Nawet jeśli PiS wygra jesienią wybory, będzie potrzebować koalicjanta. Zarówno dla Prawa i Sprawiedliwości, jak i dla wszystkich partii opozycyjnych obecne sondaże są problematyczne. Mimo niedużych wahań wskazują wciąż tę samą tendencję – PiS w notowaniach stoi wciąż najlepiej, ale nawet jeśli wygra jesienią wybory, partia Jarosława Kaczyńskiego będzie potrzebować koalicjanta. A opozycja skazana jest na niestabilną, wewnętrznie skłóconą koalicję. To jest szczególnie niebezpieczne dla polskiego społeczeństwa i państwa. Najlepszym sondażem wyborczym jest ostateczny wynik wyborów – powtarzam to od zawsze. Na początku marca 2023 r. pewne są jednak dwie rzeczy. Pierwsza – wbrew oczekiwaniom opozycji notowania PiS nie załamały się tej zimy, elektorat rządzącej partii nie rozsypał się po innych formacjach. Na przedwiośniu notowania PiS są równie dobre jak jesienią. Z kolei wyborcze perspektywy Platformy nie wyglądają najlepiej nawet w tradycyjnie życzliwych jej sondażowniach – gdy jeszcze na Boże Narodzenie Donald Tusk chwalił się głośnym wynikiem Kantar Public. Świąteczny prezent dla PO i jej żelaznego elektoratu okazał się klasycznym „guzikiem opakowanym w różowy papierek”. To problem dla Platformy, gdyż usilnie zapowiadała krach społecznego poparcia dla PiS. Rzeczywistość powiedziała: „sprawdzam” tym mrzonkom.Po drugie – najważniejsze formacje okopały się sondażowo. Możemy mówić wręcz o swoistym impasie. Ktoś powie, że przecież w polityce tyle się dzieje, nie ma dnia bez gorących newsów i bez zgiełku w social mediach.Front stoi w miejscuAle w okopach pod Verdun też głośno huczała artyleria i świstały kule. A mimo to wojska stały w miejscu, front nie przesuwał się w żadną stronę. Do tego nawiązuje tytuł głośnej książki Ericha Marii Remarque'a „Na Zachodzie bez zmian”, której najnowsza ekranizacja – mocno skrótowa i swobodna – okazała się wielkim sukcesem Netflixa.Polityczny front w Polsce także właściwie stoi w miejscu – sondażowy impas wskazuje na stan posiadania poszczególnych formacji. I czyni sytuację niepewną dla każdej z nich. PiS jest sondażowo oczywiście w najlepszej sytuacji – partia, która rządzi drugą kadencję, od kilku lat w warunkach pandemiczno-wojennego kryzysu, okazała się o wiele bardziej odporna na wstrząsy, niż spodziewali się jej przeciwnicy. Wielu z nich wierzyło, że powrót Tuska do polskiej polityki rozniesie PiS w proch i w pył. Dziś jest już pewne, że najbardziej emocjonalne, histeryczne wypowiedzi oraz populistyczne obietnice Tuska niewiele w tych sprawach zmieniły. Platforma nawet jeśli wygra, będzie skazana na kilku niepewnych koalicjantów, których lojalność będzie musiała sowicie opłacić. Tego rodzaju rząd w czasach wojny toczącej się tuż za polskimi granicami, w pełnym rosnących napięć państwie – trudno to sobie wyobrazić na bardzo różnych poziomach.Z drugiej jednak strony PiS kilkakrotnie w ostatnich latach próbował uciec sondażowo opozycji. Ta sztuka jednak się nie udała. Z dość prostej przyczyny: wbrew cynicznemu wołaniu „moralnych autorytetów” liberalno-lewicowej opozycji o „faszyzacji życia w Polsce”, Platforma ma za sobą potężne medialne wsparcie, którego swobodzie nikt i nic nie zagraża – bo jesteśmy demokratycznym państwem. Faszyzacja grozi nam jedynie, gdy opozycja dojdzie do władzy i prędzej lub wolniej zlikwiduje lub zakulisowymi sposobami zadusi wszystkie media, które są niezgodne z jej przekazem. A że przynajmniej w tej pierwszej kwestii jej plany są oczywiste, dziś nikt nie powinien już mieć wątpliwości.Inicjatywa należy do partii KaczyńskiegoOptymalnym wyjściem z sytuacji byłby polityczny przełom. Szkopuł w tym, że jedynym aktorem, który może do niego doprowadzić, jest rządząca formacja. Żadna z opozycyjnych formacji nie ma po temu sił. I nie może już liczyć na inflację i kryzys – co otwartym tekstem całkiem niedawno przyznał europoseł opozycji Marek Belka. Inicjatywa należy zatem do partii Jarosława Kaczyńskiego. Pierwszy scenariusz to kompletna zapaść notowań PiS. Jest on bardzo mało prawdopodobny, ale należy odnotować i taką możliwość. Żeby to się wydarzyło, PiS musiałby z dnia na dzień ogłosić, że właściwie to Platforma miała we wszystkim rację. Kompletnie we wszystkim: w sprawach „polsko-rosyjskiego resetu”, w polityce społeczno-gospodarczej, w kwestiach sądownictwa, energetyki i podejścia do euro jako waluty, w sprawie podejścia do oczekiwań Berlina wobec Warszawy, w sprawach polityki historycznej, zwijania państwa i polityki historycznej.Drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny. PiS ma jeszcze kilka miesięcy, w czasie których zdecydowanie przypomina, dlaczego wygrał w 2015 i 2019 r. Zdecydowanie wzmacnia społeczno-gospodarczy przekaz i proponuje nowe rozwiązania, szczególne ważne dla milionów mniej zamożnych Polek i Polaków. „Kurczę, jak oni nas straszyli”Dlaczego to się może udać? Opozycja przegrzała, histeryzując w sprawie perspektyw polskiej gospodarki. Nie spełnił się żaden z czarnych opozycyjnych scenariuszy. Z prostej przyczyny – więcej tam było cynicznej propagandy niż rzetelnego ekonomicznego rachunku. Niedawno słyszałem w towarzyskiej rozmowie głos umiarkowanego zwolennika opozycji, podsumowujący sezon zimowy 2023: „Kurczę, jak oni nas straszyli”.To zauważalne poczucie ulgi, że zima okazała się znacznie lżejsza, niż straszyła opozycja, i dostrzegalna wyraźnie świadomość, że PiS nawet w mniej pewnych czasach nie zamierza potraktować społeczeństwa nową terapią szokową, daje rządzącym zdecydowaną przewagę nad opozycją. Kwestie społeczno-gospodarcze były, są i będą najlepszy gwarantem przewagi PiS nad opozycją. Jeśli nadejdzie korzystny dla rządzących sondażowy przełom to właśnie dzięki nowemu otwarciu w polityce społeczno-gospodarczej.Nie miejmy jednak złudzeń. Wzrost notowań PiS jest dla wielu postaci opozycji sprawą politycznego być albo nie być. Największe ofensywy politycznej nienawiści ze strony opozycji wciąż mamy przed sobą.