
Dzielą ich wiek, pasje, zainteresowania i styl gry. Łączy – wszystko inne. Pau i Marc Gasolowie przez lata znajdowali się w gronie najlepszych koszykarzy NBA. Starszy z nich przed kilkoma dniami został członkiem Galerii Sław najlepszej ligi świata. Jak dotarli na szczyt i jaki wpływ wywarli na życie Kobe'ego Bryanta?
Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny są w czołówce swoich lig, jeśli chodzi o zarobki, wynika z raportu opublikowanego przez dziennik „L’Equipe”....
zobacz więcej
Los Angeles, 31.05.2007
– Chcę odejść. Gdziekolwiek, choćby na Pluton. Chcę, żeby Lakers oddali mnie do innego zespołu, bym mógł znów walczyć o mistrzostwo.
(…)
– Czy jest coś, co władze klubu mogłyby zrobić, byś zmienił zdanie?
– Nie.
– Absolutnie nic?
– Absolutnie nic.
Wywiad radiowy, jaki w 2007 roku Stephen A. Smith przeprowadził z Kobe Bryantem, przeszedł do historii dziennikarstwa sportowego w USA. Bryant, sfrustrowany przedłużającą się przebudową zespołu, od dłuższego czasu domagał się zmian w jego funkcjonowaniu. Wśród licznych postulatów, najważniejszym było sprowadzenie do Los Angeles zawodników, którzy umożliwiliby mu walkę o kolejne tytuły. Dość miał gry ze Smushem Parkerem, Kwame Brownem czy Brianem Cookiem, którzy – jego zdaniem – nie tylko nie grzeszyli nadmiarem talentu, ale też nie przykładali się dostatecznie do swoich obowiązków.
Gdy wreszcie uznał, że Lakers nie są w stanie spełnić jego żądań – wytoczył najcięższe działa. Ameryka była w szoku. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by największa gwiazda zespołu tak otwarcie domagała się wymiany. Nie w wywiadzie. Nie po 11 latach gry. Trzy pierścienie zdobyte na początku stulecia i dziesiątki milionów dolarów spływające na konto przestały jednak Bryantowi wystarczać.
Pluton na kilka dni stał się najpopularniejszą planetą w Układzie Słonecznym.
Nowy Jork, 28.06.2001
– To najpiękniejszy dzień w moim życiu – mówił wzruszony Pau Gasol na scenie słynnej Madison Square Garden. – Gra w NBA od zawsze była moim marzeniem. Nie wierzę, że udało się je spełnić tak szybko...
21-letniego podkoszowego z numerem trzecim w drafcie wybrali Memphis Grizzlies. Wydarzenie było to o tyle szczególne, że nigdy wcześniej usług żadnego Europejczyka nie oceniono tak wysoko* – a w NBA grali już przecież wówczas m.in. Dirk Nowitzki, Arvydas Sabonis czy Toni Kukoć.
Gasol dawał jednak podstawy, by wierzyć, że poradzi sobie na najwyższym poziomie. Już jako nastolatek był liderem Barcelony, będącej wtedy (stan ten utrzymuje się zresztą do dziś) jedną z czołowych drużyn na Starym Kontynencie. Niecały miesiąc przed draftem został wybrany MVP Pucharu Króla, a skauci z całego świata rozpływali się nad jego umiejętnościami. – Praca stóp, zasięg, technika... Choć jest dość chudy, doskonale opanował fundamenty gry w koszykówkę – ekscytował się Walt Szczerbiak, jeden z ambasadorów ligi hiszpańskiej za oceanem.
Owe fundamenty Gasol miał już w genach. Jego rodzice, choć na życie zarabiali pracą w szpitalu (matka była lekarzem, ojciec szefem zespołu pielęgniarek), w młodości półzawodowo uprawiali koszykówkę. Gdy Pau był mały, często chodził na mecze, by podziwiać grę ojca. – Dorastałem, patrząc jak tata biega z piłką wśród innych weteranów. Zawsze był dla mnie wzorem, więc siedziałem tam i myślałem tylko o tym, by kiedyś być jak on – wspominał po latach.
Choć szybko wyrósł nad rówieśników, poważnie o koszykówce zaczął myśleć dopiero w 1992 roku. W wieku 12 lat na własne oczy śledził poczynania słynnego Dream Teamu, który zdominował koszykarską rywalizację na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie. Chciał być jak Michael Jordan. Jak Magic Johnson, jak Charles Barkley, jak Karl Malone. A najlepiej jak wszyscy oni razem wzięci. I… zabrał się do pracy.
Pokonywanie kolejnych szczebli przychodziło mu z wielką łatwością. Szybko dostał się do młodzieżowej reprezentacji narodowej, gdzie z każdym rokiem odgrywał coraz większą rolę. Imponował nie tylko warunkami fizycznymi, ale też mądrością i dojrzałością – tak na parkiecie, jak i poza nim. Gdy większość jego kolegów relaksowała się w barach i klubach, Pau próbował spełnić marzenie matki, pilnie studiując medycynę. Wytrzymał rok. Treningi zaczęły pokrywać się z zajęciami, a on już wtedy wiedział, że przyszłość wiąże z koszykówką. – Byłam rozczarowana, ale rozumiałam tę decyzję. Mam jednak nadzieję, że po zakończeniu kariery wznowi studia – opowiadała Marisa Gasol.
Na ścianach w jego pokoju wisiały plakaty Larry'ego Birda i Penny'ego Hardawaya. – Byłem opętany na punkcie NBA. Znałem każdego zawodnika – wspominał. – Dziadek co miesiąc kupował mi kolorowe magazyny o koszykówce. To on rozwijał moją pasję i miłość do tego sportu. W dużej mierze dzięki niemu jestem dziś tu, gdzie jestem – zdradził mierzący 213 cm hiszpański kolos. W lipcu 2001 roku stanął u bram raju.
***
Wielki, wspaniały, cudowny mecz Zaksy! Mistrzowie Polski wygrali z naszpikowaną gwiazdami Perugią 3:1 (25:18, 24:26, 25:19, 25:22) i są o krok od...
zobacz więcej
Memphis, 24.04.2002
– Wiedzieliśmy, że to wyjątkowy zawodnik. Odkąd tylko stał się częścią naszego zespołu, oddaje na parkiecie całe serce. Kocha tę grę, a gra kocha jego – opowiadał szczęśliwy Michael Heisley, właściciel Memphis Grizzlies. Pau Gasol został pierwszym w historii NBA Europejczykiem, którego wybrano "najlepszym pierwszoroczniakiem sezonu". W 82 meczach zdobywał średnio 17,6 pkt i zbierał 9 piłek, szybko stając się niekwestionowanym liderem zespołu. – To niesamowite. Czuję kłucie w brzuchu, gdy myślę o tym wszystkim. Jestem w niebie – cieszył się, odbierając statuetkę z rąk komisarza ligi.
Choć nie ma wątpliwości, że sukces zawdzięczał przede wszystkim sobie, w każdym wywiadzie podkreślał, że bez wsparcia rodziny niczego by nie osiągnął. – Wspaniale, że są tu ze mną. To dla mnie naprawdę bezcenne – zapewniał.
Gdy tylko Pau zdecydował się na udział w drafcie, Marisa i Agusti Gasol bez wahania podjęli decyzję o przeprowadzce do USA. Ich najstarszy syn, nie tylko obiecujący koszykarz, ale też cieszący się powodzeniem u dziewczyn, przystojny młodzieniec, nade wszystko był człowiekiem niezwykle skrytym. By pomóc mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości, rodzice i dwaj młodsi bracia – Marc (ur. 1985) i Adria (ur. 1993), z dnia na dzień porzucili dotychczasowe życie, słoneczną Katalonię zmieniając na Memphis.
Początki były niezwykle trudne, szczególnie dla Marca. – Nie potrafił powiedzieć choćby słowa. Nie wiedział, gdzie ma zajęcia, nie znał też imion kolegów i koleżanek. Był bardzo zagubiony – wspomina jedna z nauczycielek z Lausanne High School, gdzie 16-letni Hiszpan kontynuował edukację.
Równie wysoki jak brat, budową bardziej przypominał miłośnika weekendowego grillowania z piwem, niż utalentowanego koszykarza. Brakowało mu lekkości, jaką imponował Pau. Miał siłę i charakter, był zdecydowanie bardziej agresywny i ekspresywny od starszego brata, ale nikt nie wróżył, że może zrobić wielką karierę.
Szybko się jednak uczył. Wyższy i cięższy od zdecydowanej większości rówieśników, na parkiecie bezlitośnie wykorzystywał przewagę fizyczną. Zdobywanie punktów i zbieranie piłek przychodziło mu z wielką łatwością. W pewnym sensie, zachowując wszelkie proporcje, przypominał swojego idola – Shaquille'a O'Neala, na którego cześć wybrał numer "33" na koszulce**. Obserwatorzy jego poczynań z uznaniem podkreślali, że z każdym dniem młody Hiszpan robi duże postępy. O’Nealem jeszcze nie był, ale coraz mniej osób śmiało się z jego marzeń.
Podczas gdy Pau rozgrywał kolejne wielkie mecze w barwach Grizzlies, Marc poprowadził swoją małą, prywatną szkołę do największego sukcesu w historii – drugiego miejsca w rozgrywkach stanu Tennessee. Robił to z uśmiechem na ustach i... czerwonym czołem. – Nasze drzwi nie były przystosowane do ludzi z jego wzrostem. Często się więc zapominał i obijał głową futrynę – wspomina jedna z koleżanek.
W 2003 roku, po zakończeniu nauki w liceum, Marc Gasol był już pewny, że chce iść w ślady brata. Wciąż za słaby na NBA, w pogoni za marzeniami musiał jednak wrócić do Barcelony.
***
Saitama, 03.09.2006
Mistrzostwa świata w Japonii były prawdziwym popisem Pau Gasola i reprezentacji Hiszpanii. La Furia Roja jak burza przeszli przez fazę grupową, wygrywając wszystkie pięć meczów łączną różnicą 140 punktów. W ćwierćfinale rozbili Litwę, w półfinale pewnie prowadzili z Argentyną, aż... doszło do małej tragedii. Groźnie wyglądającej kontuzji doznał Pau Gasol, a lekarze szybko wykluczyli jego udział w ewentualnym finale. "Ewentualnym", bo bez gwiazdy Memphis Grizzlies na parkiecie, Hiszpanie o zwycięstwo drżeli do ostatniej chwili. Gdy w końcu jednak udało się minimalnie wygrać (75:74), zamiast euforii, media i kibiców ogarnęła panika.
W drugim półfinale Grecy sensacyjnie wyeliminowali Amerykanów. Dimitris Diamantidis, Theodoros Papaloukas i spółka w normalnych okolicznościach o złotym medalu mogliby tylko pomarzyć, ale wobec kontuzji Pau Gasola, dla wielu stali się faworytem finału. I podczas gdy wszyscy zastanawiali się, kto i jak mógłby zastąpić 26-latka, trener Pepu Hernandez przypomniał, że wciąż ma w składzie kogoś o takim samym nazwisku…
Finałowy występ, który śledziło kilkanaście milionów Hiszpanów, był przełomowym punktem w karierze Marca Gasola. Choć zdobył tylko 2 punkty, eksperci docenili fenomenalną grę w obronie 21-latka, który niemal całkowicie wykluczył z gry greckich podkoszowych. Koszykarze z Półwyspu Iberyjskiego rozgromili Greków, wygrywając aż 70:47 i zdobywając pierwszy tytuł mistrzów świata w historii reprezentacji. – Dziękuję kolegom, dziękuję kibicom, dziękuję trenerowi… To coś niesamowitego. To wielkie zwycięstwo i wielki mecz, który pozwolił mi dostrzec nowe opcje. Pozwolił mi na nowo uwierzyć w siebie – mówił podekscytowany Marc.
MVP całego turnieju został, jednogłośnie, jego brat.
***
Nowy Jork, 28.06.2007
Marc Gasol, w Barcelonie tylko rezerwowy, który w Barcelonie po mundialu mógł przebierać w ofertach. Nie uciekł jednak daleko: wybrał katalońską Gironę, gdzie z miejsca zyskał status gwiazdy. Rozegrał wspaniały sezon – został najlepszym strzelcem i zbierającym drużyny. Trafił do notesów skautów NBA, a w świadomości kibiców i ekspertów powoli przestawał być tylko „młodszym bratem”.
Dokładnie sześć lat po tym, jak David Stern otwierał kopertę z nazwiskiem starszego z braci Gasol, bramy do najlepszej ligi świata uchyliły się także dla tego młodszego. Z 48. numerem w drafcie wybrali go Los Angeles Lakers, w nadziei, że jest choć w połowie tak utalentowany jak Pau – wówczas już niekwestionowana gwiazda całej ligi.
Selekcja była to o tyle dziwna, że w składzie Jeziorowców byli już dwaj bardzo utalentowani centrzy – Andrew Bynum i Kwame Brown. Z powodu braku miejsca, 22-letni Marc odesłany został z powrotem do Girony, by tam kontynuował koszykarską edukację.
Jak się okazało – nigdy nie było mu dane przywdziać trykotu Lakers.
***
Los Angeles, 01.02.2008
– To, co zrobiło Memphis, jest poniżej wszelkiej krytyki – grzmiał zwykłe powściągliwy trener San Antonio Spurs, Gregg Popovich. – W NBA powinien istnieć komitet transferowy, który będzie zapobiegał bezsensownym wymianom. Chciałbym być w takim komitecie. Chciałbym w nim być, by zagłosować przeciwko temu, co właśnie zrobili Lakers i Grizzlies.
1 lutego 2008 roku Los Angeles Lakers ogłosili, że w wyniku wymiany z Memphis Grizzlies do Kalifornii trafi Pau Gasol i wybór w drugiej rundzie draftu 2010. W zamian Jeziorowcy oddali Kwame Browna, Javarisa Crittentona, Aarona McKie, wybory w pierwszej rundzie draftu w 2008 i 2010 roku, a także… prawa do Marca Gasola.
Ten ruch wzburzył niemal całą Ameryką. Graczy, których Kalifornijczycy oddali do Memphis, w wielu mediach nawet nie wymieniano z nazwiska. Ot, "kilku zawodników i wybory w drafcie". Liczył się tylko Pau Gasol – reszta była jedynie przystawką, dodatkiem koniecznym, by w obu zespołach zgadzały się wydatki na pensje. Głębokie rezerwy, bez szans na zaistnienie w NBA.
Zwolennicy teorii spiskowych przekonywali, że za całą sprawą stoi Jerry West – legenda Los Angeles Lakers, wieloletni gracz i pracownik klubu, który od kilku sezonów pełnił rolę generalnego menedżera Memphis Grizzlies. Zdaniem wielu, West celowo osłabił klub z Tennessee, by pomóc ukochanej drużynie w odzyskaniu dawnej świetności. On sam upierał się zaś, że Memphis potrzebna była przebudowa, którą gwarantowały tylko wysokie wybory w drafcie. Gdy Pau był w składzie – Grizzlies byli za słabi na sukcesy i za silni, by marzyć o największych gwiazdach ligi uniwersyteckiej. – To była trudna, ale konieczna decyzja – tłumaczył.
W takim układzie szczęśliwi byli tylko kibice Lakers i… Kobe Bryant, który rakiem wycofał się z planów przeprowadzki na Pluton. – Teraz jesteśmy gotowi do walki o mistrzostwo – cieszył się, a Pau Gasol niemal od razu został jego najlepszym kumplem. Już po kilku miesiącach wspólnej gry, Bryant, Gasol i spółka dotarli do finału NBA, gdzie po emocjonującej rywalizacji przegrali z Boston Celtics. Rok później nie powstrzymał ich już nikt, tak jak i w kolejnym sezonie, gdy w siedmiu meczach Lakers zrewanżowali się Celtom.
***
Orlando, 26.02.2012
Bryant i Gasol zdobyli wspólnie dwa mistrzowskie pierścienie. Trwającą ponad sześć lat współpracę zakończyła dopiero przeprowadzka Hiszpana do Chicago, który przed sezonem 2014/2015, po skończeniu kontraktu, spośród wielu ofert wybrał Wietrzne Miasto, bo… miało najlepszą ofertę kulturalną. W wolnych chwilach Gasol uwielbia spędzać czas w operze, czytać książki i chodzić do teatru. Blichtr Los Angeles – co wielokrotnie przyznawał – bardzo go męczył. – Nigdy tam nie pasowałem – żalił się.
Podczas gdy rozwijała się niezwykła przyjaźń dwóch gwiazd Lakers, w Memphis pełnię potencjału zaczął pokazywać Marc Gasol. Z każdym rokiem chudszy, bardziej umięśniony, coraz bardziej zaczął przypominać brata. O ile jednak największym atutem Pau od zawsze była świetna gra w ataku i praca nóg, o tyle Marc z godną podziwu regularnością wyrabiał sobie opinię jednego z najlepszych defensorów w NBA. Do świetnej obrony dokładał oczywiście także bardzo dobry atak, co – choć Memphis Grizzlies nie należeli do ulubionych drużyn Ameryki – nie uszło uwadze kibiców.
W 2012 roku, po raz pierwszy w historii ligi, dwóch braci zostało wybranych do udziału w Meczu Gwiazd.
***
Houston, 01.04.2023
Pau Gasol, wraz z m.in. Dwyane'em Wade'em, Dirkiem Nowitzkim, Tony'm Parkerem czy Becky Hammon, podczas Final Four ligi NCAA, zostaje oficjalnie ogłoszony jako nowy członek Galerii Sław NBA. Po latach przerwy, znów zagra w jednej drużynie z Kobe'em...
Oficjalna ceremonia w sierpniu.