
Otyłość jest bardzo groźną chorobą. Problem polega na tym, że poważne schorzenie traktuje się albo za nic, albo za czyjąś winę. Prawda, jak to zwykle bywa, jest znacznie bardziej skomplikowana. Chodzi o to, by otyłość leczyć, zwłaszcza u dzieci, bo niszczy ona zdrowie publiczne, czyli zdrowie nas wszystkich, bardziej niż jakiekolwiek inne schorzenie społecznie. To, paradoksalnie, niewidoczny choć aż za bardzo widoczny zabójca.
Bliska koszula ciału – powiadamy – każdy jednak wie, że jakkolwiek dobrze byłaby uszyta, zawsze będzie jednak od ciała odstawała. Oczywiście nowe...
zobacz więcej
Najprościej jest lekceważyć otyłość, bo niemal każdy, także ja, ma te co najmniej kilka (jeśli nie kilkanaście) kilogramów za dużo. Póki jestem „big and happy”, wszystko przecież w porządku, nieprawdaż? Kiedy przychodzę do lekarza, nigdy, nawet od ortopedy, gdy przychodzę z bolącym krzyżem, ani od internisty, gdy wpadam z bardzo złym samopoczuciem, przemęczeniem, trudnościami w oddychaniu, zaburzeniami skórnymi, zaburzeniami snu, nie słyszę: proszę pani, trzeba rozumnie zrzucić 10 kg, ma pani na to rok,półtora. Przytyć już naprawdę pani nie wolno. Tu jest przykładowa zbilansowana dieta 1200-1400 kalorii, może pani wspierać proces herbatą ziołową tą i tą, proszę absolutnie się nie odwadniać jakimiś tabletkami z internetu, proszę zacząć rutynę codziennej gimnastyki, najlepiej porannej – jest najskuteczniejsza. Widzimy się za trzy miesiące i zobaczymy, jak to idzie i jakie są wyniki z krwi. Tu zapisuję pani skierowanie na niezbędne badania, spróbujemy ustalić, co tu się dzieje niedobrego...
Nie słyszę tego, choć jest jasne, bo to po prostu widać nawet bez sakramentalnego „proszę się rozebrać do połowy”, że poza dalszym drążeniem diagnostyki, czy realnie nie dzieje się nic jeszcze gorszego, na otyłość cierpię, a schorzenie ma swój numer na różnych ważnych listach WHO i taką diagnozę można wystawiać – biurokracja w systemie ochrony zdrowia temu nie przeszkadza. Należałoby podjąć diagnostykę, ustalić, dlaczego akurat w danym przypadku pacjent jest otyły. Ale się jej nie podejmuje.
Należałoby podjąć terapię stosowną do owej diagnostyki, bo nie zawsze lekarstwo da się streścić do brutalnego „mniej żreć”. A nadwagę ma już troje na pięcioro dorosłych Polaków. Co czwarty jest otyły.
Narodowy Fundusz Zdrowia szacuje, że za sześć lat otyły będzie co trzeci z nas. Może czas wreszcie sprawić, by przestać otyłość lekceważyć, zwłaszcza podczas wizyty u lekarza? Potrzebne są rozwiązania systemowe w zakresie terapii i diagnostyki, jakich doczekały się cukrzyca, alkoholizm, nikotynizm, choroby nowotworowe czy układu krążenia, bo choroba ta ma znamiona cywilizacyjnej.
Przeżywamy 550. rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika i – słusznie – pod niebo wynosimy tego „człowieka renesansu”, który był i matematykiem, i...
zobacz więcej
Na drugim biegunie jest demonizowanie otyłości, czyli traktowanie jej nie jak choroby, a jak oskarżycielskiego palca wysuniętego w stronę ludzi otyłych, typu „sam tego chciałeś i to twoja wina”. Jest to podejście nie tylko przeciwskuteczne, ale beznadziejnie głupie po prostu
Nasz wewnętrzny układ kontroli pobierania pokarmu działa na pięciu podstawowych poziomach organizmu (genetycznym, komórkowym, tkankowym, funkcjonowania organów i nadzoru na poziomie ośrodkowego układu nerwowego, gdzie w tle działają w dodatku liczne hormony i neurohormony). System ten jest ponadto usieciowany np. z układami zapewniającymi homeostazę organizmu w sytuacji stresu, w tym chronicznego, i może mieć związek z depresją.
Podobnie zatem jak w kwestii uzależnień – a jedzenie może zacząć działać na nasz mózg tak jak „nagroda”, czyli podobnie jak np. alkohol – trzeba przestać mówić o problemie od strony szukania winnych, a zacząć od strony szukania rozwiązań, także psychologicznych. Jakże rzadko lekarze sugerują pacjentom z otyłością, którzy chcą podjąć terapię, rolę wsparcia psychoterapeuty – już częściej wyślą do dietetyka; a szkoda.
Gnębienie kogoś, bo jest otyły, to najczystszej maści hejt. Ignorowanie otyłości jako nieistotnej, czarowanie nią, oswajanie jej, budowanie dumy z niej – to odjazd w drugą stronę, równie szkodliwą. Na jej końcu cukrzyca, niejeden nowotwór, zawał serca, udar mózgu. Dla wszystkich tych bowiem chorób otyłość jest poważnym czynnikiem ryzyka.
Dwujęzyczność to wyzwanie, ale dwujęzyczny jest nawet co 10. z nas, chociażby ze względów geopolitycznych. Istnieją jednak osoby wielojęzyczne,...
zobacz więcej
Najnowsze badania, z którymi zapoznałam się niedawno, dotyczą otyłości kobiet w ciąży i dzieci. Trudno nad wynikami tych badań przejść do porządku dziennego. Najpierw bowiem na łamach „The Journal of Physiology” uczeni z uniwersytetów Cambridge w Wielkiej Brytanii i Cape Town w RPA stwierdzili, że otyłość matki zmienia strukturę i funkcjonowanie łożyska bardziej niż cukrzyca ciążowa. Łożysko jest mniejsze, spada jego naturalna gęstość i powierzchnia naczyń krwionośnych, a zatem zdolność do wymiany składników odżywczych między matką a rozwijającym się dzieckiem. Zarówno otyłość, jak i cukrzyca ciążowa wpływają też na produkcję hormonów łożyskowych i poziom markerów stanu zapalnego.
To po pierwsze ważne diagnostycznie, bo badanie na cukrzycę ciążową (kobieta pije syrop glukozowy i dokonuje się kolejnych pomiarów poziomu cukru w jej krwi w czasie kilku godzin) przeprowadza się rutynowo. Zrozumienie, że nie tylko ona jest groźna dla stanu zdrowia noworodków, powinno wołać o interwencję. Jak podkreślają komentatorzy badania: „Identyfikacja konkretnych zmian w łożysku może doprowadzić do potencjalnego opracowania przyszłych terapii ukierunkowanych na łożysko lub testów przesiewowych, które mogą poprawić wyniki zdrowotne matki i potomstwa, szczególnie w krajach o niskim i średnim dochodzie”.
Jak byśmy nie definiowali i nie mierzyli otyłości, jej wskaźniki, także u kobiet w ciąży, rosną na całym świecie, podobnie zresztą jak cukrzycy ciążowej. Korelują one z wieloma powikłaniami, takimi jak zwiększone ryzyko śmierci płodu, urodzenia martwego dziecka, śmierci noworodków i niemowląt oraz wyższej masy urodzeniowej noworodka, co ma swoje konsekwencje dla porodu jako takiego, zwiększając, także dla matki, ryzyko powikłań i śmierci podczas tej procedury.
4 lutego obchodziliśmy Światowy Dzień Walki z Rakiem. Z tym podstępnym zabójcą zmagamy się i w pozostałe dni roku, jako chorzy, ich rodziny,...
zobacz więcej
Choć badanie dotyczyło tylko 71 kobiet, jego wyniki można uznać za wiążące, bo uczeni wykorzystali cały arsenał dostępnych testów molekularnych i biochemicznych matki, jej nienarodzonego dziecka i łączącego ich łożyska i pępowiny. Oczywiście otyłość i cukrzyca ciążowa bardzo często współwystępują, a problem się pogłębia. Ważne, by zrozumieć zasadniczo nieznane dziś mechanizmy, dla których tak bardzo szkodliwa dla płodu okazuje się otyłość matki, zwłaszcza że nadal pokutuje bardzo nieprawdziwe przekonanie, że przyszła mama ma jeść za dwoje.
Powoduje to często nieodwracalne czy trudno odwracalne zmiany masy ciała u młodych mam. Warto tu po prostu pamiętać, że czym innym jest jeść, a czym innym – odżywiać się. Będąc w ciąży z pewnością warto się lepiej odżywiać, a niekoniecznie więcej jeść.
Nie ma dotąd licznych badań dotyczących dziedziczenia ryzyka otyłości, trudno tu bowiem, choć podłoże genetyczne dla niektórych typów otyłości jest znane, oddzielić geny od złych obyczajów żywieniowych. Problem dziecięcej otyłości jednak narasta. Na świecie dziś jest ponad miliard otyłych, co oznacza jedną szóstą populacji. Według WHO liczba otyłych dzieci (powyżej piątego roku życia) i młodzieży globalnie wzrosła od 1975 r. z 11 mln do 124 mln w 2016 r. Dodatkowe 213 mln miało nadwagę.
Jeśli obecne trendy utrzymają się, to do 2025 r. na świecie będzie już ok. 70 mln dzieci do piątego roku życia z nadmierną masą ciała. W Polsce problem nadwagi i otyłości dotyczy około 10 proc. małych dzieci (1-3 lata), 30 proc. dzieci w wieku wczesnoszkolnym i niemal 22 proc. młodzieży do 15. roku życia.
W sferze uczuć powiedzenie „co cię nie zabije, to wzmocni” niekoniecznie jest prawdziwe, a „tylko spokój nas może uratować” jak najbardziej – zdają...
zobacz więcej
Nie dziwi zatem, że na łamach z kolei czasopisma „Diabetology” ukazało się niedawno badanie wykonane w szwedzkim Karolinska Institutet (tak, to ci, co rokrocznie przyznają Nobla z medycyny i fizjologii), a dokładnie z tamtejszego Instytutu Medycyny Środowiskowej. Uczeni pod kierunkiem Yuxi Wei stwierdzili, że otyłość u dzieci wiąże się ze zwiększonym ryzykiem niemal wszystkich podtypów cukrzycy u dorosłych.
Od kilku lat wylicza się ich pięć: ciężką cukrzycę autoimmunologiczną SAID, w tym cukrzycę typu 1 i utajoną cukrzycę autoimmunologiczną u dorosłych, tzw. LADA, oraz cztery podtypy cukrzycy typu 2 (ciężka cukrzyca z niedoborem insuliny czyli SIDD, ciężka cukrzyca insulinooporna – SIRD, łagodna cukrzyca związana z otyłością – MOD i łagodna cukrzyca związana z wiekiem – MARD.
Szwedzcy antropolodzy fizyczni i fizjolodzy porównali zatem wpływ wielkości ciała w dzieciństwie na ryzyko wystąpienia różnych podtypów cukrzycy u dorosłych. Uczeni mieli tu dostęp do 453 169 pełnych danych genomowych osób z Europy, które w ramach ankiet dla brytyjskiego Biobanku same określiły swój rozmiar ciała w dzieciństwie – w 10. roku życia – określając go jako: szczupły, średni bądź pulchny. Przeprowadzenie asocjacji genom – rozmiar ciała w dzieciństwie w poszukiwaniu źródeł cukrzycy u osób dorosłych uczeni dysponowali 200 mutacjami mającymi znaczenie dla masy ciała wg uprzednich badań jednostkowych, 267 mutacjami korelującymi z cukrzycą typu LADA i 275 mutacjami wiązanymi z pozostałymi czterema typami cukrzycy. Powstała gigantyczna macierz danych.
„Płeć może być decydującym czynnikiem skuteczności leków przeciwstarzeniowych” – informują na łamach najnowszego numeru „Nature aging”....
zobacz więcej
Okazało się, że dzieci otyłe miały o 62 proc. zwiększone ryzyko LADA (czyli w istocie cukrzycy autoimmunologicznej typu 1!), a aż o 200 proc. większe ryzyko SIDD, o 300 proc. częściej zapadały na SIRD i … aż 700 proc. częściej cierpiały w życiu dorosłym na MOD, czyli w istocie i z definicji były siedmiokrotnie częściej od dzieci szczupłych i średnich nadal otyłe w dużym stopniu, co powodowało łagodne wprawdzie, ale objawy cukrzycowe.
Dlaczego otyłość miałaby zwiększać ryzyko schorzenia autoimmunologicznego – nie wiadomo, natomiast same niedobory insuliny prowadzące do SIDD próbuje się tłumaczyć mechanicznie nadmiarem tkanki tłuszczowej wokół trzustki.
„Otyłość u dzieci wydaje się być czynnikiem ryzyka zasadniczo wszystkich rodzajów cukrzycy u dorosłych, z wyjątkiem łagodnej cukrzycy związanej z wiekiem. To podkreśla znaczenie zapobiegania otyłości u dzieci” – podsumowują autorzy badania.
Mnie pozostaje raz jeszcze podjąć rozumną walkę z własnymi nadmiernymi kilogramami. Nie ze względu na wakacyjne plażowanie czy urodę, bo ta w pewnym wieku przestaje być aż taka istotna i jest rzeczą gustu. Natomiast dla zdrowia – koniecznie. Żadnych diet cud, żadnych „cudownych pigułek z internetu”. Dużo samodyscypliny, ale też pomoc terapeuty. Gimnastyka bardziej niż kardio i dużo wody. Cel: zwalczyć insulinooporność, zanim się rozhula. Zanim będzie jeszcze trudniej.