„Liderzy PO szukają świeżych grobów do swoich politycznych celów”. W strategii działania partii Donalda Tuska każde nieszczęście, każda tragedia, tak osobista jak i narodowa, będzie cynicznie wykorzystana do zdobycia władzy. Śmierć, tragedia rodzinna i osobista, to w kulturze judeochrześcijańskiej strefa tabu. Obszar prywatności, którego ludzie empatyczni mogą dotknąć tylko z największym szacunkiem i najlepszą intencją, dla dobra wspólnego. Czy świat, w którym najostrzejsza walka ma dżentelmeńskie zasady, a szacunek dla ludzkiego życia nie pozwala uprawiać polityki na cmentarzu, należy już do przeszłości? „Powiem tak po ludzku – wolałbym się nie urodzić niż na grobach zmarłych budować karierę polityczną” – tak mówił w Sejmie 13 kwietnia 2012 r. ówczesny premier Donald Tusk. Dwa lata wcześniej jego zaufana koleżanka Ewa Kopacz w moskiewskim prosektorium z szerokim uśmiechem pozowała do pamiątkowych zdjęć obok zapakowanych w worki na śmieci ciał pasażerów rządowego Tupolewa. Znakomity humor przyszłej premier polskiego rządu kontrastował z nastrojami większości Polaków, którzy w niepokojących okolicznościach na rosyjskiej ziemi stracili właśnie prezydenta, pierwszą damę, przywódców wojskowych i liderów wielu środowisk. Także tych związanych z Platformą Obywatelską. Charakterystyczny dla polskiej kultury szacunek dla zmarłych został zbezczeszczony przez minister Kopacz i jej kolegów. Politycy ci dokonali wręcz przebudowy obyczajowości, prowadząc i inspirując ataki na zmarłych, których wcześniej w naszym kraju określało się jako „świętej pamięci”. Ta „święta pamięć” to depozyt dobra utraconego z odejściem drugiego człowieka i zobowiązanie, by nie tylko wybaczyć jego błędy, ale wręcz o nich zapomnieć. Tymczasem Liderzy PO zrobili wszystko, żeby tragedia smoleńska stała się dla nich trampoliną w wyborach. Nie tylko odwrócili uwagę społeczeństwa od własnej współodpowiedzialności za to, co wydarzyło się w Smoleńsku, i uniknęli potępienia za oddanie śledztwa zbrodniczemu reżimowi. Wykpiwano pytających, czy nie mamy do czynienia z zamachem, a odpowiedzialność starano się przerzucić na ofiary – zwłaszcza prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Na grobach smoleńskich oparto trwały podział społeczny, który aż do 2015 r. dawał PO zwycięstwa w wyborach. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że teraz liderzy PO szukają świeżych grobów do swoich politycznych celów. Próbowali tego przy pandemii. Zanim COVID-19 w ogóle pojawił się w Polsce, wmawiali swoim wyborcom, że rząd ukrywa ofiary zarazy. Kiedy zaś groźny wirus faktycznie znalazł się nad Wisłą, politycy PO nie mieli żadnych oporów, by uruchamiać masowe protesty przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnemu.Polska była zamknięta, przedsiębiorcy liczyli pandemiczne straty, służba zdrowia liczyła każdy respirator, ludzie wierzący modlili się o zdrowie dla siebie i swoich bliskich. W tym czasie politycy opozycji wyprowadzali ludzi na ulice. Mimo apeli lekarzy, by tego nie robić, mimo ostrzeżeń, że przez takie działania COVID-19 zbierze jeszcze większe śmiertelne żniwo. Dla polityków PO nie była to cena, której nie byłoby warto zapłacić za odzyskanie władzy. Bez wyrzutów sumienia opozycja gra śmiercią dalej. Kiedy w 2021 r. Białoruś rozpoczęła szmugiel migrantów na granicę z Polską, politycy Koalicji Obywatelskiej i ich sympatycy okrzyknęli zbrodniarzami tych, którzy jej bronili. Wymyślali i mnożyli ofiary śmiertelne wśród nielegalnych migrantów, współtworząc w ten sposób antypolską narrację Moskwy i Mińska.Mimo pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę eurodeputowana KO Janina Ochojska dalej uważa, że za dramatyczne sytuacje na polskiej granicy nie odpowiadają Putin z Łukaszenką. Przekonanie stara się zaszczepić Europejczykom szkalującą Polskę wystawą zorganizowaną w Parlamencie Europejskim. To też jest polityka uprawiana na grobach, na szczęście w dużej mierze fikcyjnych, bo zmyślonych przez promigracyjnych aktywistów. Najnowszy pokaz „polityki na grobach” partii Donalda Tuska to tragiczna historia ofiary pedofila Krzysztofa F. Nad grobem młodego człowieka politycy opozycji urządzili sobie prawdziwą „czarną mszę” próbując skierować gniew społeczny na dziennikarzy mediów publicznych. Gniew, który powinien raczej uderzyć w pedofila i tych, którzy przez lata dawali mu pracę i politycznie promowali. Jak w przypadku Smoleńska uczyniono wszystko, by nie oskarżać o tragedię Putina, tak i tutaj PO chroni bezpośredniego sprawcę gwałtu, protegowanego marszałka Geblewicza. Zdejmuje odpowiedzialność także z posła PO, który w TVP Info podał szczegóły pozwalające ustalić personalia ofiary.Czy gdyby zrobił to na antenie TVN24 też winni byliby dziennikarze mediów publicznych? Zapewne tak. Nie chodzi tu przecież ani o prawdę, ani o ofiary pedofili, ani o rzetelność mediów. Chodzi o eliminację przeciwnika, którym dla PO jest każdy, kto ma odwagę nie godzić się na taką pozbawioną jakichkolwiek zasad politykę. Stąd równoległa próba likwidacji TVP Info ustawą Rafała Trzaskowskiego. Włodzimierz Lenin oburzał się, kiedy nazywano niemoralnymi metody walki komunistów o władzę. „Moralność komunistyczna – to taka moralność, która służy tej walce” – tłumaczył Lenin. Moralność Platformy Obywatelskiej jest po leninowsku podporządkowana politycznej walce. Taka moralność pozwala obiecywać solennie a później złamać każdą obietnicę, krzyczeć o wolności mediów i wprowadzać cenzurę. Pozwala przyjaźnić się z Putinem a gardzić własnymi rodakami, bronić do upadłego aferzystów a obwiniać tych, którzy ich afery odkryli. Pozwala kłamać w żywe oczy i jednocześnie przymykać je na pedofilię we własnych szeregach.