
Do dyskredytacji kardynała Adama Sapiehy – metropolity krakowskiego i opiekuna Karola Wojtyły – wykorzystano wątpliwe i – jak wiele na to wskazuje – sfałszowane przez funkcjonariusza UB dokumenty – donosi „Rzeczpospolita”.
Jest znamienne, że komunistyczna bezpieka przez kilkadziesiąt lat nie wykorzystała swoich dokumentów do dyskredytowania kard. Adama Sapiehy i kard....
zobacz więcej
W ostatnim czasie media – m.in. TVN i „Gazeta Wyborcza” – na podstawie upublicznionych dokumentów komunistycznej bezpieki donosiły, że kard. Adam Sapieha był „seksualnym drapieżcą” i przez lata wykorzystywał kleryków i młodych księży.
Nowe światło na sprawę rzucają materiały, o których informuje „Rzeczpospolita”. Dziennikarze zwracają uwagę, że „ich analiza prowadzi do wniosku, iż dokumenty, w których opisano erotyczne wyczyny kard. Sapiehy, są nie tylko wątpliwe, ale także z dużym prawdopodobieństwem sfałszowane”. Dokumenty te oraz bohaterów tej historii łączy jedna postać: funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa – zaznacza gazeta.
„Rzeczpospolita” zwraca uwagę, że pierwsze zarzuty wobec kard. Sapiehy przedstawiła „Gazeta Wyborcza”, która oparła się na „niezależnych śledztwach dziennikarskich”, w tym tego przeprowadzonego przez holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka. Po „GW” był TVN ze swoim reportażem „Franciszkańska 3”. Później o „sensacyjnych materiałach” nt. rzekomych dewiacji kard. Sapiehy pisał „Tygodnik Powszechny”.
„Rz” wskazuje, iż Overbeek twierdzenie, że „postać Sapiehy może okazać się kluczowa dla zrozumienia, dlaczego późniejszy papież Jan Paweł II milczał i odwracał wzrok, gdy docierały do niego informacje o przestępstwach seksualnych księży”, wysnuł wyłącznie po lekturze donosów ks. Anatola Boczka, wieloletniego współpracownika bezpieki, ps. Luty. Boczek przez lata był skonfliktowany z kard. Sapiehą.
Z kolei autor reportażu TVN swoje zarzuty wysnuł na podstawie wymuszonego przez UB w stalinowskim więzieniu „zeznania” ks. Andrzeja Mistata, byłego sekretarza metropolity krakowskiego. Dziennikarze „Rzeczpospolitej” zwracają też uwagę na istotny szczegół: TVN jak i „Tygodnik Powszechny” przekazały, że „zeznanie” ks. Mistata zostało złożone podczas „procesu kurii krakowskiej” (ten odbył się nie w 1949 r., lecz w 1953 r.).
Większość Polaków pozostanie wierna nauczaniu Jana Pawła II — ocenił zastępca przewodniczącego Kolegium IPN prof. Wojciech Polak. Według naukowca...
zobacz więcej
Według „Rz” dostępna od lat w IPN ubecka teczka zawiera materiały, które miały posłużyć do skompromitowania kardynała Sapiehy, „i – być może – do sfingowanego procesu, w którym byłby on głównym oskarżonym”.
„Tak się jednak nie stało. Na przeszkodzie stanęła – wedle resortowej nowomowy – śmierć figuranta 23 lipca 1951 r. Pośród tych dokumentów są donos ks. Anatola Boczka i zeznanie ks. Andrzeja Mistata” – czytamy.
Dziennikarze opisują, że towarzyszy im pismo przewodnie z adnotacją „do rąk własnych”, kierowane do ówczesnej p.o. dyrektora Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) – Julii Brystygierowej. Na kartce dołączonej do przesyłki dopisano maszynowym pismem frazę: „w załączeniu przesyłamy mat. kompr. dot. kard. SAPIEHY”. Oba dokumenty wysłane do Warszawy – zaznacza „Rz” – są odpisami. Kopie sporządził ppor. Krzysztof Srokowski. To kluczowa postać w tej historii.
„Odpis zeznania ks. Andrzeja Mistata, w którym opisuje erotyczne zachowania kard. Sapiehy, nosi datę 10 sierpnia 1949 r. Zeznanie to miało zostać złożone, co już zasygnalizowaliśmy, trzy i pół roku przed rozpoczęciem procesu kurii krakowskiej, w którym w ogóle nie uczestniczył, lecz w jego sprawie karnej” – zaznacza gazeta.
Stawianie w oparciu o dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej tezy, że kard. Karol Wojtyła tuszował pedofilię, jest nadużyciem – uważa kierownik...
zobacz więcej
Jednak – czytamy – oryginału tego zeznania nie ma w teczce sprawy karnej. „W aktach sprawy nie ma przesłuchania datowanego na 10 sierpnia 1949 r. A prócz tego w sprawie – poza rewizją, której w mieszkaniu duchownego dokonano 3 sierpnia 1949 r. – nie występuje w ogóle ppor. Srokowski. Wszystkie przesłuchania księdza prowadzili dwaj inni funkcjonariusze UB. Co najmniej dziwnym byłoby, gdyby to jedno prowadził Srokowski, i że z akt sprawy zniknął tylko ten jeden – oryginalny – protokół” – podkreślają dziennikarze.
I pytają: „Skąd zatem wziął się ów odpis nieistniejącego w oryginale akt sprawy przeciwko ks. Mistatowi protokołu?”. Odpowiedź na to pytanie ma przynieść analiza teczek ks. Boczka oraz akta personalne Krzysztofa Srokowskiego, który był… jego oficerem prowadzącym. Srokowski pisał o Boczku pod koniec 1949 r.: „Wyraził się [ks. Boczek], że z chęcią by poszedł robić do naszego urzędu, bo nie może już wytrzymać z dewoctwem”.
Z teczki personalnej Srokowskiego wynika, że miał duże problemy; jedna z zatrzymanych przez niego kobiet oskarżyła go o kradzież, dostał naganę za udział w bójce i pobicie milicjanta. W 1950 r. jego przełożeni wnioskowali o przeniesienie go na inny teren.
„Rz” wskazuje, że to właśnie w takich okolicznościach 14 września 1950 r. powstaje donos ks. Anatola Boczka, w którym opisuje, jak do niego oraz innych księży „dobierał” się kard. Sapieha.
„Łudząco podobna jest relacja ks. Mistata, która miała powstać rok wcześniej, a którą najpewniej dla »ratowania skóry« Srokowski sporządził i antydatował właśnie we wrześniu 1950 r. To wyjaśniałoby brak oryginału zeznania w aktach sprawy ks. Mistata. Oba te dokumenty trafiły do Warszawy i wylądowały w teczce z materiałami na Sapiehę” – czytamy.
Co było dalej ze Srokowskim? W 1952 r. został skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Poznaniu na pięć lat więzienia m.in. za kradzież pieniędzy z funduszu operacyjnego, grożenie bronią i zdekonspirowanie informatora (ks. Boczka).