RAPORT

Pogarda

Putin (znów) atomu się chwyta. Widmo ukraińskiej kontrofensywy przeraża Kreml

Putin kolejny już raz stara się wykorzystać groźby nuklearne  (fot. PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV / SPUTNIK / KREMLIN)
Putin kolejny już raz stara się wykorzystać groźby nuklearne (fot. PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV / SPUTNIK / KREMLIN)

Najnowsze

Popularne

Putin kolejny już raz stara się wykorzystać groźby nuklearne w swojej kampanii dezinformacyjnej. Po tym, jak nie udało mu się złamać woli walki Ukraińców, stara się podnosić ten temat, by osłabić zachodnią pomoc dla obrońców. Jest to wyraz słabości dyktatora, którego armia nie potrafi osiągnąć nawet minimalnych celów na froncie i w której rosną obawy przed ukraińską kontrofensywą. Jego groźby kolejny już raz pokazują, że mamy do czynienia ze zbrodniarzem, który musi ponieść klęskę na Ukrainie.

Rosja nadal chce podgrzewać napięcia na Bałkanach. Umowa z Ochrydy ma temu przeciwdziałać

Widmo umacniania się rosyjskich wpływów w krajach Bałkanów Zachodnich sprawia, że Zachód z większą niż dotychczas werwą stara się uregulować...

zobacz więcej

Oświadczenie Władimira Putina, że Rosja zamierza rozmieścić na terytorium Białorusi taktyczną broń jądrową i magazyn na nią w tym kraju będzie gotowy do 1 lipca, zostało wydane w specyficznym czasie – po wizycie prezydenta Chin w Moskwie i w momencie, gdy ofensywa rosyjska na Ukrainie nie osiąga swoich celów.


Pekin jednoznacznie dał do zrozumienia, że nie daje przyzwolenia na jakiekolwiek wykorzystywanie broni atomowej w wojnie na Ukrainie, a także jest przeciwny jej rozszerzaniu na inne kraje. Wyraził jednak chęć zacieśniania relacji wojskowych z Moskwą. Obserwowany jest też wzrost współpracy gospodarczej, dzięki czemu Chiny pozyskują z Rosji tanio surowce, a Kreml stara się w ten sposób omijać zachodnie sankcje. 


Państwo Środka chce się wciąż prezentować jako mediator w konflikcie, chociaż stoi po stronie Rosji. Jak na razie jednak wydaje się nie być skłonne w większym stopniu wspierać rosyjską inwazję, co musi budzić rozczarowanie na Kremlu. 


Sowieckie reminiscencje


Słowa Putina spotkały się ze zdecydowaną krytyką państw Zachodu i stanowią potwierdzenie, że Władimir Putin w swojej nienawiści do Ukrainy jest gotowy na wiele. To, co obserwujemy teraz na froncie w Donbasie, to typowa sowiecka szkoła nieliczenia się ze stratami własnymi. Rosjanie giną tam setkami, a czasami dobowy licznik przekracza liczbę tysiąc.


Czytaj także: Rosja szykuje się do kolejnego uderzenia. Ukraina otrzymuje potężne wsparcie


Przykładem są walki o Bachmut – wielomiesięczna próba zdobycia wcale nie aż tak ważnego strategicznie punktu – wciąż powoduje wykrwawianie się rosyjskich sił. Ukraińcy podkreślają zaś, że taki jest właśnie główny cel i ich obrony – osłabianie się najeźdźców, co ma pomóc Kijowowi w przygotowaniach do kontrofensywy.

Biden wysłał Chinom jasny przekaz. Pomaganie Rosji może wiele kosztować Państwo Środka

Po inwazji Rosji na Ukrainę wielu się zastanawiało, jak zachowają się Chiny. Pekin do tej pory nie potępił zbrodniczych działań Moskwy i przerzuca...

zobacz więcej

Niedawno wiceminister obrony Ukrainy Hanna Malar oceniła, że straty okupantów są kilkakrotnie wyższe niż straty ukraińskie i sięgają czasami stosunku 10:1. Z kolei minister obrony Wielkiej Brytanii Ben Wallace przytoczył dane świadczące, że od początku rosyjskiej inwazji zginęło lub zostało rannych ponad 220 tys. rosyjskich żołnierzy i najemników.


Otumanione społeczeństwo


To kolosalne liczby. Niewyobrażalne. Nie trafiają one jednak do rosyjskiego społeczeństwa, wciąż otumanionego przez propagandę „ruskiego miru”. Kreml zaś dopasowuje się do nowej sytuacji, w której wojna trwa już ponad rok, przekonując, że wynika to z tego, że cała Europa i USA walczą teraz przeciwko Rosji i gdyby nie Putin, to kraj ten przestałby istnieć.


W ten sposób dyktator chce przywołać ideę Wielkiej wojny ojczyźnianej i zmobilizować Rosjan do zaciągnięcia się w szeregi walczących, a przy tym, bez szemrania znoszenia wszystkich dolegliwości wynikających z przestawienia się gospodarki na wojnę i skutków sankcji.


 Strach przed kontrofensywą


Kreml zdaje już sobie sprawę, że sytuacja na froncie może ulec zmianie – a to będzie dla niego problem również wizerunkowy. Już teraz ciężko jest Kremlowi wytłumaczyć społeczeństwu, że „operacja specjalna”, która miała być szybka i efektywna, trwa ponad rok, a rosyjskie wojska na froncie ponoszą duże straty, co wymaga wysyłania kolejnych dziesiątek czy raczej setek tysięcy zmobiliozwanych na front.

Nienawiść Rosji, błędy Zachodu. Ta wojna nie powinna się wydarzyć

Mija rok od ataku Rosji na Ukrainę. W tym czasie byliśmy świadkami brutalnej, ludobójczej polityki Władimira Putina, który postanowił, nie licząc...

zobacz więcej

Jak poinformował właśnie brytyjski wywiad, Moskwa chciałaby wysłać na front aż 400 tysięcy ludzi, ale tak, by nie ogłaszać… mobilizacji, co byłoby źle przyjęte w społeczeństwie. Stąd mowa o „ochotnikach”. Tyle że ci, którzy chcieli lub w ten czy w inny sposób zostali zmuszeni do tego, by tam pojechać, już walczą w Donbasie, zginęli tam lub zostali ranni. Od pewnego czasu już nawet wagnerowcy nie szukają więcej nowych kandydatów w więzieniach, gdyż nie znajdują chętnych.


Atomowy straszak


W takiej sytuacji Putin wysyła Zachodowi sygnał za pomocą ponownego przywołania broni nuklearnej. Celem jest jego wystraszenie, co ma spowodować osłabienie chęci wsparcia dla Ukrainy.


Jak zwraca uwagę Ośrodek Studiów Wschodnich, zapowiedź Putina rozmieszczenia taktycznej broni jądrowej na Białorusi „jako retorsji za planowane przez Londyn przekazanie Ukrainie amunicji czołgowej ze zubożonym uranem (niebędącej nawet substytutem broni jądrowej) jest kolejną próbą wpłynięcia na państwa zachodnie, by ograniczyły one wsparcie wojskowe dla Kijowa”.


Czytaj także: Rosja może na początku roku zaatakować kolejny kraj. Piłeczka leży po stronie Zachodu


„Podanie daty ukończenia budowy magazynu amunicji jądrowej należy wprost traktować jako termin rosyjskiej oferty pokojowej, po którym – w przypadku niezadowalającej dla Rosji reakcji Zachodu – dojdzie do kolejnej eskalacji w relacjach wzajemnych” – zaznaczono w analizie OSW.

Polska na celowniku ruskich trolli. W kotle dezinformacji mieszają wszystko ze wszystkim

Rosyjska propaganda koncertuje się na atakowaniu Polski, widząc zaangażowanie naszego państwa w pomoc Ukrainie i zwalczanie wpływów Kremla w...

zobacz więcej

Eksperci OSW Andrzej Wilk i Jakub Ber zaznaczają jednak, że rozmieszczenie taktycznej broni jądrowej na Białorusi „nie będzie oznaczało wzrostu ryzyka jej użycia w wojnie na Ukrainie, które w aktualnej sytuacji militarnej należy wykluczyć”.


„Będzie natomiast kolejnym potwierdzeniem inkorporacji Białorusi do rosyjskiej przestrzeni militarnej. Działania Moskwy ułatwia konstytucyjna rezygnacja Białorusi ze statusu państwa bezatomowego (w lutym 2022 r.), dopuszczająca możliwość rozmieszczenia na jej terytorium rosyjskiej broni jądrowej” – podkreślają analitycy OSW.


Jaki to pokój?


Nie miejmy przy tym wątpliwości. W wielu państwach na Zachodzie rosną naciski na zakończenie wojny, a groźby Putina jedynie „wzmacniają” te tendencje. Trzeba mieć jednak świadomość, że „pokój” czy „negocjacje” oferowane przez Kreml to inna nazwa na przyjęcie przez Kijów dyktatu Putina. Ukraińcy doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego nie tylko dzielnie walczą na froncie i przygotowują się do kontrofensywy, ale również – jako społeczeństwo – wypowiadają się przeciwko jakimkolwiek rozmowom pokojowym z Putinem.


Wiedzą, że nie tylko musieliby się zrzec dużej części swojego terytorium, ale również, że byłaby to zaledwie przerwa rosyjska – pieriedyszka – przed kolejnym atakiem. Dla Putina Ukraina jest anty-Rosją, a skoro Ukraińcy nie chcą być częścią „ruskiego miru” to nie mają prawa istnieć.


Petar Petrović

Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej