Wywiad portalu tvp.info z jedynym Polakiem w chórze papieskim. Jan Paweł II był bardzo kochaną osobą przez wszystkich, również przez pracowników Watykanu. Do dzisiaj wspomina się czasy Jana Pawła II z taką z łezką w oku, dlatego że była odczuwalna jego opieka – powiedział w rozmowie z portalem tvp.info tenor Cezary Arkadiusz Stoch, jedyny Polak w Chórze Kaplicy Sykstyńskiej. Jak też wyjawił, Benedyktowi XVI zawdzięcza naukę chorału gregoriańskiego. Cezary Arkadiusz Stoch jest dotychczas jedynym w historii Polakiem w Chórze Kaplicy Sykstyńskiej. Jest tenorem i solistą. Śpiewał też w różnych teatrach, w tym w Palermo, Katanii, Bari i Rzymie. Pochodzi z Olsztyna, a od 27 lat mieszka we Włoszech. Portal tvp.info: Kiedy dołączył pan do Chóru Kaplicy Sykstyńskiej? Czy konkurencja była wówczas spora? Czy obecnie zasady rekrutacji się zmieniły? Cezary A. Stoch: Zasady rekrutacji na pewno się zmieniły. Konkurencja była, jest i będzie zawsze bardzo duża. Specyfika mojego dostania się do Chóru Kaplicy Sykstyńskiej jest taka, że nawet nie wiedziałem, że to było przesłuchanie do Kaplicy Sykstyńskiej. Zaprosił mnie kolega tenor. Później dopiero okazało się, że to jest właśnie Kaplica Sykstyńska. To było ostatnie przesłuchanie z największym dyrygentem ostatnich czasów, z Domenico Bartoluccim. Specyfiką tego przesłuchania było to, że oprócz dyrygenta, który przesłuchiwał wszystkich kandydatów, byli na nim również obecni wszyscy kantorzy Kaplicy Sykstyńskiej; każdy z nich wydawał swoją opinię na temat kandydata. Tego już dzisiaj nie ma, to się zmieniło. Dyrygent musiał się liczyć z opinią każdego z 20 kantorów. Czy przesłuchanie odbywało się za murami Watykanu, czy gdzieś indziej w Rzymie? To się odbywało – powiedzmy – w szkole papieskiej, w której mamy próby. To jest koło Largo di Torre Argentina (w Rzymie – red.), obok Teatru Argentina. To jest nasza siedziba od 40 lat; jest bardzo przestrzenna. Jest to budynek z XV wieku. To się odbywało w 1996 roku, czyli prawie 27 lat temu. To nie był mój cel, na którym chciałem skończyć moją karierę. Miał to być okres przejściowy, ponieważ ja w tamtych czasach marzyłem o karierze tenora solisty w teatrach. Na szczęście, gdy dostałem się do Kaplicy Sykstyńskiej, to udało mi się również kontynuować śpiewanie w teatrach na całym świecie.Na początku myślałem, że nie chcę być jednym z wielu chórzystów, bo chciałem być solistą w teatrach. Później okazało się, że już nie będę jednym z wielu solistów w teatrach, ale że jestem jedynym Polakiem w Chórze Kaplicy Sykstyńskiej. Czy zdarzają się jakieś pilne wezwania do Watykanu? Czy trzeba wtedy przerwać swoje codzienne zajęcia? Czy zdarzyło się, że musiał pan przerwać urlop? Nasz urlop oficjalnie jest w sierpniu, wtedy kiedy cała Kuria, cały Kościół, cały Rzym i Włochy jadą na wakacje. A to dlatego, że jest gorąco. Temperatury nie pozwalają na normalną pracę.Czytaj także: „Bądźmy twórcami jedności”. 44. Europejskie Spotkanie Młodych Taizé w TurynieZdarzyło się, że byliśmy wezwani w sierpniu. Jedynym pewnym powodem, z którego trzeba przerywać wakacje, jest oczywiście śmierć papieża albo ważniejszych kardynałów. Zdarzyło nam się to parę razy. Pamiętam, że byłem z moich kwartetem na koncercie w Polsce (w 2011 roku w Olsztynie – red.). Musiałem odmówić koncertu dzień przed. Dowiedzieliśmy się, że musimy być rano w Watykanie. To tak jak w wojsku, nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia.Czy w czasie pracy w Watykanie zdarzały się jakieś inne niespodziewane sytuacje? Czy były jakieś alarmy? Alarmy są cały czas. Na moich oczach jedna z wiernych rzuciła się w bazylice św. Piotra na papieża Benedykta XVI, który został uchroniony przez kardynała, który złamał sobie wtedy rękę. To się zdarza. Żandarmi są tak dyskretni, że oczywiście wszystko starają się to utrzymać w ramach normalności. Jak widzimy to na żywo, to jest to jak scena z filmu, ale już się do tego przyzwyczailiśmy. Zawsze może się coś zdarzyć. Któregoś dnia Benedykt XVI wezwał nas, żebyśmy zaśpiewali z kwartetem podczas pogrzebu jednej z sióstr zakonnych o 6:00. Czy zdarzało się, że papież przyszedł was odwiedzić w czasie próby? Pozwala sobie na to przede wszystkim Franciszek, dlatego że on bardzo lubi mieć z nami kontakt. Jest bardzo wesołą osobą, bardzo lubi żartować. Pozwoliłem sobie również pożartować z nim podczas jednego ze spotkań. Dostałem od niego żartobliwie pięścią w brzuch, ale razem się z tego śmialiśmy. On lubi, jak się zdramatyzuje jego sylwetkę, jak się podkreśla, że jest normalną osobą. Czy była okazja, żeby spotkać się z innym papieżem? Paradoksalnie najmniej kontaktu miałem z Janem Pawłem II. Być może było to związane z moim skrępowaniem, że jestem Polakiem, aby nikt nie pomyślał, że dostałem się do pracy w Watykanie, dzięki temu, że jest papież Polak. Z tego powodu starałem się być zawsze w cieniu. Papież dowiedział się o moim istnieniu może po 3-4 latach od mojego wejścia do chóru. Później jego stan zdrowia już na to nie pozwalał, żeby przyjmować gości. Bardzo mile wspominam spotkanie z Benedyktem XVI, który niesamowicie mnie zaskoczył. Podczas jednego z koncertów w Kaplicy Sykstyńskiej zbliżył się Benedykt XVI i każdego osobiście pozdrowił. Pozwoliłem sobie, żeby z nim porozmawiać troszkę po niemiecku. Chciałem, żeby było mu miło. Zadałem mu jakieś 2-3 pytania, a on mnie kompletnie zaskoczył, bo odpowiedział mi po polsku, więc to było dla mnie niesamowite. Wszyscy zaczęli się śmiać. Także było widać, że nie była to osoba bardzo „twarda”. Zobacz także: Patronka Palermo uratowała mieszkańców od epidemii. Zbliża się Rok JubileuszowyFranciszka spotkaliśmy z 10 razy. Bardzo często do nas przychodzi. Gdy nagrywaliśmy płyty dla Deutsche Grammophon w Kaplicy Sykstyńskiej, to Franciszek ze 2-3 razy bez żadnych zapowiedzi wszedł do kaplicy, bo chciał posłuchać, jak śpiewamy na tym nagraniu. Franciszek – nie wiadomo kiedy – może w każdej chwili wyjść z jakichś drzwi w Watykanie i nikt się tego nie spodziewa.Zobacz także: Przyszłość leży w rękach młodych i przedsiębiorców. „Ekonomia Franciszka”Pewnego razu wjeżdżałem jak zwykle skuterem do Watykanu i miałem zielone światło; spokojnie jechałem w dół przy wejściu do domu św. Marty (Santa Marta) i zahamowałem w ostatnim momencie, dlatego że przecięła mi drogę malutka srebrna Fiat Panda. W tym Fiacie Panda po stronie pasażera był papież. Zatrzymał się i przeprosił mnie; otworzył szybę i powiedział: „przepraszam cię, masz rację, miałeś zielone, wybacz mi”. Także jest dosyć wesołą osobą. Jak wyglądają próby chóru? Próby chóru są codziennie. Kiedyś odbywały się trzy razy w tygodniu, ale teraz mamy coraz więcej zajęć, również działalność koncertową. Byliśmy w Chinach, w Hongkongu, w Kanadzie, w Stanach Zjednoczonych. Udało nam się zaśpiewać w Buckingham Palace. 3-4 lata temu byliśmy zaproszeni również, aby zaśpiewać podczas gali Met w Nowym Jorku. Dlatego nie wystarczą trzy próby tygodniowo. Czy dany papież ma wpływ na repertuar chóru podczas uroczystości? Czy to się zmienia wraz ze zmianą papieża? Do pewnego stopnia tak. Sprawą repertuaru liturgicznego zajmuje się przede wszystkim dyrygent chóru Kaplicy Sykstyńskiej w porozumieniu z ceremoniarzem papieskim, z mistrzem ceremonii (maestro delle celebrazioni liturgiche), a dzisiaj jest nim monsignor Diego Ravelli, który ufa naszemu dyrygentowi. Więc razem ustalają ten repertuar. Czytaj także: Chrześcijanie z całego świata modlili się w Rostocku o pokójJedynym wyjątkiem był Benedykt XVI, który osobiście wybierał utwory do liturgii. Przywiązywał do tego dużą wagę. Odkrywał stare utwory, które są w przechowywane w archiwach watykańskich. Na każdą ważniejszą mszę, podczas której śpiewaliśmy, wybierał chorał gregoriański, który był napisany właśnie na ten dzień. Po czym, po tym chorale gregoriańskim była śpiewana część polifoniczna – Giovanniego da Palestrina, Tomasa da Victoria, wszystkich byłych kompozytorów i kantorów Kaplicy Sykstyńskiej. Mogę powiedzieć, że nauczyłem się chorału gregoriańskiego, dzięki Benedyktowi XVI. Wcześniej w Polsce nigdy tego nie studiowałem; to była dla mnie nowość. Co tydzień był nowy chorał gregoriański i to była najlepsza szkoła. Zawdzięczam to (Josephowi) Ratzingerowi. Jaka jest pana rola w Chórze Kaplicy Sykstyńskiej? Na czym polega śpiew kalendy? Jestem jednym z tenorów kantorów Chóru Kaplicy Sykstyńskiej. Bardzo często śpiewam jako solista. Oczywiście najważniejszą partią solistyczną, którą śpiewam, jest właśnie śpiewanie kalendy, która podczas Wigilii Bożego Narodzenia ogłasza na cały świat narodziny Jezusa Chrystusa. Czym jest kwartet kantorów Nuovo Quartetto Vocale Romano? Tak jak wszystko podczas pandemii zostało zatrzymane, tak też zatrzymała się cała działalność koncertowa Kaplicy Sykstyńskiej. Chór był podzielony na dwie części w razie zarażenia, w razie jakiegoś problemu zawsze była druga część chóru, która mogła zastąpić tą pierwszą. Kwartet odrodził się po pandemii. W tej chwili jest kwintetem albo kwartetem. Jestem jego dyrektorem artystycznym; zajmuję się organizacją koncertów. Po pandemii pojechaliśmy do Phoenix, do Arizony. Zostaliśmy zaproszeni przez biskupa Los Angeles na konferencję katolicką Good News Conference. Mamy teraz plany wyjazdu do Brazylii. Czy uważa Pan, że edukacja muzyczna w Polsce miała jakiś znaczący wpływ na drogę do Chóru Kaplicy Sykstyńskiej? Absolutnie tak. Muszę powiedzieć, że – bez wchodzenia w szczegóły – poziom nauczania muzyki w Polsce był bardzo wysoki. Ja zacząłem w moim rodzinnym mieście, w Olsztynie, gdzie uczęszczałem do szkoły muzycznej. Grałem tam na trąbce i na fortepianie. Już w Olsztynie nauczyłem się czytania nut prima vista. Po czym również w Akademii Muzycznej w Warszawie poziom był bardzo wysoki. Gdy opowiadam moim włoskim kolegom o przedmiotach, które mieliśmy podczas tego całego 6-letniego kursu, to oni mi tego zazdroszczą, bo tych zajęć nie ma we Włoszech. Oprócz śpiewu przez dwa lata studiowałem również reżyserię dźwięków w Warszawie; tam mój słuch jeszcze bardziej się dokształcił. Jestem bardzo wdzięczny i z wielką satysfakcją opowiadam moim włoskim kolegom, jak się studiowało w Polsce. Mam nadzieję, że dzisiaj jest tak samo. Wygląda na to, że tak, bo widzę, że mnóstwo kolegów z Polski jest przygotowanych i docenianych przez wszystkich na całym świecie. Czy święta Bożego Narodzenia bądź Wielkanocy inaczej się obchodzi w Watykanie i w Polsce? Czy jednak są jakieś podobieństwa? W sumie prawie wszystko jest takie samo. Dla mnie wielka różnica jest taka. że od 25-27 lat nie widzę śniegu na święta, więc atmosfera jest zupełnie inna. Zobacz także: Rok Święty Compostelański przedłużonyW Watykanie jestem bardziej nastawiony na pracę niż na świętowanie. Często mi się zdarza, że po mszy w Watykanie, którą siłą rzeczy traktuję jako pracę, czasami zamiast do domu jadę do klasztoru, tam gdzie uczę siostry zakonne śpiewu. Tam tak jak każdy wierny w skupieniu uczestniczę w mszy.Jeśli chodzi o Wielkanoc, to w sumie jest taka sama. Wielką różnicą jest polska palma. Takich pięknych polskich palm nikt tu nie widział. We Włoszech święci się gałęzie oliwne. Czy reformy papieża Franciszka są odczuwalne również przez Chór Kaplicy Sykstyńskiej? Muszę powiedzieć, że Chór Kaplicy Sykstyńskiej jest tak specyficzną instytucją, że w sumie te reformy absolutnie nas nie zmieniają. Od kiedy istniejemy, służymy w pewnym celu. Historycznie – razem z kardynałami i z Gwardią Szwajcarską – jesteśmy uważani za rodzinę papieską. Reforma papieża Franciszka dotyczy przede wszystkim administracji. My nie jesteśmy dotknięci tą reformą. Wystarczy, że dobrze śpiewamy i pomagamy wiernym się modlić. Czy udział chóru w uroczystościach pogrzebowych Jana Pawła II i Benedykta XVI się różnił? Czy liturgie były jednak podobne? Były zupełnie inne. Jan Paweł II był bardzo kochaną osobą przez wszystkich, również przez pracowników Watykanu. Do dzisiaj wspomina się czasy Jana Pawła II z taką naprawdę z łezką w oku, dlatego że była odczuwalna jego opieka. Jeśli chodzi o pogrzeb Jana Pawła II, to pamiętam falę pielgrzymów aż do rzeki Tyber. To było niesamowite. Pamiętam, że płakałem podczas pogrzebu, podczas beatyfikacji i podczas kanonizacji. Czytaj także: Nadzieja w czasach pandemii. Zakończyło się Europejskie Spotkanie Młodych TaizéJeśli chodzi o Benedykta XVI, to pogrzeb odbył się raczej jak dla kardynała niż papieża. Benedykt XVI bardzo szanował i kochał nas jako muzyków, dlatego byliśmy specjalnie z nim związani. Razem z innymi 10 kantorami zaśpiewaliśmy podczas złożenia ciała Benedykta XVI do trumny. Tam było chyba tylko z 35 osób razem z rodziną. To są sytuacje, których nie mogę ani nagrać, ani zrobić zdjęcia. Ale będę to zawsze pamiętał. Muszę powiedzieć, że było to bardzo mocne przeżycie.