnie to byłoby w nich dla nas cechą najistotniejszą.Teraźniejszość przyniosła nam wielki i niespodziewany rozwój botów, zwłaszcza tzw. chat-botów, czyli urządzeń aspirujących do bycia jak najdokładniejszą imitacją ludzkiej inteligencji, a jednocześnie całkowicie bezcielesnych, pozbawionych formy trójwymiarowej i dotykalnej. To komputerowe programy samouczące, każdy może mieć do nich dostęp przez internet. Z różnym skutkiem: jedni zaczną oddawać im chwałę i ubóstwiać, inni je wyśmiewać, jeszcze inni używać do upadłego. Będą i tacy, co pod wpływem rozmowy z nimi popełnią samobójstwo.Do posiadania uczuć niezbędne jest ciałoSzukamy w nich emocjonalnych partnerów. Niewykluczone jednak, że do posiadania uczuć, a nie ich ersatzu, niezbędne jest ciało – i to ciało stymulowane, tak jak nasze od wczesnego dzieciństwa dotykiem, a także zapachami czy dźwiękiem, wreszcie obrazami. Oznacza to, że trudno się będzie z botami zaprzyjaźnić naprawdę, a nie na niby.Aczkolwiek przyszłość może przynieść rozliczne rozwiązania techniczne (chociażby „uczulające” roboty na dotyk czy zapachy), a także psychologiczne (umożliwiające nam wczucie się w dolę robotów). Przyszłość jednak nie należy do nas, lecz do naszych dzieci. Ktoś zatem wreszcie – a dokładnie psychologowie rozwoju na Duke University w Durham (Północna Karolina USA) – zapytał dzieci o ich stosunek do robotów. I to konkretnych: znającej odpowiedź na „każde pytanie” i udzielającej jej głosowo (więc nie trzeba czytać i pisać) Alexy oraz sprzątającej nam coraz częściej powierzchnie naszych mieszkań Roomby.Trudno nie zauważyć, że zaczynają nam towarzyszyć masowo. Jeden z producentów, iROBIT, nie omieszkał się pochwalić sprzedanymi globalnie już 40 milionami tych urządzeń, a jest jasne, że Roomba to niejedyny robot sprzątający, jaki istnieje, choć trochę jak niegdyś z odkurzaczem Hooverem – tak zaczęto nazywać wszelkie marki tego samego typu sprzętu AGD.Roboty towarzyszą nam masowoPół miliona gospodarstw domowych w Polsce podobno już je ma. Nie muszę chyba nikomu dziś tłumaczyć, co to odkurzyć i zetrzeć na wilgotno podłogę (ale jutro, kto to wie?), przejdę zatem do kolejnej bohaterki tej opowieści, czyli Alexy firmy Amazon.To wirtualny asystent oparty na polskim syntezatorze mowy o nazwie Ivona, zakupionym przez Amazon w 2013 r. Działa w inteligentnym głośniku Amazon Echo oraz Echo Dot, Echo Studio i Amazon Tap.Odpowiada na zadane głosowo przez człowieka pytania, jak umie (np. wyszuka nam i poda adresy restauracji czy rzemieślników w okolicy, opowie dzieciom o dinozaurach, dostarczy info o pogodzie czy zakorkowaniu planowanej trasy przejazdu w czasie rzeczywistym etc.), odtwarza na życzenie muzykę, podkasty, audiobuki, zrobi listę i przypomni stosownymi alarmami, co mamy do zrobienia.Dziś steruje również urządzeniami, choćby wspomnianymi automatami sprzątającymi czy piorącymi z wbudowaną „inteligencją”. Rozpoznaje mowę, przetwarza język naturalny i robi inne rzeczy, które taka podstawowa sztuczna inteligencja powinna ogarniać. Dzieci lubią się nią bawić, choć czasem proszą raczej godzinami, by „pierdziała”, niż rozmawiają z nią czy uruchamiają w swoim „inteligentnym domu” jakieś sprzęty.Jak zauważają autorzy pracy badawczej na temat interakcji dzieci z tymi technologiami, zdolnymi „poruszać się, mówić i zachowywać jak agenci”’, opublikowanej właśnie na łamach „Developmental Psychology”, poważne pytanie brzmi: czy zatem różnią się one w umyśle dziecka od znacznie bardziej humanoidalnych robotów, jak laboratoryjnie wykorzystywany Nao?Uczeni zapytali zatem 127 dzieci w wieku 4–11 lat z północno-wschodnich Stanów Zjednoczonych (średnia wieka 7,5; połowa dziewczynek), co myślą na temat cech psychicznych, fizycznych, emocjonalnych i moralnych znanych sobie z życia technologii Alexa i Roomba) w porównaniu z Nao.Czy dzieci uważają, że roboty zasługują na etyczne traktowanie?Dzieci miały to szczęście czy pecha, że odwiedzały muzeum nauki ze swoimi rodzinami i tak werbowano je do badania. Pokazywano im następnie 20-sekundowy klip przedstawiający każdą ze wspomnianych technologii, a następnie zadawano im kilka pytań na temat każdego oglądanego urządzenia. Jest jasne, że dzieci – nawet te w wieku przedszkolnym – osiągnęły już poziom socjalizacji wystarczający, by wiedzieć, że traktować innych źle (np. agresywnie) jest niewłaściwe. Choć przyznajmy, że czasem uczą się tego trochę, jak w tej kultowej scenie z filmu „Kingsajz” Juliusza Machulskiego, gdy zacnie ubrana pani grana przez Beatę Tyszkiewicz upomina równie konserwatywnie ubraną dziewczynkę: „Nie kop pana, bo się spocisz!” Zasadniczo jednak edukacja w tym zakresie próbuje przekazać dziecku wartości takie, jak szacunek do drugiego. Zagadnienie zatem jest poważne: czy dzieci traktują te autonomiczne w sporym zakresie maszyny jako „drugiego”.Badano zatem, czy dzieci uważają, że owe technologie posiadają doświadczenia, umysły i zasługują na etyczne traktowanie.Jak opisali badacze, według dzieci niezależnie od wieku między Alexą, Roombą i Nao istniały różnice, które odpowiadają unikalnym cechom każdego z nich.„Dzieci postrzegają te roboty jako agentów społecznych, wierząc, że mają zdolności sensoryczne, uczucia, umysły, a nawet status moralny. Przekonania te są wyższe u młodszych niż starszych dzieci i zależą od cech i możliwości technologii (np. odpowiednio do poruszania się lub komunikacji)” – podsumowują badacze. Co to jedna dokładnie oznacza?Czasem będą odnosić się do nich dobrze, niczym ta dobrze wychowana dziewczynka z „Kingsajza”, np. jeden 10-latek powiedział, że nie można krzyczeć na tę technologię, ponieważ „czujniki mikrofonu mogą się zepsuć, jeśli krzyczysz zbyt głośno”. Z drugiej strony inny 10-latek powiedział, że to nie jest w porządku, ponieważ „ robot będzie naprawdę smutny”.Dzieci pytano o to, za jak mądre i wrażliwe uważają nowoczesne technologie, do których mają dostęp na co dzień. Badano, jak zmieniają się pod wpływem kontaktu z technologiami ich intuicje, co jest „drugim”. Kotek, pies czy inne rodzinne zwierzę (od chomika po rybki, ale nie wykluczając węży czy pająków i patyczaków) były pod tym względem badane. Miały tę cechę, że nawet gdy niezaprzeczalnie mało się ruszały czy z kolei „mówiły” w sposób niezrozumiały, bez wątpienia były żywe. Dziecko oswajając się z nimi, także przy udziale rodziców, wiedziało, że zranione będą krwawić jak ono samo. Że je boli.„Czujniki mikrofonu mogą się zepsuć, jeśli krzyczysz zbyt głośno”Co jednak myślą o maszynach, które same się poruszają czy mówią jak człowiek?Badane dzieci uznały, że Alexa ma bardziej ludzkie myśli i emocje niż Roomba. Ale pomimo dostrzeganej różnicy w inteligencji dzieci uważały, że ani Roomba, ani Alexa nie zasługują na to, by na nie krzyczeć czy je krzywdzić, choć raczej nie odczuwają ani bólu, ani nie mają łaskotek.Jednak te przekonania ulegały z wiekiem osłabieniu. „Mimo że nie ma ciała, małe dzieci myślą, że Alexa ma emocje i umysł. […] I nie chodzi o to, że myślą, że każda technologia ma emocje i umysły – nie sądzą, że Roomba ma – więc jest to coś wyjątkowego w zdolności Alexy do komunikacji werbalnej” – zauważają badacze z Karoliny Północnej .Oczywiście czasy się zmieniają. W latach 50. XX w., gdy swoje przełomowe prace o psychologii rozwoju dziecka, opisujące koncepcje rozwoju intelektualnego jako rozwiniętej formy adaptacji biologicznej publikował Szwajcar Jan Piaget, analizowane przez niego kilkuletnie dzieci uważały Księżyc za żywy! Dziś powszechna scholaryzacja odziera nas z wielu tego typu baśniowych przekonań na dość wczesnym etapie rozwoju.#wieszwiecejPolub nasO zakład zatem iść mogę, że pokolenie moich rodziców, roczniki 1945–1950 zupełnie inaczej reagowały na wiersze Brzechwy typu „Zaszumiały drzewa w borze, Pan Księżyc jest nie w humorze…” niż dziś ich wnuki czy prawnuki. Świat formuje w dzieciach przekonania, czym/kim jest drugi.Świat technologiczny, elektroniczny, informatyczny też to robi. Co po nim? Czy należy już zacząć wychowywać dzieci ku etycznemu traktowaniu wytworów najnowszych technologii? I według jakich zasad, jakich wartości? Takich jakie mamy wpojone wobec ludzi czy takich, jak wobec maszyn?