RAPORT

Pogarda

Morawiecki przedstawił w Heidelbergu wizję Europy atrakcyjniejszą od projektu von der Leyen i Scholza

Premier Mateusz Morawiecki wygłosił przemówienie na niemieckim uniwersytecie (fot. Uwe Anspach/dpa/pap)
Premier Mateusz Morawiecki wygłosił przemówienie na niemieckim uniwersytecie (fot. Uwe Anspach/dpa/pap)

Najnowsze

Popularne

Dla jednych radykalne, dla innych przełomowe. Historyczne przemówienie premiera Mateusza Morawieckiego w Heidelbergu nie pozostawia nikogo obojętnym. Ze słowami polskiego premiera wygłoszonymi na niemieckim Uniwersytecie utożsamić się mogły miliony Europejczyków na całym kontynencie.

Tydzień wielkich wydarzeń: przemówienia prezydentów Dudy i Bidena w Warszawie, premier Morawiecki z Leopardami w Kijowie

Wydarzeniem minionego tygodnia był przyjazd prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena do Warszawy i Kijowa, który był bardzo znaczącym...

zobacz więcej

Szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki nie deklarował chęci objęcia przywództwa nad Europą czy wręcz światem, tak czynił to jego niemiecki odpowiednik Olaf Scholz. Nie wypowiadał się za całą Europę, jak zwykła czynić to przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, przypisująca samej sobie osiągnięcia wszystkich krajów członkowskich. Polski lider w sposób naturalny zabiera głos nie tylko w imieniu Rzeczypospolitej, ale także całego bloku państw Europy Środkowej i Wschodniej. Tym razem w Heidelbergu jego głos był głosem milionów Europejczyków z całego kontynentu, którzy mają świadomość ogromnego zagrożenia dla Europy, jakie wynika z wojny na Ukrainie i niemieckiej pragnienia dominacji w UE.

 

Mateusz Morawiecki jako przywódca kraju odważnie wspierającego walczącą Ukrainę niemal na całym świecie cieszy się autorytetem i uznaniem. Choć w Niemczech, które nadały sobie prawo do ostatniego słowa w państwach na wschód od Odry, wyrazisty głos polskiego premiera prócz szacunku budzi jednocześnie irytację. Irytację przechodzącą już we frustrację, bo lidera polskiego rządu nie da się uciszyć ani przywołać „do porządku” nawet takimi środkami, jak blokowanie funduszu odbudowy dla Polski.

 

Ryzykujemy marginalizację całego kontynentu

 

Szacunek dla Morawieckiego wynika z jego konsekwentnej i pozbawionej lęku postawy wobec Rosji. Postawy cieszącej się poparciem większości Polaków. A przy tym całkowicie obcej politykom niemieckim, którzy jak mantrę powtarzają „nie eskalować, nie drażnić, pozwolić zachować twarz Putinowi”. W Berlinie nadal dominuje wewnętrzne przekonanie, że to agresja rosyjska to peryferyjny konflikt będący w pewnym sensie „wojną domową” w zbuntowanej części byłego Związku Radzieckiego. Wielu liderów niemieckiej opinii między wierszami przyznaje, że nawet uważa rosyjską za w jakimś stopniu zasadną, a Ukraina w istocie nie różni się od obwodu twerskiego bardziej niż Bawaria od Brandenburgii.

 

Czytaj także: Wcześniejsza emerytura Tuska, otrucie księdza Blachnickiego, dożywocie dla Wilmonta


Z takim myśleniem rozprawiał się premier Morawiecki m.in. wskazując na konsekwencje możliwego upadku Ukrainy. W Heidelbergu zarysował jasno scenariusz: wygrana Kremla oznacza początek kolejnych wojen i pogłębiającego się kryzysu na świecie. Porażka Ukrainy nie oznacza tylko wydrukowania nowych map Europy i powrotu lat handlu, dobrobytu i pokoju.

Afera Sikorskiego, tytuł Błaszczaka, niemieckie sfery Kidawy-Błońskiej

News tygodnia to informacja o dochodach Radosława Sikorskiego. Polityk PO od 2017 r. jest na garnuszku Zjednoczonych Emiratów Arabskich, od których...

zobacz więcej

– Jeśli pozwolimy Rosji wygrać tę wojnę, ryzykujemy więcej niż tylko utratę Ukrainy i jej bezpieczeństwa. Ryzykujemy marginalizację całego naszego kontynentu – tłumaczył Mateusz Morawiecki.


Europa jest silniejsza od Rosji

 

Kreśląc czarny scenariusz premier Morawiecki jednoznacznie podkreślił, że tylko dzięki USA i Polsce nie doczekał się on realizacji, a Ukraina może bronić się nadal. To niewątpliwie odpowiedź na przechwałki kanclerza Scholza o „potężnym niemieckim wsparciu dla Ukrainy”. Ale także podkreślenie wagi naszego kraju w systemie bezpieczeństwa Europy, w którym centralna rola Niemiec należy już do przeszłości. I jest to wynik chwiejnej postawy Niemiec wobec Rosji i lekceważenia spraw bezpieczeństwa europejskich sąsiadów.


Mateusz Morawiecki zwrócił także uwagę na niewydolność organizacyjną Unii Europejskiej, w której to właśnie Niemcy usiłują narzucić odejście od zasady jednomyślności. Premier podkreślił, że „Europa jest silniejsza niż Rosja”.


Siła Europy jest jednak odwrotnie proporcjonalna do poziomu jej centralizacji. Doświadczyliśmy tego choćby w czasie pandemii, kiedy tylko niezależne od UE działania państw narodowych miały swoją skuteczną i szybką realizację. W czymkolwiek Unia Europejska chciała pomóc, tylko to psuła, łącznie z kontaktem na zakup szczepionek. Nie wspominając już o pomocy dla gospodarki określanej jako fundusz odbudowy, który zamiast zostać wypłacony jak najszybciej, stał się narzędziem szantażu Brukseli wobec krajów członkowskich.


– Walka narodów w Europie Środkowo-Wschodniej, które były niewolnikami ZSRS – to była właśnie walka o suwerenność, o wolność. Uważaliśmy, że nasze prawa, nasze swobody będą mogły być gwarantowane tylko jeżeli będziemy ponownie suwerennym państwem narodowym. Mieliśmy rację, było to widać ponownie w czasie kryzysów społecznych i gospodarczych, także podczas pandemii COVID-19, gdzie widzieliśmy, że skutecznie działające państwa narodowe miały kluczowe znaczenie, jeśli chodzi o ochronę zdrowia obywateli – mówił szef polskiego rządu.

Przyjazd Bidena, pozew dla Tuska, zarzuty dla Cimoszewicza

Prezydent Joe Biden zapowiedział swój przyjazd do Polski. Michał Kamiński ujawnił opozycji tajemnicę sukcesu PiS, ale Adam Szejnfeld woli obrażać...

zobacz więcej

 Unia Europejska większa, za to mniej zbiurokratyzowana

 

Premier Morawiecki opowiadając się za „silną Europą” jednocześnie wystąpił bardzo mocno przeciwko wizji Unii Europejskiej forsowanej przez Berlin (niemiecki rząd ma zapisaną centralizację UE jako program koalicji rządzącej). Premier zwrócił uwagę na paradoks, polegający na tym, że ci, którzy chcą centralizacji UE, jednocześnie utrudniają jej poszerzenie. Polski premier stwierdził, że nie mamy prawa ograniczać dostępu do Unii krajom na to oczekującym. Te słowa zostaną z pewnością usłyszane na Ukrainie, Białorusi, w Mołdawii, Bośni, Serbii czy Albanii.

 

Czytaj także: Niemieckie kredyty Tuska, afera śmieciowa w PO, robaczywa ideologia Trzaskowskiego


Jednak jeszcze ważniejsze mogą być inne słowa, które padły w Heidelbergu. Słowa, które dla eurocentralistów mogą być prawdziwym szokiem. Morawiecki stwierdził, że aby zachować „sterowność” UE składającej się z jeszcze większej liczby krajów, wystarczy ograniczyć jej uprawienia i oddać je na powrót państwom narodowym.


– Więcej demokracji, więcej konsensusu, więcej równowagi między państwami. Zmniejszmy liczbę obszarów podległych kompetencjom unijnym, wtedy Unia nawet z 35 państwami będzie sterowna i bardziej demokratyczna – mówił Mateusz Morawiecki. Podana przez premiera liczba 35 państw UE (dzisiaj jest ich 27) to zapewne zawoalowane zaproszenie Wielkiej Brytanii do powrotu na łono odbiurokratyzowanej i odchudzonej z uprawnień UE.


Siłą Europy była przez wieki jej różnorodność

 

Szef polskiego rządu nie tylko odniósł się do konstrukcji politycznej Unii. Mateusz Morawiecki zakwestionował idee paneuropejską w ramach której Europejczycy mają wyrzec się swojej narodowej tożsamości. To kolejny paradoks UE, która na tysiące sposobów chce akcentować i akceptować różnorodność, ale tylko wtedy, gdy dotyczy ona zachowań seksualnych. A kiedy chodzi o tradycję narodów europejskich UE działa w sposób dyskryminujący.

Presja na Scholza, pytania do Tuska, milczenie Leszczyny

Niemcy nie chcą przekazać czołgów Leopard Ukrainie, a z Platformą Obywatelską nikt nie tworzyć wspólnych list wyborczych. W Davos polski prezydent...

zobacz więcej

– Mamy wspólne wartości, ale każdy naród ma własną tożsamość. Naszą podstawową tożsamością jest tożsamość narodowa. Jestem Europejczykiem, bo jestem Polakiem, Francuzem, Niemcem, a nie dlatego, że zaprzeczam swojej polskości czy niemieckości – mówił polski premier.


Choć, jak już pisałem, w żadnym momencie Mateusz Morawiecki nie przypisał sobie prawa do występowania w roli przedstawiciela innych narodów, z jego wypowiedziami mogły utożsamić się dziesiątki milionów Europejczyków.


– Nie chcemy Europy, która traktuje polskość, niemieckość, francuskość, włoskość, czeskość jako problem. Nie chcemy Europy, która przywiązanie do własnego narodu i jego suwerenności traktuje jak chorobę. Nie chcemy Europy, która stawia ultimatum: albo dobrowolnie będziesz leczył swoją narodową przynależność, albo my zastosujemy wobec ciebie wszelką presję polityczną i gospodarczą – oświadczył Mateusz Morawiecki. Pod tym chętnie podpisałoby się wielu obywateli krajów członkowskich UE.

 

I powinno to być oczywiste dla każdego, kto dopinguje i wspiera Ukrainę w walce z rosyjskimi orkami. Czym innym jest „ruski mir” jeśli nie przymusowym unitaryzmem i wynarodowieniem? Rosjanie odmawiają narodom prawa do poczucia własnej odrębności, które określane jest jako nazizm. Ukraińcy walczą dzisiaj o swoje prawo do swojego języka, kultury, kuchni, literatury. A złożony i wspierany przez Warszawę wniosek Kijowa o przyjęcie do Unii Europejskiej, nie może być tylko inną drogą Ukraińców do wynarodowienia.

 

Unia Europejska musi chronić cywilizację chrześcijańską

 

Morawiecki w Heidelbergu przestawił się również jako obrońca Europy chrześcijańskiej. Dla Niemców, Francuzów, Belgów czy Hiszpanów to z pewnością deklaracja bardzo odważna i nieoczywista. Obecne standardy poprawności politycznej w UE zabraniają już używania określenia Boże Narodzenie dla świąt chrześcijańskich, czy wystawiania w miejscach publicznych choinek. Tu wrogość do chrześcijan łączy się z lękiem przed ekstremizmem w społecznościach muzułmańskich.

 

Czytaj także: Carlsberg. Premier Morawiecki w miejscu, gdzie otruto ks. Blachnickiego

Rząd wspiera Ukrainę, Tusk broni esbeków, Sikorski pomaga Putinowi

Największy sukces tygodnia: powstała koalicja czołgowa dla Ukrainy, która organizowali prezydent Andrzej Duda z premierem Mateuszem Morawieckim i...

zobacz więcej

Premier mówił o tym, że chrześcijańskość jest cechą jednoznacznie europejską, tak jak katedry są znakiem rozpoznawczym europejskich miast.


– Chrześcijańska Europa zrodziła najbardziej życzliwą człowiekowi cywilizację i jest ona warta ochrony. Zwłaszcza wobec twardych i coraz silniejszych cywilizacji, dla których wartości demokratyczne i wolnościowe się nie liczą – mówił Morawiecki.


Unia Europejska ma być silna właśnie po to, by chrześcijańską tradycję i kulturę chronić, a nie niszczyć czy roztapiać w żywiole napływowych religii. To radykalna redefinicja UE, której instytucje dzisiaj otwarcie zwalczają chrześcijańskie wartości, dbając o liczne przywileje dla przybywających z Azji i Afryki przedstawicieli innych religii. Radykalna także dlatego, że w kręgach prawicy w całej Europie nieskrywana niechęć UE do chrześcijaństwa jest powodem by rozważać jej opuszczenie. Tymczasem Morawiecki mówi coś odwrotnego: to UE ma właśnie chrześcijańską Europę obronić!


Ukraińcy przypominają nam dziś, czym powinna być Europa

 

Premier odniósł się też do obecnej niejasnej organizacji Unii Europejskiej. – Chcemy budować Europę silną na miarę globalnych wyzwań XXI w. To skala Unii Europejskiej czyni ją znaczącą siłą w świecie, a nie coraz bardziej niezrozumiały system podejmowania decyzji – podkreślał Mateusz Morawiecki, zwracają uwagę, że model zarządzania UE jest jej wadą, a nie zaletą.

 

Dla Morawieckiego wojna na Ukrainie kolejny argument za funkcjonowaniem państw narodowych jako suwerennych bytów, a nie tylko eurolandów.

Ekipa Tuska – kompromitacje i afery. Kilkanaście przykładów

Donald Tusk zapowiada rozliczenie polityków PiS po wyborach. Jednak program Cela Plus, o którym były premier tak dużo w ostatnim czasie mówi,...

zobacz więcej

– Ukraińcy przypominają nam dziś, czym powinna być Europa. Naszym celem powinna być Europa wolnych ludzi i Europa wolnych narodów. Każdy Europejczyk ma prawo do wolności osobistej i bezpieczeństwa. Każdy naród ma prawo podejmować kluczowe decyzje o swojej przyszłości na swoim terytorium – mówił Mateusz Morawiecki.


Zupełnie inaczej widzą to centraliści, w Polsce reprezentowani m. in. przez Platformę Obywatelską, która chce scedować wszelkie ważne decyzje w ręce brukselskich urzędników i luksemburskich sędziów. Ci zaś wyciągają je dzisiaj nawet po nasze lasy. To nie tylko wroga ingerencja, ale przede wszystkim kryzys demokracji, bo w ramach UE decyzje wyborców przestają mieć znaczenie wobec „wyższej władzy” czyli Luksemburga i Brukseli.

 

Polacy chcą przynależeć do Europy jako suwerenny partner

 

Choć premier powstrzymał się od konkretnych przykładów, już teraz widzimy jak unijne instytucje całkowicie lekceważą sobie opinie Europejczyków. Wystarczy pierwszy z brzegu przykład: kto w konsultował z nami zakaz sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi? Nikt. Jeszcze bardziej drastyczny obraz to jednoosobowa decyzja sędziego TSUE o natychmiastowym zamknięciu kopalni węgla w Turowie. Jeśli to nie jest eurozamordyzm, to jak to określić?



W Heidelbergu
szef polskiego rządu stwierdził wprost, że demokrację można skutecznie realizować tylko w obrębie państwa narodowego. Wskazał przy tym na to jak wiele różni Europejczyków w zależności od ich położenia geograficznego względem Rosji. A to przecież zaledwie jedna z tysięcy różnić w postrzeganiu świata, polityki i interesów.


Jedną z dzielących nas kwestii jest także sprawa niemieckich reparacji wojennych. Premier Mateusz Morawiecki nie obawiał się podjąć i tego drażliwego tematu. – Nie mogę o tym nie wspomnieć, że Polska nie otrzymała nigdy reparacji za te zniszczenia, za okradzione dobra, w tym również różnego rodzaju dobra kultury. Potrzebna jest rekompensata, aby pogodzić sprawców i ofiary w tym kluczowym momencie dla historii Europy. Potrzebujemy takiego pogodzenia, ponieważ stoimy przed swoimi ogromnymi wyzwania – wyjaśniał premier.

Hiszpański portal o terytorialsach: Jak gepardy na sawannie

„Obrona wolności zaczyna się w Polsce” – napisał hiszpański portal „El Español” w opublikowanym w sobotę reportażu na temat polskich Wojsk Obrony...

zobacz więcej

 Niemcy nie uciekną od odpowiedzialności za II wojnę światową

 

Czy forsowana przez Berlin centralizacja UE nie służy „przy okazji” także zdjęciu z państwa niemieckiego odpowiedzialności za II wojnę światową? Gdyby Niemcy stały się centralnym elementem „superpaństwa europejskiego” zniknąłby prawny następca III Rzeszy. A wtedy Donald Tusk razem z Ursulą von der Leyen będą pytać, „z jakiej paki” mamy dostać odszkodowania, skoro sami jesteśmy w UE, czyli także odpowiadamy za wybuch II wojny światowej? Kto wie, może nawet wtedy my musielibyśmy zapłacić odszkodowania Niemcom za ich wypędzenie…

 

Byłoby to zresztą jak najbardziej zgodne obowiązującą już dzisiaj wykładnią, że zbrodni dokonali pochodzący z różnych narodów „naziści” (a nie po prostu Niemcy z Adolfem Hitlerem na czele). To z pewnością jeszcze jeden z powodów, dla których centralizacja Europy jest dla Berlina atrakcyjna.


Na razie jednak napotyka w tej kwestii zdecydowany opór polskiego rządu z jego szefem, jedynym dzisiaj europejskim politykiem, który nie boi się mówić prawdy prosto w oczy tak samo Rosjanom, jak i Niemcom. I wyrasta na najbardziej wyrazistego lidera w Europie, obok prezydentów Andrzeja Dudy i Wołodymira Zełeńskiego.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej