Walka o mistrzostwo trwa. Mistrzowie Anglii wciąż są w grze o obronę tytułu. W szlagierowym meczu 29. kolejki Premier League Manchester City pokonał Liverpool 4:1. Do prowadzącego Arsenalu podopieczni Pepa Guardioli tracą 5 punktów. Rywalizacja Manchesteru City z Liverpoolem urosła do rangi jednego z największych piłkarskich spektakli. Wielu stawia ją wyżej niż choćby mecze Realu z Barceloną – zwłaszcza w obliczu odejścia Cristiano Ronaldo i Leo Messiego.Tych, którzy czekali na piłkarskie fajerwerki, starcie na Etihad Stadium na pewno nie zawiodło. Zwłaszcza w pierwszej połowie rywalizacja toczyła się od jednej do drugiej bramki, a kibice ani na moment nie mogli oderwać wzroku z murawy. Oba zespoły tworzyły szanse, ale jako pierwsi sposób na przeciwników znaleźli goście. W 17. minucie doszło do zamieszania w polu karnym po zagraniu Diogo Joty, a bezpańską piłkę opanował Mohamed Salaha. Na gol Egipcjanina odpowiedział jednak już 10 minut później Argentyńczyk Julian Alvarez - po akcji, którą można oglądać godzinami... Decydujący okazał się początek drugiej połowy, gdy w krótkim odstępie czasu bramki zdobyli Belg Kevin De Bruyne i reprezentant Niemiec Ilkay Gundogan. W 74. minucie wynik ustalił Jack Grealish.Drużynie Pepa Guardioli nie przeszkodził brak fenomenalnego napastnika Erlinga Haalanda, który strzelił w tym sezonie 42 gole dla City (w różnych rozgrywkach). Norweg z powodu kontuzji pachwiny opuścił marcowe mecze reprezentacji swojego kraju i nie trenował również w ostatnich dniach ze swoim klubem.Dzięki wygranej, The Citizens umocnili się na drugim miejscu w tabeli Premier League, tracąc pięć punktów do liderującego Arsenalu. Do końca sezonu zostało jeszcze dziewięć spotkań.