RAPORT

Pogarda

Machanie atomową szabelką. Biden wysyła Kimowi jasny sygnał

Północnokoreański dyktator Kim Dzong Un (fot. PAP/EPA/KCNA)
Północnokoreański dyktator Kim Dzong Un (fot. PAP/EPA/KCNA)

Najnowsze

Popularne

Na liście największych zagrożeń dla światowego pokoju Korea Północna zawsze jest w czołówce. W ostatnim czasie została jednak przyćmiona przez bandycką napaść Rosji na Ukrainę oraz coraz bardziej agresywną postawę Chin względem Tajwanu. Niestety, jeżeli chodzi o dynamikę działań reżimu Kim Dzong Una, jest ona niepokojąco silna. W ubiegłym roku Pjongjang przeprowadził rekordowe niemal sto testów rakietowych. Pochwalić należy administrację prezydenta USA Joego Bidena, która nie lekceważy gróźb Korei Północnej i przygotowuje się do wspólnych manewrów wojskowych z Koreą Południową, mających pokazać siłę i determinację wolnego świata.

Kimdzongunizacja Putina

Totalitarny reżim, tępa propaganda, izolacja na arenie międzynarodowej, patologiczne nieliczenie się ze społecznością międzynarodową, skutkujące...

zobacz więcej

„Freedom shield” – tarcza wolności – taki patetyczny (Amerykanie uwielbiają patos) kryptonim otrzymały wspólne manewry wojsk Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej zaplanowane od 13 do 23 marca. Podczas niedawnej konferencji prasowej w Seulu zapowiedziano, że będą się skupiać na „zagrożeniu inwazją z Północy, lekcjach wyciągniętych z ostatnich sytuacji konfliktowych i zmianach systemu bezpieczeństwa”.

 

Plan manewrów na wyjątkowo dużą skalę przewiduje zarówno ćwiczenia lądowe, morskie, jak i symulacje komputerowe ośrodków dowodzenia różnych szczebli. Reżim północnokoreański naturalnie zareagował z oburzeniem i zapowiedział „bezprecedensowe” posunięcia. Zdaniem ekspertów oprócz agresywnej retoryki być może znów pojawią się groźby zamienienia w popiół tego „szamba zła”, możliwe są prowokacyjne testy rakietowe, w tym z pociskami międzykontynentalnymi.

 

Reżim Kim Dzong Una, jak każda dyktatura, jest przekonany, że manewry przeciwnika są przygotowaniem do inwazji na swoje terytorium. Wynika to zarówno ze strachu satrapy przed obaleniem go oraz przydaje się w celach propagandowych. W podobny sposób funkcjonuje między innymi Rosja Władimira Putina. Wydaje się jednak, że Pjongjang jest jeszcze bardziej nieobliczalny.

 

Broń ważniejsza od rolnictwa

 

Świadczą o tym choćby irracjonalne dysproporcje między nakładami na rolnictwo i inne dziedziny cywilne a środkami na sprawy wojskowe, zwłaszcza prace nad bronią jądrową i rakietową. Korea Północna jest krajem fatalnie zarządzanym i regularnie pojawia się tam głód. Teraz również, może nie taka plaga jak w latach 90. ubiegłego wieku, gdy z głodu zmarło od 350 tys. do być może nawet 2,5 mln mieszkańców, ale niedobory występują.

 

Potwierdził to sam „Niezłomny Przywódca Partii, Państwa i Armii”, który podczas niedawnego posiedzenia plenarnego Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei wezwał do „fundamentalnej transformacji” w produkcji rolnej, pośrednio przyznając się, że reżim nie daje sobie rady. W komunikacie nie wymieniono, jakie to mają być środki; zaznaczono, że Kim powiedział, iż zmiany muszą nastąpić w ciągu najbliższych kilku lat, przy czym osiągnięcie celów produkcji zboża w tym roku jest „najwyższym priorytetem”.

Gdy dyktator jest bogiem

Korea Północna to najbardziej odizolowany kraj na Ziemi. Przeniknięcie do niego jest sztuką, ucieczka zaś jeszcze większą. Nieliczni, którym się to...

zobacz więcej

Na początku lutego władze południowokoreańskie oznajmiły, że sytuacja żywnościowa u północnego sąsiada „wydawała się pogorszyć”. W komunikacie zwrócono uwagę, że to rzadkość, by Pjongjang ogłaszał specjalne spotkanie w sprawie strategii rolnej, które miało się odbyć pod koniec lutego. Eksperci ocenili, że Korei Północnej brakuje około 1 miliona ton zboża, czyli prawie 20 proc. rocznego zapotrzebowania.

 

Nie ma co się rozwodzić nad takimi przyczynami, jak fatalna gospodarka rolna czy wzrost cen będący efektem rosyjskiej agresji na Ukrainę. Faktem jest, że nawet Kim przyznał, iż problem istnieje. To oznacza, że sprawa jest bardzo poważna. Mimo tego oraz zapewnień o priorytecie, jakim jest zboże, prawdziwym priorytetem partii komunistycznej są zbrojenia, w tym także nuklearne.

 

Rekordowa liczba testów

 

Sytuacja jest bardzo poważna, w ciągu roku Korea Północna przeprowadziła rekordowe niemal sto testów rakietowych. Kilka prób było szczególnie znaczących. To choćby wystrzelenie w listopadzie międzykontynentalnego pocisku balistycznego na paliwo ciekłe Hwasong-17 (Ognista gwiazda-17), który może przenosić wiele głowic i ma zasięg pozwalający razić cele w Stanach Zjednoczonych.

 

W grudniu odbył się test potężnego silnika rakietowego na paliwo stałe. Osobiście pofatygował się nań Kim Dzong Un. Dobrze wie, że rakiety napędzane paliwem stałym są szybsze i trudniejsze do wykrycia niż na paliwo ciekłe, do tego mogą być także wystrzeliwane z morza. Poprzedni prezydent USA Donald Trump uważał, że osobista rozmowa przekona Kima do podjęcia tematu denuklearyzacji, wstrzymania zbrojeń, ale nieudany szczyt z Kimem w Hanoi przed czterema laty ostatecznie udowodnił, że dyktator nie przejmuje się naciskami opinii międzynarodowej.

 

Co gorsze, społeczność międzynarodowa przyzwyczaiła się do kolejnych testów Korei Północnej, jej prac nad bronią masowej zagłady i zaczęła przyjmować to jak coś oczywistego i normalnego. Jak lodowaty wiatr w listopadzie. Taka postawa jest niebezpieczna dla światowego pokoju, gdyż jak wiadomo Kim sam z siebie nie zmieni obranego kierunku.

Pjongjang zagraża światowemu bezpieczeństwu (fot. Chung Sung-Jun/Getty Images)
Pjongjang zagraża światowemu bezpieczeństwu (fot. Chung Sung-Jun/Getty Images)

Święto terroru. Jak Korea Północna buduje raj na Ziemi

Najważniejszymi świętami w północnokoreańskim kalendarzu są te związane w rocznicami wydarzeń – prawdziwych i zmyślonych – z życia komunistycznych...

zobacz więcej

Perspektywy są niepokojące. Dotychczas wszystkie przetestowane przez reżim rakiety międzykontynentalne, czyli Hwasong-14, Hwasong-15 i Hwasong-17, były napędzane paliwem ciekłym. Ta ostatnia ma już zasięg do 15 tys. km. Zaskakująco szybko Pjongjang przechodzi jednak na paliwo stałe. Testy tego paliwa najpewniej dotyczą także pocisków balistycznych Pukguksong, wystrzeliwanych z okrętów podwodnych lub nowego rodzaju międzykontynentalnych pocisków balistycznych.


Groźba siostry Kima

 

W tym kontekście groźnie zabrzmiały niedawne słowa Kim Jo Dzong, potężnej siostry Kim Dzong Una, członka Komisji Spraw Państwowych Korei Północnej, która ostrzegła, że taki pocisk może być wkrótce przetestowany na pełnej trajektorii, a więc mogącej dolecieć do USA. Na razie testy dotyczą wysokiej trajektorii, gdzie pocisk leci wysoko i spada względnie blisko do Morza Japońskiego.

 

Test pocisków, silników to jedno, ale kluczowa jest głowica. Niestety, dochodzą doniesienia o spodziewanej siódmej próbie nuklearnej. Ostatnia – wodorowa – odbyła się we wrześniu 2017 r. Ówczesny minister obrony Japonii oświadczył, że użyto bomby o mocy 70 kiloton, czyli czterokrotnie potężniejszej od zrzuconej na Hiroszimę. Zdjęcia satelitarne poligonu Punggye-ri przy granicy z Chinami mają świadczyć o postępujących przygotowaniach.


Twoje INFO - kontakt z TVP INFO

 

Należy się liczyć, że reżim pracuje nad pomniejszoną głowicą nuklearną, którą można użyć w walce. Zapewne Kimowi zależy na tym, żeby test został przeprowadzony jak najszybciej. Mija bowiem pół roku, odkąd Najwyższe Zgromadzenie Ludowe, północnokoreański parlament, przyjął przepisy dotyczące prewencyjnego użycia broni jądrowej.

 

– Znaczenie ujęcia w przepisach prawa polityki w zakresie broni atomowej polega na wytyczeniu linii, od której nie ma odwrotu, tak aby nie było targowania się o naszą broń atomową – przekonywał w przemówieniu „Niezłomny Przywódca Partii, Państwa i Armii”. Zapewnił, że jego kraj nie wyrzeknie się broni atomowej, nawet gdyby miał się mierzyć z sankcjami „przez sto lat”.

Wielki Brat patrzy. Ponura rzeczywistość Korei Północnej

Bezwzględny totalitarny reżim czy tylko chwiejący się bezduszny system tuż przed upadkiem? Jaki jest stan dyktatury w Korei Północnej to obecnie...

zobacz więcej

Strategia nuklearna

 

Nowe przepisy były rozwinięciem tych z 2013 r., gdy po raz pierwszy podkreślono status Korei Północnej jako państwa posiadającego broń nuklearną. Stanowiły one, że Pjongjang może użyć broni atomowej, by odeprzeć inwazję lub atak wrogiego państwa atomowego (w domyśle USA). W takim wypadku mógłby przeprowadzić uderzenia odwetowe z użyciem broni atomowej.

 

Zgodnie z nowymi przepisami Korea Północna przyznaje sobie prawo do przeprowadzenia prewencyjnego ataku atomowego w sytuacji wykrycia nadciągającego ataku z użyciem broni masowego rażenia przeciwko „strategicznym celom w państwie”, w tym przeciwko przedstawicielom jego kierownictwa. Założono także użycie broni jądrowej po stwierdzeniu, że nie ma innego sposobu, aby zapobiec rozszerzeniu wojny konwencjonalnej w taką, która zagroziłaby przetrwaniu reżimu.

 

Pjongjang zasygnalizował, że jeśli konwencjonalny, wyprzedzający atak na Północ zostanie rozpoczęty lub nawet wydaje się, że jest bliski, odpowiedzią będzie użycie atomu. – Tak długo broń atomowa pozostanie na ziemi, jak długo imperializm pozostanie, a działania USA i ich zwolenników przeciw naszej republice nie zostaną zakończone, nasza praca nad umacnianiem sił atomowych nie ustanie – podkreślił dyktator.

Do tego doszły zapewnienia, że program zbrojeniowy jest „nieodwracalny” i „niepodlegający negocjacjom”. Należy to odczytywać jako brak możliwości jakichkolwiek rozmów z Waszyngtonem o ewentualnej denuklearyzacji. Jednocześnie wciąż nie wiadomo, jaki cel przyświeca Kimowi. Czy faktycznie szykuje się do wojny z Koreą Południową, chce zaatakować Japonię albo USA? Czy zbrojenia służą tylko celom „obronnym”? Dajcie mi spokój, a nic złego się nie stanie? Albo inaczej, może intensywne zbrojenia miałyby doprowadzić do późniejszych ustępstw w celu łagodzenia sankcji.

 

Kim Dzong Un nie jest politykiem racjonalnym, ale wydaje się, że nawet on powinien wiedzieć, iż atak na USA lub ich sojuszników z Seulu czy Tokio doprowadzi do konfliktu na pełna skalę i upadku jego reżimu. Tendencji samobójczych raczej nie ma, prowadzi zbyt wygodne życie, ma zbyt dużą władzę, by tak nieroztropnie z tego rezygnować. Zwłaszcza wobec ostatniej dostawy białych koni z Rosji dla niego i jego rodziny, co ma być zapłatą za wysyłanie Władimirowi Putinowi uzbrojenia, o co oskarża Seul.

Prezydent USA Joe Biden reaguje na zagrożenie ze strony Pjongjangu (fot. US Army)
Prezydent USA Joe Biden reaguje na zagrożenie ze strony Pjongjangu (fot. US Army)

Karuzela zbrodni

Próby traktowania Kim Dzong Una po ojcowsku przez prezydenta USA Donalda Trumpa nie przyniosły żadnego rezultatu. Można odnieść wrażenie, że...

zobacz więcej

Korea Południowa i Japonia już zareagowały na wymachiwanie atomową szabelką przez Kima. Seul zwiększył wydatki na obronność o 4,4 proc. w tym roku. Łącznie Zgromadzenie Narodowe Korei Południowej przeznaczyło na cele wojskowe 45 mld dol. Przewidziano między innymi większe fundusze na nowe możliwości uderzenia wyprzedzającego i 440 mln dol. na program zwalczania północnokoreańskich dronów.

 

Prezydent Yoon Suk-yeol zadeklarował nawet w styczniu, że jeśli zagrożenie nuklearne ze strony sąsiada z północy będzie nadal rosło – trudno się spodziewać, żeby było inaczej – jego kraj rozważy rozpoczęcie własnego programu nuklearnego lub zwróci się do USA o ponowne rozmieszczenie broni nuklearnej poniżej 38. równoleżnika. Ta została wycofana w 1991 r. Warto dodać, że jak wynika z niedawnego sondażu, pomysł ten popiera aż 71 proc. obywateli.

 

Tokio ogłosiło natomiast kilka tygodni temu nową strategię bezpieczeństwa. Zakłada ona wykorzystywanie wszelkich instrumentów – dyplomatycznych, obronnych, ekonomicznych, technologicznych i wywiadowczych. Wymieniono siedem obszarów, w których planowane jest zwiększenie zdolności działania Sił Samoobrony.

 

Kluczowe siły rakietowe

 

Za kluczowe uznano wzmocnienie sił rakietowych, zdolnych do przeprowadzenia kontruderzeń na cele znajdujące się na terytorium państwa agresora, co należy odczytywać jako Chiny, Koreę Północną, ale też rosyjski Daleki Wschód. Celem jest zwiększenie zasięgu rodzimych rakiet typu 12 do 1,5 tys. km, opracowanie nowych pocisków o zasięgu do 3 tys. km oraz kupno od USA kilkuset pocisków manewrujących Tomahawk.

 

W strategii zastrzeżono, że kontruderzenia nastąpiłyby tylko w reakcji na dokonany już atak, by zapobiec kolejnym, a użycie siły byłoby ograniczone do minimum. Ogromne znaczenie położono na konieczność rozwoju zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, rozbudowy zdolności do walki w cyberprzestrzeni i kosmosie, zwiększenia liczby dronów oraz rozwoju zaplecza Sił Samoobrony, w tym zapasów amunicji, paliwa i wszelkiego innego wyposażenia.

Piekło w raju na ziemi

Korea Północna to raj na ziemi – głosiła zawsze oficjalna propaganda. Parafrazując Mistrza, wszędzie jak okiem sięgnąć tyle kłopotów i nawet pełno...

zobacz więcej

Oczywiście w tym celu zwiększono wydatki na obronność, które w latach 2023–2027 mają wynieść około 320 mld dol., co oznacza wzrost aż o 56 proc. w porównaniu z okresem 2019–2023. Założono, że w 2027 r. Japonia ma przeznaczać na obronność 2 proc. PKB, czyli tyle, ile wymaga się od państw NATO. Wcześniej był to zwyczajowy limit 1 proc.

 

Eksperci zwracają uwagę, że planowane zbrojenia są największe od zakończenia II wojny światowej. Oceniają, że rząd Fumio Kishidy obawia się, iż rosyjska agresja na Ukrainę zachęci Chiny do zaatakowania Tajwanu, co zagroziłoby pobliskim Wyspom Japońskim, zakłóciło dostawy zaawansowanych półprzewodników i innych strategicznych materiałów, niezbędnych dla japońskiej gospodarki.

 

Zwrot Japonii

 

Warto zwrócić uwagę, że reakcja Japonii jest znacznie bardziej zdecydowana niż Korei Południowej i oznacza zwrot, jakiego nie było od niemal 80 lat. Pacyfistyczna konstytucja narzucona Japonii po klęsce w II wojnie światowej zakazuje jej prowadzenia wojen. Zezwala wyłącznie na działania w samoobronie. Nowa strategia bezpieczeństwa zakłada jednak, że kraj musi posiadać zdolność do „skutecznego kontrataku na terytorium przeciwnika jako absolutne minimum środków samoobrony”.

 

Zdecydowane działania podejmuje także Waszyngton i wydaje się, że właśnie administracja Joego Bidena wspiera Seul i Tokio w planach zbrojeniowych. Przegląd strategii nuklearnej USA z 2022 r. zakłada bowiem ściślejszą współpracę z Koreą Południową i Japonią, aby zapewnić „skuteczną mieszankę możliwości, koncepcji, dyslokacji wojska, manewrów i dostosowanych opcji w celu odstraszania i, jeśli to konieczne, reagowania na próby przymusu i akty agresji”.

 

Świadectwem, że USA nie są gołosłowne i nie skupiają uwagi wyłącznie na Ukrainie, są najbliższe wspólne manewry na niespotykaną skalę z Koreą Południową. To jasny sygnał dla Kim Dzong Una, że nie ma do czynienia z politykiem pokroju Donalda Trumpa, który będzie myślał, że zagada jak kowboj i despota ulegnie.

 

Styl i klasa Bidena są inne, to konkretne działania jako reakcja na zagrożenie, jak w przypadku także Ukrainy i Tajwanu, ale również osobista odwaga jak podczas niedawnej niespodziewanej i niezwykle niebezpiecznej podróży pociągiem do Kijowa. Tego typu działania wpisują Bidena do grona największych przywódców USA od zakończenia II wojny światowej. Muszą o tym pamiętać wszystkie dyktatury od Korei Północnej, przez Chiny po Rosję.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej