
Niezmiennie sprawdza się reguła, że w najmniej spodziewanych okolicznościach życie potrafi ciągle nas zaskakiwać. Niestety, bywa, że i nie mile. Kilka dni temu doświadczyłem takiego właśnie doznania, kiedy usłyszałem, jak znany socjolog prof. Radosław Markowski w radiowej rozmowie rozpływał się nad zaletami uczucia pogardy, które przepełnia całe jego obywatelskie i naukowe jestestwo. Wystarczy, gdy uprzytomni sobie, jaki obóz polityczny pełni obecnie w Polsce władzę i jacy ludzie tę partię popierają, aby pogarda rozpierała jego świadomość, nie pozostawiając już miejsca na inne odczucia. Kiedy usłyszałem, z ust takiego autorytetu, że pogarda jest tak ważnym elementem życia społecznego, w tym jego rozwoju i postępu – bo taką rolę, ten mąż uczony pogardzie w milczącym założeniu przypisał - poczułem się, jakby w mój rozum ktoś rzucił eksplodującym granatem.
Potrzebna jest delegalizacja Prawa i Sprawiedliwości – uważa prof. Radosław Markowski, socjolog i politolog związany z Fundacją Batorego. W RMF FM...
zobacz więcej
Rozprysło się na drobne kawałki moje przekonanie, utrwalane przez wieki, że pogardą ludzie powinni gardzić. A na pewno od niej stronić. Wystrzegać się pogardy jak zarazy. Dlaczego? Gdyż to jedna z najgorszych cech – uważałem do tej pory – jaka może przytrafić się człowiekowi. A co gorsza zdobyć na tyle dominującą rolę, by stać się sprężyną jego działania.
Jak przeczytałem w jednej z książek poświęconych pogardzie, jest ona destrukcyjną siłą, powodującą, że ludzie nienawidzą się wzajemnie bez najmniejszych choćby powodów.
Pogarda często popycha do agresji. Nawet nie chcę rozwijać tego wątku w lekkim felietonie. Opisywać – wzmacniając przykładami – jak trudno uchwytna, niewidoczna i łatwa droga może prowadzić od agresji słownej do … prawdziwych czynów, kończących się dramatami.
A to masz babo placek. Socjolog, nauczyciel akademicki tworzy absurdalną tezę o pożytkach pogardy. Jego zdaniem mają z niej wypływać korzyści, jeśli tylko jest „uzasadniona”. Zaś o tym, jaka jest –„nieuzasadniona” (zła, „jest problemem” ), czy odwrotnie „uzasadniona” (zbawienna) – decyduje autor wyrażania pogardy. On sam określa – kto na pogardę zasługuje. W tym przypadku prof. Radosław Markowski.
Faszyści, menele, żulia, nieroby, patologia, zaścianek, pijacy, biedota, potomkowie chłopów folwarcznych – tymi określeniami od lat polityczni...
zobacz więcej
Podobnie jak wielu przeciwników Prawa i Sprawiedliwości, prof. Radosław Markowski odnosi się do wyborców tej partii z wyraźną nutka pogardy. – „Większość elektoratu PiS stanowią ludzie słabo wykształceni, starsi, wykluczeni cyfrowo i zagubieni, a w dodatku nie palący się do pracy”.
W charakterystyce wyborców PiS socjolog, o którym mówimy, zachowuje jednak pewien umiar, jak przystało na badacza zjawisk społecznych. Pamiętam przypadki braku powściągliwości, które naruszały elementarne zasady wzajemnego szacunku. Tego dopuściła się w 2019 roku, nieżyjąca od ponad roku pisarka Maria Nurowska, która kandydowała wówczas do Senatu z poparciem Platformy Obywatelskiej.
Po jednym ze spotkań z mieszkańcami małej miejscowości napisała w sieci: – „Miałam możliwość zobaczyć te twarze, a właściwie mordy. Oni mają ordynarne ryje i to jest wszystko elektorat PiS. A ich baby! Nie lepsze”.
Typową dość dla establishmentu środowiska naukowego związanego ideowo z Platformą Obywatelską charakterystykę wyborców PiS przedstawiła przed tygodniem socjolog prof. Lena Kolarska-Bobińska. Była minister nauki i szkolnictwa wyższego w rządzie PO napisała, że wyborcy PiS stanowią – „bardziej wiejski, małomiasteczkowy i mniej wykształcony, modlący się elektorat”.
Jesteś katolikiem, chcesz przestrzegać dekalogu, rozumiesz Jezusa Chrystusa, to nie możesz głosować na PiS czy Konfederację – mówił w sobotę w...
zobacz więcej
W tym chłodnym, umiarkowanym zdawałoby się opisie prof. Leny Kolarskiej-Bobińskiej zazgrzytały trzy ostatnie słowa. Najwyraźniej napisane bez konsultacji z Donaldem Tuskiem.
Jestem raczej przekonany, iż z oczywistych względów Donalda Tuska nie można zaliczyć do elektoratu PiS, a to jednak on we własnej osobie uznaje się także za modlący elektorat, kiedy pisze: – „Nie będę dłużej batożyć słowami Hołowni i Kosiniaka-Kamysza. Modlę się, by mieli jak największe poparcie.”
Nieprawdą jest więc to, co wypisują o Donaldzie Tusku niektóre media. Potrafi też być szlachetny. I „modlący się”.