RAPORT

Pogarda

Mniejszym partiom opozycji bardziej opłaca się porażka PO, niż przegrana PiS

Pomniejszym partiom opozycji nie uśmiecha się wygrana w wyborach (fot. PAP/Leszek Szymański)
Pomniejszym partiom opozycji nie uśmiecha się wygrana w wyborach (fot. PAP/Leszek Szymański)

Najnowsze

Popularne

Wszyscy znamy słynne słowa z „Chatki Puchatka” Alana Alexandra Milnego: „Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było”. Liderowi Platformy Obywatelskiej można zadedykować podobne: „Im bardziej Donald Tusk apelował o wspólną listę opozycji, tym bardziej widać jej nie było”. Coraz bardziej odnieść można wrażenie, że pomniejszym partiom opozycji wcale nie uśmiecha się wygrana w wyborach.

Krzysztof Wołodźko: Polityczna wojna pozycyjna. Czy będzie przełom?

Zarówno dla Prawa i Sprawiedliwości, jak i dla wszystkich partii opozycyjnych obecne sondaże są problematyczne. Mimo niedużych wahań wskazują wciąż...

zobacz więcej

Gdyby wierzyć jedynie przedwyborczym sloganom i medialnym wypowiedziom liderów totalnej opozycji, można by odnieść wrażenie, że najbardziej zależy im na zwycięstwie nad Prawem i Sprawiedliwością w nadchodzących wyborach. Niemal codziennie od Donalda Tuska, Włodzimierza Czarzastego, Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni słyszymy jeremiady na temat sytuacji w kraju pod rządami PiS. I solenne zapewnienia, że tylko im tak naprawdę zależy na dobru Polski i Polaków. O dziwo, po niemal ośmiu latach rządów PiS, z czego trzy przypadły na naprawdę cięższe czasy, więcej niż połowa polskiego społeczeństwa nie chce im w to uwierzyć. Nie bez powodu – kto słucha często sprzecznych wypowiedzi ludzi opozycji, ten może odnieść wrażenie, że nie wierzą oni samym sobie. 

 

„Gazeta Wyborcza” opublikowała właśnie sondaż, z którego wynika, że tylko zjednoczona opozycja ma szanse na wygraną z PiS. To o tyle zabawne, że jeszcze jesienią lewicowo-liberalne media zapowiadały, że właściwie już jest po Prawie i Sprawiedliwości. Że przyjdzie „strrraszny krrryzys” i tak da w kość Polakom i Polkom, że wreszcie odwrócą się od PiS.


Tymczasem zima, choć nie była najłaskawsza dla naszych portfeli, nie przyniosła chłodu, głodu i nędzy. Co więcej, znaczna część wyborców utwierdziła się w przekonaniu, że lepiej z PiS u władzy przeczekać gorszy czas, niż oddać znów ster państwa w ręce Tuska i jego ferajny. Po raz kolejny nie spełnił się najbardziej wyczekiwany przez totalną opozycję scenariusz: im gorzej dla Polaków, tym lepiej dla naszych notowań. A innego planu tak naprawdę nie mają i nie mieli.

Danse macabre Platformy Obywatelskiej

W strategii działania partii Donalda Tuska każde nieszczęście, każda tragedia, tak osobista jak i narodowa, będzie cynicznie wykorzystana do...

zobacz więcej

Świadomość tego jest dojmująca również wśród głównych aktorów opozycji – musieliby przejąć władzę wraz z know how, które ma dziś PiS. I to w najważniejszych kwestiach, takich jak polityka wschodnia, obronność kraju i polityka społeczno-gospodarcza. Oni tego naprawdę nie mają i z wielu mało dla nich chwalebnych przyczyn mieć nie mogą – stąd za największe objawienie uchodzą zapewnienia Tuska, że będzie gwarantem programów społecznych z czasów PiS. I nibyprogram mieszkaniowy, który również jest doraźnym i mocno pod publiczkę licytowaniem się z rządzącą partią.


Oczywiście, żelazny elektorat opozycji nie potrzebuje programu, bo wystarczy mu parę zwyczajowych anty-PiS-owskich sloganów i ogólnikowych zawołań o konstytucji i demokracji. Nieoczadziałej większości to nie przekonuje – zwykli ludzie, niekoniecznie zdeklarowani wyborcy Zjednoczonej Prawicy głośno się śmieją, gdy słyszą hasła o faszyzmie. 

 

Dlaczego jednak pomniejsze partie nie chcą iść pod wspólnym sztandarem z Platformą Obywatelską? Zbyt często zapominamy, że polityczna skuteczność niejedno ma imię. A makiawelizm to potężny determinant. Po pierwsze, pomniejszym partiom opozycyjnym nie opłaca się działać pod dyktando Tuska, gdyż wiedzą, że oznacza to ich polityczną kanibalizację. Platforma już na wszelkie sposoby próbuje podbierać im elektorat. Po wygranych wyborach zepchnie liderów tych formacji do drugiego lub trzeciego szeregu.


Choć liberalne media bardzo nie lubią o tym mówić, Platforma zaczynała jako formacja „trzech tenorów”, ale szybko przekształciła się w partię wodzowską. I już nią pozostała. Tusk za czasów swoich rządów politycznie zmarginalizował wybitnych nieraz polityków, takich jak Jan Maria Rokita. To samo zrobił swego czasu z Jarosławem Gowinem, gdy ten usiłował wywalczyć sobie trochę większe wpływy w Platformie. 

Donalda Tuska „łeb nie od parady” i jego pomysł

Donald Tusk od czasu swojego powrotu do polskiej polityki – co miało miejsce blisko dwa lata temu – począwszy od pierwszych godzin dokonuje...

zobacz więcej

Po drugie – pomniejsze opozycyjne partie doskonale wiedzą, że w razie wspólnych rządów z Platformą będą ponosiły odpowiedzialność za wszelkie decyzje tej formacji. Neoliberalny kurs PO szybko się ujawni i zacznie przekładać na wzrost niezadowolenia społecznego. A to odbije się także na notowaniach potencjalnych koalicjantów Platformy.


Każda z tych formacji – PSL, Nowa Lewica, Polska 2050 – wydaje się całkiem żywotna. Lecz żadna nie może być pewna swoich losów w przypadku większego kryzysu notowań. Choć nikt z polityków tych formacji głośno tego nie powie, wygodniej jest im recenzować polską rzeczywistość z opozycyjnych parlamentarnych stołków. Mniejszy wpływ na Polskę? Owszem. Ale też luksus politycznej nieodpowiedzialności i nieokiełznane gadulstwo, z którego nikt tak naprawdę nikogo nie rozlicza – a z tego słynie totalna opozycja. 

 

Po trzecie – także w lewicowo-liberalnych mediach słychać głosy, że jeśli Platforma teraz przegra wybory, grozi jej potężny kryzys. Dla Tuska to najpewniej ostatnia szansa, żeby wygrać ważną polityczną batalię. Na prezydenturę nie ma żadnych szans – ciągnie się za nim długi, bardzo długi cień negatywnego elektoratu.


Dla opozycyjnych formacji przegrana Platformy może być znacznie bardziej opłacalna – na politycznym trupie PO pożywić się może każda z tych formacji. Lewica, której partia Tuska i Trzaskowskiego nieustanie podbiera wielkomiejski, lewicujący elektorat. Polska 2050, która naprawdę potrzebuje jeszcze wiele czasu, żeby okrzepnąć i zdobyć mocniejsze karty, także w relacjach z liberalnymi mediami (ich niechęć do Szymona Hołowni jest dziś aż nadto widoczna). Wreszcie PSL, któremu silna Platforma odbiera drogę do odbudowania zaufania kilku procent wyborców. Upadek Platformy daje szansę na nowe rozdanie – tym bardziej, że za cztery-pięć lat PiS może być również w zupełnie innej sytuacji niż teraz. 

 

Wciąż może wydarzyć się coś, co skłoni pomniejsze opozycyjne partie do poddania się dyktaturze Platformy. Lecz wiele wskazuje na to, że tak naprawdę bardziej opłaca im się porażka Donalda Tuska i jego formacji. Nawet jeśli głośno tego nigdy nie powiedzą.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej