Były selekcjoner ocenia debiut Santosa. – Nastroje poprawią się o 100 procent, jeśli w poniedziałek pokonamy Albanię wysoko i w pięknym stylu – powiedział były trener polskich piłkarzy Antoni Piechniczek, komentując piątkową porażkę kadry z Czechami (1:3) na otwarcie eliminacji do mistrzostw Europy. Prowadzeni po raz pierwszy przez portugalskiego selekcjonera Fernando Santosa biało-czerwoni w Pradze już w 3. minucie przegrywali 0:2.– Nie można powiedzieć, że to były przypadkowe bramki. One zostały przez Czechów wyreżyserowane. Wiedzieliśmy, że rzut z autu to ich silna strona i po takim zagraniu padł pierwszy gol. Drugi był efektem pressingu na naszej połowie, odebrania nam piłki, fatalnego zachowania naszego prawego wahadłowego, który przegrał pojedynek biegowy i pozwolił na dośrodkowanie. I w efekcie po niespełna trzech minutach przegrywaliśmy 0:2, co chyba w bogatej historii naszej kadry nie miało miejsca – dodał jedyny trener w historii piłkarskiej reprezentacji Polski, który prowadził ją w dwóch mundialach (1982 i 1986).Jego zdaniem Santos zapewne w najczarniejszych myślach nie przypuszczał, że mecz tak się zacznie.– Wszystko co powiedział, co zdążył zrobić z zespołem podczas zgrupowania poszło w niepamięć. Jakby piłkarze nie czuli o co chodzi, rzadko się trafia coś takiego – zaznaczył. Przypomniał, że polski zespół przed laty też zanotował taki świetne otwarcie meczu eliminacyjnego, tyle że do MŚ.– To było w w 1981 roku, kiedy w Lipsku ograliśmy NRD 3:2. Po pięciu minutach prowadziliśmy 2:0 (bramki Andrzej Szarmach i Włodzimierz Smolarek – dop. red.) – powiedział.Podkreślił, że nastroje kibiców znacząco się poprawią, jeśli Polacy w poniedziałek w Warszawie pokonają wysoko Albanię w kolejnym meczu kwalifikacji.– Kiedy nie stracimy gola, co też jest ważne, a strzelimy kilka, wszyscy powiedzą, że trener Santos jest na dobrej drodze i wie co robi. Potrzebna jest totalna mobilizacja, żeby wygrać w dobrym stylu i wysoko. Wtedy wszyscy będą na innej ścieżce - dużego optymizmu, wiary, że nas stać, że możemy się liczyć – ocenił.Kontrakt z portugalskim selekcjonerem został zawarty na dwa cykle eliminacji, do Euro 2024 i mistrzostw świata 2026.– Powinien go wypełnić do końca, czego mu serdecznie życzę, ale kiedy odejdzie, to – bez względu na osiągnięte wyniki – uważam, że powinniśmy na zawsze pozostać przy polskich trenerach – stwierdził Piechniczek.Podkreślił wagę poniedziałkowego spotkania w stolicy.– Nie chcę się wymądrzać, co robić. Trener decyduje, wyciągnie odpowiednie wnioski, wnioski wyciągną tez piłkarze. Odrzucam w ogóle pomysł, że mecz z Albanią nam nie pójdzie dobrze. Wygramy go wysoko i w pięknym stylu – zakończył szkoleniowiec, który doprowadził Polaków do trzeciego miejsca na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku.