Donald Tusk chciał go zakazać. Powstaje druga część filmu „Nasz człowiek w Warszawie”, który pokazuje główne kierunki polityki Donalda Tuska jako premiera Polski. – Spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Donald Tusk wybrał taką, a nie inną drogę polityczną i co nim kierowało – komentuje autor dokumentu. W kwietniu Telewizja Polska pokazała po raz pierwszy dokument Marcina Tulickiego. Film przedstawia fakty i archiwalne wypowiedzi Tuska z czasu, gdy jako premier był odpowiedzialny za politykę zagraniczną, w tym m.in. za relacje z Rosją. „Nasz człowiek w Warszawie” to nawiązanie do tytułu tekstu opublikowanego w 2008 r. przez rosyjski portal Gazeta.ru. Relacjonując wizytę Tuska w Moskwie, pisał on o nim jako o „naszym człowieku w Warszawie”. Kilka miesięcy po publikacji filmu szef Platformy Obywatelskiej pozwał TVP, dyrektora TAI Jarosława Olechowskiego i autora dokumentu Marcina Tulickiego do sądu. W piśmie prawnicy polityka przekonują, że wcale nie prowadził on prorosyjskiej polityki. Tusk żąda przeprosin, kary finansowej dla pozwanych i zakazu dalszego rozpowszechniania filmu. Jednak mimo żądań Tuska powstaje właśnie druga część dokumentu. Szczegółu w rozmowie z wpolityce.pl ujawnił autor filmu, dziennikarz TVP Marcin Tulicki. #wieszwiecejPolub nas– Film jest w bardzo zaawansowanej fazie. Za jakieś dwa, trzy tygodnie druga część powinna być gotowa. Spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Donald Tusk wybrał taką, a nie inną drogę polityczną i co nim kierowało. Będą nowe dokumenty dot. prorosyjskiej polityki Donalda Tuska. Będzie potwierdzenie czarno na białym tego, czego przewodniczący Platformy tak bardzo się wystrzegał – powiedział. Jak zapowiada, w dokumencie powrócimy też do samego początku, czyli do momentu założenia Kongresu Liberalno-Demokratycznego, do Wybrzeża z lat 80. i początku lat 90. Tulicki przekonuje, że druga część dokumentu przypomni Tuskowi różne fakty z jego życia politycznego. – Donald Tusk lubi zapominać o decyzjach, które podejmował, i słowach, które wypowiadał. Na pewno wiele rzeczy sobie przypomni – wskazuje dziennikarz.